1. Czym jest?
Qashqai (czytaj poprawnie Kaszkaj) to nazwa ludu koczowniczego pochodzenia tureckiego, który zajmuje się hodowlą owiec i wielbłądów. No i w Turcji właśnie miałem okazję przyjrzeć się bliżej i wypróbować Nissana Qashqai drugiej generacji po faceliftingu. Dzięki „apgrejtowi” w wypożyczalni Avis zamiast budżetowego sedana w bieli (patrz test Renault Symbol, który znajdziecie tutaj) dostaliśmy w nasze ręce srebrnego crossovera klasy kompakt od Nissana. Jak się później okazało jest to dosyć popularne auto w Turcji. Qashqai drugiej generacji robi się już powoli emerytem, został bowiem zaprezentowany w 2013 roku, a w roku 2017 poddano go modernizacji. Jego bliźniaczą konstrukcją jest Renault Kadjar (test wersji 1,3 TCe 130 KM Limited znajdziecie tutaj), a produkcja odbywa się w brytyjskim Sunderland i chińskim Zhengzhou.
Pierwszy Qashqai był pionierem jeśli chodzi o europejski rynek crossoverów klasy kompaktowej. Wszedł on na rynek w 2006 roku i można śmiało powiedzieć, że odniósł sukces. Dlatego też w jego następcy pokładano duże nadzieje. W tym samym czasie Nissan zaprezentował również pierwszą generację modelu Note, kończąc jednocześnie karierę dwóch modeli o klasycznych formach nadwozia: Almera i Primera. Co prawda od 2014 roku oferowany jest w Europie kompaktowy Pulsar C13 produkowany w Hiszpanii, ale raczej jest on na marginesie tego segmentu.
2. Jak wygląda?
Qashqai może się podobać, ma nieco zadziornie zaprojektowany przód z elementami jednoznacznie identyfikującymi go z innymi modelami marki Nissan, a dzięki przeprowadzonemu dwa lata temu liftingowi nadal wygląda świeżo. Niestety w mojej ocenie tył auta nieco odstaje od reszty. Wyraźnie czegoś mi w nim brakowało, ale sam do końca nie wiem czego. Ze srebrnym kolorem nadwozia dobrze współgrały za to przyciemnione tylne szyby i szklany dach.
Nadwozie
ma długość 4394 mm, szerokość 1806 mm, wysokość 1590 mm i
rozstaw osi 2646 mm. Prócz wysokości są to wartości niemal
identyczne jak w wypróbowanej przeze mnie nie tak dawno Maździe
CX-30 (test wersji Skyactiv-G 2,0 122 KM Hikari znajdziecie tutaj).
Samochód stał na skromnych 17-calowych kołach ze stopów metali lekkich, ale pośród tureckich bezdroży okazało się to bardzo rozsądnym wyborem. Zdecydowanie lepiej tłumiły one nierówności tamtejszych dróg, aniżeli dostępne w opcji 18-to, czy nawet 19-to calowe alufelgi.
3. Jakie ma wnętrze?
Deska rozdzielcza Qashqaia drugiej generacji jest… poprawna. Nie chcę napisać, że jest nudna, ale jej zachowawcze linie pisząc wprost nie porywają. Są spokojne i owszem, ale brakuje tego czegoś, co mogłoby przyciągać wzrok. Mając na względzie fakt, że kierowca przez większość czasu ogląda swoje auto od środka, zastanawiałbym się grubo, czy brać Qashqaia w posiadanie.
Co ciekawe w centralnym miejscu wykończonej na fortepianowy połysk konsoli centralnej znajduje się dotykowy wyświetlacz systemu multimedialnego, którego menu i kolorystykę trudno było mi odnieść do drugiego mniejszego wyświetlacza, który umieszczono między tradycyjnymi zegarami. Coś tutaj nie zagrało, a jako przewrażliwionego estetę, wręcz mnie to uwierało. Przegięciem zaś było już to, że język trzeba było zmieniać na obu wyświetlaczach oddzielne. Dzięki temu jednak udało nam się poznać kilka nowych słów po turecku. Plus za to, że daleko od domu, wśród języków świata, znalazł się na liście również nasz rodzimy język polski.
W skład wyposażenia wchodzą między innymi: klimatyzacja dwustrefowa, asystent pasa ruchu, system odczytywania znaków z ograniczeniem prędkości oraz kamera cofania z zaznaczonymi liniami wyznaczającymi tor jazdy cofającego pojazdu. Rzecz w tym, że zawsze były to linie proste, równoległe do wzdłużnej osi symetrii pojazdu. Nawet cofając po łuku nie pojawiały się na wyświetlaczu zakrzywione linie wyznaczające tor pojazdu. Wiem, że się czepiam, ale obecnie nie jest to jakieś nie wiadomo jaki „ekstras”. Po prostu jeśli się już powie A, to w dobrym tonie jest powiedzieć również B.
Bagażnik na dwie walizki i dwa plecaczki ma pojemność 401 litrów przy normalnym położeniu tylnej kanapy z opcją jej złożenia w układzie 2/3 i powiększenia objętości przestrzeni bagażowej do 1569 litrów.
Jeśli chodzi o wnętrze i jego pojemność, to i tutaj „pachnie” kompaktem. Oczywiście siedzi się nieco wyżej, jak to w crossoverach bywa. Niestety jeśli z przodu usiądzie osobnik o wzroście 180 cm plus, to z tyłu podobny może już mieć nieco do życzenia jeśli chodzi o miejsce na nogi. Na osłodę pasażerom z tyłu pozostaje szklany dach. Co prawda nie otwiera on się, ale daje możliwość podziwiania rozgwieżdżonego nieba. W sumie to przedni pasażer też zyskuje na jego obecności poprzez większą ilość miejsca nad głową. Oczywiście dach ten jest zasłaniany i odsłaniany w pełni elektrycznie.
4. Jak jeździ?
Turbodiesel 1,6 dCi o mocy 130 koni mechanicznych współpracujący ze skrzynią automatyczną CVT o nazwie Xtronic, która ma opcję ręcznego przerzucania biegów góra / dół, z powodzeniem napędza przednie koła auta. Celowo nie dodałem słowa „tylko”, bo w tego typu pojazdach nie jest on tak naprawdę niezbędny. Oczywiście Qashqai występuje również w wersji 4WD, ale ma to swoje przełożenie na cenę auta.
Czy Qashqai z tym napędem jest zwinny? Odpowiedź jest banalnie prosta: na tyle, na ile potrzeba i na ile byśmy się po nim spodziewali. Jako przykład napiszę tylko, że spod świateł stuningowane po turecku Vectry B i inne Tofasy zostawia w pokonanym polu. Zapewne ma w tym udział spory moment obrotowy, który maksymalnie może osiągać 320 Nm.
Jak to w dzisiejszych czasach bywa, samochód posiada hamulec pomocniczy sterowany elektrycznie (celowo nie użyłem określenia „ręczny”), system asystujący ruszanie na wzniesieniu oraz system start stop, który ma niby wpływać na spalanie, które w naszym wypadku oscylowało gdzieś nieco powyżej 7 litrów na 100 kilometrów.
5. Podsumowując:
Trudno jest mi wycenić i ocenić Nissana Qashqai w tureckich realiach, a ponadto silnik 1,6 130 KM nie jest już niestety dostępny na naszym rynku. Niemniej jednak pokusiłem się o skonfigurowanie podobnego auta dostępnego w Polsce i wyszło mi… 112 090 PLN za wersję wyposażenia nazwaną Acenta z silnikiem dCi o nieco mniejszej mocy 115 KM, z napędem na przednie koła i automatyczną skrzynią DCT, ale niestety bez szklanego dachu, którego w tym poziomie u nas mieć nie możemy.
Qashqai może się podobać, ale niczym szczególnym nie zadziwia. Nadal to typowy Japończyk, nie udziwniany na siłę. Nie jest przekombinowany i nie szokuje (od tego Nissan ma chociażby Juka) i to chyba jest jego największą zaletą i decyduje o popularności pod każdą szerokością geograficzną.
W sumie to kolejny raz mi wychodzi, że auto tego typu nadaje się idealnie dla kobiety, która podrzuca dzieci do szkoły i robi codzienne zakupy w warzywniaku lub ewentualnie jakimś dyskoncie. Dla niej polecałbym więc jakiegoś praktycznego i łatwego w obsłudze crossovera, zaś dla niego pozostawiłbym jakieś shooting brake z przyzwoitymi osiągami i rasową linią nadwozia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz