niedziela, 27 lutego 2022

Nr 57: 2021 Renault Arkana E-Tech 145 hybryda Intens

Kazała na siebie czekać

Jak wiemy Renault jest marką budżetową. No dobrze, może nie tak do końca ponieważ rolę tą w koncernie pełni Dacia. Powiedzmy więc, że Renault jest marką dla przeciętnego Kowalskiego, Schmidta, czy innego Martina (to podobno najpopularniejsze nazwisko we Francji). Zdziwienie może więc budzić fakt, jak trudno jest dostać auto tej marki do wypróbowania. Latem ubiegłego roku miałem okazję spędzić dobę z drugą generacją Captura, ale rok trwało zanim Renault zmieniło zasady swojej akcji „testuj z pasją” i mogłem w końcu wziąć to auto na testy. W przypadku Arkany był to zdecydowanie krótszy czas, ale i tak trudno mi zrozumieć takie podejście do tej akcji.

Jak już zdążyliście się pewnie zorientować, tym razem rzecz będzie o aucie typu crossover o rozmiar większym od Captura. Renault ruszyło bowiem z nową akcją o nazwie „twoje 24h z hybrydą” i udostępnia do samodzielnego przetestowania Renault Arkana w wersji hybrydowej właśnie. Wszystko ładnie pięknie, nowy format, nowy regulamin, ale czar częściowo prysnął w chwili rejestracji, gdy poinformowano mnie, że pierwszy wolny termin jest za... 3 miesiące. Czy auto to ma aż takie wzięcie, czy może to raczej swego rodzaju chwyt marketingowy tego nie wiem, ale na pewno spróbuję siebie i Was przekonać, co ma do zaoferowania Renault Arkana w hybrydzie.

1. Czym jest?

Crossover coupe, skąd my to znamy? Znamy, bo każdy chyba wie, czym jest BMW X6 i mniejsze X4, czy chociażby Mercedesy GLC i GLE Coupe. Arkana to jednak pierwsza jasno sprecyzowana próba przeszczepienia tej idei na grunt bardziej budżetowy, czy jak kto woli dla szerszego grona odbiorców.

Skąd się wzięła Arkana?

Ze wschodu, bo tam po raz pierwszy pojawiło się auto o tej nazwie i takim nadwoziu blisko 3 lata temu. Wbrew pozorom nie jest to jednak to samo auto w porównaniu do tego, które na rynkach zachodniej części Europy zadebiutowało w 2021 roku. Otóż Arkana produkowana w moskiewskiej fabryce Renault i w ukraińskiej fabryce ZAZ w Zaporożu bazuje technicznie na Kapturze (tak, to jest prawidłowa pisownia auta, którego nie należy mylić ze znanym u nas Capturem) oraz Dusterze, który na wschodzie sprzedawany jest pod marką Renault. Wnętrze nazwijmy to wschodniej Arkany także różni się od wersji znanej u nas i bliżej mu do wspomnianego już wcześniej Dustera. Po prostu Arkanę podzielono koncepcyjnie na dwa rynki, jeden bardziej wymagający i drugi, na którym oczekiwania klientów są nieco mniej wygórowane.

Arkana, na którą Europie zachodnia musiała poczekać dodatkowe dwa lata bazuje na nowej platformie CMF (Common Module Family) w jej większej wersji B, przeznaczonej ponadto dla lepiej wyposażonych modeli koncernu (tak zwane „high specifications”). Na tej platformie oprócz Arkany posadowiono również nowe Clio, Captura drugiej generacji oraz Nissan Juke II. Dzięki temu nasza Arkana jest jednocześnie nieco większa od „starszej siostry”. Co ciekawe na Bałkanach, ze względu na złe skojarzenia Arkana nazywa się Megane Conquest, a w Korei Południowej, gdzie notabene jest produkowana, występuje jako Samsung XM3.


No dobrze, to by było na tyle jeśli chodzi o pochodzenie i historię Arkany. Czym więc jest to auto?

W mojej ocenie jest to nic innego jak liftback na większych kołach, będący uzupełnieniem gamy Megane i stanowiący odpowiedź na oczekiwania rynku, zwłaszcza jeśli chodzi o auta wyglądające na większe (i droższe) niż są w rzeczywistości.

Jakie auta konkurencji moglibyśmy postawić obok Arkany? Chociażby Toyotę C-HR, Citroena C4, Kię XCeed, czy nawet słabsze wersje Cupry Formentor. Rynek więc wcale nie jest taki mały, ale jednocześnie coraz mocniej obsadzony przez konkurencyjne konstrukcje.

2. Jak wygląda?

Wygląd to mocna strona Arkany. Ogólnie jeśli chodzi o nowy trend stylistyczny zapoczątkowany przez wymierającego powoli Talismana, to jest on po prostu trafiony. Captur, Megane, Clio, praktycznie wszystkie osobowe modele Renault mają obecnie te same elementy stylistyczne w postaci dodatkowych linii świetlnych pociągniętych pod głównymi reflektorami, mocno zasygnalizowanego dużego logo marki na pokrywie silnika, czy też łączących się ze sobą LED-owych listew tylnych świateł, dla których punktem centralnym znów jest romb będący znakiem firmowym Renault. Bardzo przemyślana i spójna stylistyka, która jest dynamiczna i elegancka zarazem, dowodzi tego, że francuscy styliści nadal są w formie. No i co najważniejsze, od razu widać do jakiej rodziny należy auto i nie da się go pomylić z żadnym innym producentem, o co w dzisiejszych czasach wcale nie jest tak trudno.


Smukłe linie podkreślają muskularne zgrubienia biegnące od znaczka Renault wzdłuż całej maski i kontynuowane są na czarnym dachu. Elegancji nadwoziu dodają przyciemnione szyby z tyłu i chromowana listwa biegnąca wzdłuż dolnej krawędzi szyb bocznych. Ogólnie chromu w Arkanie mamy co niemiara. Prócz dużych chromowanych logo w kształcie rombu, na przedzie znajdziemy jeszcze połyskującą listwę biegnącą w poprzek atrapy chłodnicy, a także chromowaną dolną jej krawędź oraz wstawki w bocznych otworach w dolnej części przedniego zderzaka. Z boku prócz wspomnianej już listwy w dolnej krawędzi okien mamy jeszcze dekor w przednim nadkolu i szeroką chromowaną nakładkę w dolnej części drzwi. W sumie z tyłu tego pseudo-chromu jest najmniej, bo ograniczono się jedynie do logo Renault i rozciągniętego napisu Arkana na klapie bagażnika, ale sami musicie przyznać, że Renault nie szczędziło tego „prestiżu” Arkanie.

Kolor na jaki pomalowano prezentowany egzemplarz Arkany to biała perła Universe, który kosztuje dodatkowe +3 400 PLN, ale z czystym sumieniem muszę przyznać, że jest on wart swojej ceny. Bardzo ładnie mienił się w styczniowym słońcu, które rozpieszczało sobą w dniu, a którym robiłem Arkanie zdjęcia. Niejako w kontrze do bieli nadwozia mamy wspomniany już czarny dach (również ekstra płatny), który współgra z czarnymi (oczywiście lakierowanymi) osłonami lusterek bocznych.


W samochodzie zastosowano w pełnie LED-owe oświetlenie. Z przodu mamy Full LED Pure Vision z automatycznym sterowaniem światłami drogowymi. W nadkolach znajdziemy 18-calowe felgi Pasadena, których wzór z jednej strony podkreśla dynamikę sylwetki auta, a z drugiej pomaga nadać mu charakter typowy dla crossovera. Jeśli chodzi o monitorowanie ciśnienia w oponach to odbywa się ono w sposób pośredni, czyli zamiast dodatkowych czujników ciśnienia w każdym kole mamy pomiar prędkości obrotowej kół za pomocą systemów ABS i ESP. Opony mają rozmiar 215/55.

Wymiary nadwozia w postaci suchych danych to: długość 4568 mm, rozstaw osi 2720 mm, szerokość 1821 mm, szerokość z lusterkami 2034 mm, wysokość 1576 mm, prześwit 200 mm. Widać po nich, że Arkana to kolejne auto, które stoi przysłowiowym okrakiem pomiędzy segmentami. Z jednej strony jest to wyrośnięty kompakt, ale z drugiej to wciąż zbyt mało, żeby traktować go jako pełnoprawnego przedstawiciela klasy średniej. Zresztą jeśli chodzi o crossovery, to coraz trudniej jednoznacznie je szufladkować i najlepiej po prostu porównywać z innymi podobnymi autami na rynku, niekoniecznie kierując się przynależnością do konkretnej klasy czy segmentu,

3. Jakie ma wnętrze?

Wnętrze to typowe Renault ale na plus zaskakuje jakość i dobór materiałów. To tak jakby Renault chciało Arkaną liznąć choć trochę klasę premium. Z tym że póki co jest to raczej lizanie cukierka przez szybę. Wzdłuż całej deski rozdzielczej i boczków drzwiowych biegnie fajny srebrny dekor imitujący ryflowane aluminium. Czar jednak pryska po dotknięciu, gdy okazuje się, że jest to płaska powierzchnia z tworzywa sztucznego. Fakt jest jednak taki, że wygląda to bardzo ciekawie. Mamy w aucie również trochę piano dekorów, ale na szczęście nie jest ich przesadnie dużo. W zasadzie znajdziemy je tylko wokół dźwigni zmiany biegów.


Zegary to wyświetlacz TFT o przekątnej 7” lub w opcji aż 10,25" i wtedy obejmuje również boczne wskaźniki poziomu paliwa i ilości dostępnej energii. Centralny ekran zorientowany pionowo ma 9,3 cala i bardzo fajną funkcję. Można go bowiem wygasić w czasie jazdy, przez co nie musi rozpraszać kierowcy, zwłaszcza podczas nocnej jazdy.

Oczywiście za pomocą ekranu dotykowego w konsoli środkowej możemy sterować wszystkimi funkcjami auta. Mamy tu system Easy Link z nawigacją, którą możemy przełączyć na tryb pełnoekranowy. Gdy wybierzemy wsteczny bieg na ekranie tym zobaczymy obraz przekazywany przez kamerę cofania, a gdy zechcemy zmienić nieco klimat panujący w aucie możemy przy jego pomocy zmienić ambientowe podświetlenie, którego kolor możemy wybierać spośród 8 dostępnych i co więcej regulować siłę jego natężenia. Oczywiście system multimedialny auta obsługuje łączność bluetooth oraz współpracuje z Android Auto i Apple CarPlay.



Do obsługi radia służy typowy dla Renault dżojstik ulokowany po prawej stronie kolumny kierownicy i schowany za ramieniem kierownicy. Na szczęście po nabraniu odrobiny wprawy daje się go używać na przysłowiowego czuja. Sama kierownica jest obszyta naturalną skórą, a fotele i kanapę pokrywa tapicerka materiałowa z elementami ze skóry ekologicznej. Pełna skóra kosztuje dodatkowe 6 000 PLN.


Wracając jeszcze do konsoli środkowej, to poniżej opisanego już ekranu dotykowego znajdziemy rząd klasycznych przycisków i panel sterowania dwustrefową klimatyzacją. Jeszcze niżej znajdziemy gniazda do podłączania zewnętrznych źródeł i urządzeń: 2x USB typu A, gniazdo 12V i typowego jack'a. Z tyłu również znajdziemy 2x USB typu A. Niestety USB typu C nie uświadczymy w nowej Arkanie w ogóle.


Naturalnym jest przypuszczenie, że opadająca linia dachu może ograniczać miejsce nad głową dla pasażerów podróżujących z tyłu, ale jeśli macie do 180 cm wzrostu nie powinniście odczuwać z tego powodu jakiegokolwiek dyskomfortu. Siedzisko kanapy ulokowano dosyć nisko, a unikanie amfiteatralnego układu siedzeń w tego typu autach daje pozytywne efekty. Kanapa składa się w układzie 1/3 – 2/3 oraz znajdziemy w niej gniazda do montażu fotelików na obu zewnętrznych miejscach i to zarówno w systemie Isofix, jak i Top Tether. W oparciu kanapy zamontowano uchylany podłokietnik, ale niestety bez otworu do przewożenia dłuższych przedmiotów.






Bagażnik w hybrydzie ma objętość 480 litrów (normalnie mamy 513 z czego 28 pod podwójną podłogą), a maksymalnie może to być aż 1263 litrów (przy klasycznym napędzie jest to 1296 litrów). Minusem z pewnością jest wysoki próg załadunkowy. Sam bagażnik jest stosunkowo płaski, ale za to bardzo długi. Klapa podnosi się bardzo wysoko (na jakieś 2 metry) więc raczej nie powinniśmy mieć obaw o uderzenie głową w zamek. Niestety nie jest ona sterowana elektrycznie.



4. Jak jeździ?

Zanim wyruszymy w drogę podnieśmy może maskę, która utrzymuje się na siłownikach. Powiem szczerze, że jeśli inżynierowie i księgowi stali przed wyborem, to cieszę się że wybrali właśnie to, a oszczędzili na nikomu niepotrzebnych dodatkowych osłonach na silniku, których po prostu w Arkanie nie ma. Nie ma w niej również klasycznego kluczyka, a dostęp do auta i odpalanie silnika odbywa się na zasadzie hands free.

Pod maską znajdziemy silnik o pojemności 1,6 litra o mocy sumarycznej 143 KM, na którą składa się 94 KM z wspomnianej jednostki benzynowej i 49+20 KM pochodzące z dwóch silników elektrycznych. Maksymalny moment obrotowy to 205+50 Nm.

Silnik współpracuje z bezsprzęgłową skrzynią automatyczną MMT Multi-Mode, która podobnie jak w autach w pełni elektrycznych oferuje tryb rekuperacji nazwany B-Mode. Bateria litowo-jonowa ma pojemności 1,2 kWh (napięcie 230 V), a po naciśnięciu przycisku EV możemy wybrać poruszanie się w trybie stricte elektrycznym, oczywiście o ile w baterii mamy zgromadzoną wystarczającą ilość energii. Zamiast obrotomierza na tablicy, czy może raczej ekranie zegarów mamy coś co przypomina stopień wykorzystania energii, a w trybie EV pokazuje nam kiedy ją odzyskujemy ładując baterię. Warto przy tym wspomnieć, że zbiornik paliwa w Arkanie nadal ma normalny rozmiar i w ty wypadku jego objętość to 50 litrów.

Według producenta w mieście do 80% trasy można pokonać w trybie ZE (zero emission). Zauważyłem, że doładowywanie baterii podczas jazdy autostradowej działa bardzo dobrze, ale z tym bezemisyjnym zasięgiem w mieście to bym tak nie szarżował, chyba że naszym celem jest pokonanie w trybie elektrycznym maksymalnie kilkunastu kilometrów, na przykład w strefie ekologicznej, o ile ustawodawca dopuszcza taką możliwość dla aut hybrydowych.

Zawieszenie Renault Arkana to kolumny MacPhersona z przodu, a z tyłu mamy oś półsztywną. Nie jest to może szczególnie wysublimowane rozwiązanie, ale w tym aucie jest jak najbardziej wystarczające. W miarę dobrze tłumi nierówności i utrzymuje auto na drodze, pod warunkiem że nie odkryjemy w sobie duszy rajdowca, ale prawdę mówiąc Arkana wcale nas do tego nie nastraja.

W Arkanie możemy wybierać między trzema trybami jazdy: Multi-Sense czyli taki tryb normal, tryb Sport i tryb Eco. Rzecz w tym, że w każdym z nich auto przy nagłym przyspieszaniu stosunkowo długo „myśli” tasując biegami w skrzyni, a po odpuszczeniu gazu potrafi jeszcze przez chwilę utrzymywać obroty na wysokim poziomie, z czym spotkałem się chyba pierwszy raz. Wiem, że hybryda musi być oszczędna i studzić nasze wyścigowe emocje, ale w chwili gdy nagłe przyspieszenie staje się potrzebne dobrze byłoby liczyć jednak na szybszą reakcję auta. Nikogo chyba nie powinno dziwić to, że tryb Eco jeszcze bardziej „zamula” Arkanę w hybrydzie. Arkana nie jest autem lekkim, ale też i nie poraża swoją ciężkością. Jej masa własna to 1435 km, dopuszczalna masa całkowita 1961 mm, a masa przyczepy z hamulcem 760 kg.

Według WLTP Arkana powinna spalać średnio 4,9-5,0 l/100 km, emitując przy tym nie więcej jak 111-112 gramów CO2 na kilometr i spełniając wymogi normy Euro 6D. Dane producenta mówią o tym, że auto może osiągnąć prędkość maksymalną rzędu 172 km/h i rozpędzić się do 100 km/h w 10,8 sekundy.

Rzeczywiste zużycie paliwa w hybrydowej Arkanie okazało się jednak zgoła inne i w moim wypadku wyszło to 16 litrów spalone na dystansie 180 km. Średnia prędkość w ruchu mieszanym wyszła mi na poziomie 55 km/h, a komputer pokładowy wskazał średnie zużycie paliwa na poziomie 6,7 l/100 km... Zaraz zaraz, 16 / 1,8 = 8,9 l/100 km, a to ponad 2 litry więcej niż wskazania auta i blisko 4 litry więcej od danych WLTP. Skąd więc te różnice? Otóż WLTP dla hybrydy bierze pod uwagę maksymalne wykorzystanie energii elektrycznej, co jak wspomniałem przy odpowiednim traktowaniu auta pozwoli nam spokojnie przejechać kilkanaście, czy może nawet i powyżej 20 kilometrów nie zużywając przy tym ani grama benzyny. Po drugie auto waży swoje i ma spore rozmiary. Mam tu na myśli większy opór powietrza stawiany przez większą powierzchnię czołową podwyższonego auta oraz większe opory toczenia wynikające z zastosowanych dużych kół, a zwłaszcza ich szerokości. Po prostu coś za coś. Ciekaw jestem ile w podobnych warunkach spaliłoby benzynowe 140 TCe. Może uda mi się to kiedyś zweryfikować.

Jeśli chodzi o asystentów jazdy, to Arkanę wyposażono w systemy bezpieczeństwa takie jak: aktywny tempomat, asystent pasa ruchu (lane assist), ogranicznik prędkości współpracujący z systemem odczytującym ograniczenia prędkości ze znaków drogowych, asystenta martwego pola (blind spot) czy system wspomagający nagłe hamowanie w przypadku gdy ktoś lub coś wtargnie nam przed auto. Za dodatkową opłatą 2 500 PLN możemy mieć system Easy Pilot, czyli asystenta jazdy w korku i na autostradzie, który działa do prędkości 160 km/h.

Jak już wspominałem w standardzie Intens mamy kamerę cofania z czujnikami parkowania, a także systemem wspomagającym wyjazd tyłem z miejsca parkingowego. W tym konkretnym egzemplarzu znalazł się również system Easy Parking, który wyręcza nas w parkowaniu (oczywiście dostępny za dodatkową opłatą).

Systemem charakterystycznym dla aut Renault jest monitorowanie odległości od poprzedzającego nas auta, p której jesteśmy informowani w bardzo intuicyjny sposób. System podaje ją w sekundach i okrasza kolorową poświatą nawiązującą do kolorów sygnalizacji świetlnej. Jeśli widzimy kolory zielony to zachowujemy odpowiedni dystans od auta poprzedzającego nas. Jeśli kolor jest żółty, to raczej trzymamy się za blisko, a czerwony daje nam znak, że powinniśmy czym prędzej „zejść komuś z ogona”. Proste i czytelne zarazem, czyli tak, jak być powinno.



5. Podsumowując:

Arkana może się podobać i rzeczywiście wygląda na droższą niż jest w rzeczywistości. Jak jest jednak naprawdę jeśli chodzi o kwestie finansowe?

Ceny Arkany kształtują się następująco: hybryda 145 kosztuje w podstawie Zen 122 000 PLN, poprzez 133 000 PLN za testowany Intens, aż do 145 000 PLN za topowe R.S. Line. Jest to zawsze o 8 000 PLN więcej od wariantu z benzynowym silnikiem 140 TCe. Są to ceny obowiązujące na początku 2022 roku.

W tym konkretnym egzemplarzu możecie zobaczyć dodatki w postaci podstawowego pakietu zimowego, w skład którego wchodzą podgrzewane przednie fotele i kierownica, za który trzeba zapłacić 1 200 PLN, pakiet Easy Parking za 1 500 PLN, czarny dach za kolejne 1 500 PLN oraz dojazdowe koło zapasowe kosztujące w sumie niewiele, bo tylko 700 PLN. Wraz ze specjalnym kolorem wycenionym na 3 400 PLN cena prezentowanego auta rośnie do nieco powyżej 141 000 PLN.

Co warto dokupić z listy dodatków? Na przykład pakiet Easy Parking rozbudowany o kamery 360 stopni za 3 500 PLN i dach panoramiczny (niestety tylko nad przednimi fotelami) za 4 000 PLN. Z tymi dodatkami cena hybrydowej Arkany osiąga pułap 150 000 PLN. Czy to dużo? I tak, i nie. Gdybyśmy mieli tu na myśli klasycznego SUVa (nie sądziłem, że kiedyś użyję takiego określenia) to kwota ta byłaby jak najbardziej akceptowalna. Jeśli jednak weźmiemy pod uwagę, że to nieco nadmuchany, ale wciąż kompakt, który funkcjonalnością pod wieloma względami ulega typowemu kombi, cena ta może wydawać się nieco za wysoka. Bo w końcu uroda to nie wszystko.

Samochód został mi udostępniony przez ADD Motor z Wrocławia w ramach akcji „Twoje 24 h z hybrydą Renault”. Więcej zdjęć znajdziecie na Facebooku i Instagramie, a filmową prezentację auta na YouTube.



środa, 16 lutego 2022

Nr 56: 2021 Citroen C4 1,2 PureTech 155 S&S EAT8 Shine

W poszukiwaniu swojej filozofii

Na początek proponuję małą gimnastykę Waszej pamięci. Przypomnijcie sobie, jakie kompaktowe Citroeny mieliśmy w przeszłości.

Osobiście zacząłbym od ZX-a, który w zasadzie niczym szczególnym się nie wyróżniał, no może prócz eleganckimi i opływowymi jak na owe lata liniami. Potem była Xsara celująca bardziej w auta typu liftback i będąca w pewnym sensie pomniejszoną Xantią. Po niej przyszło udziwnione, „butlonose” C4 z nieruchomym środkiem kierownicy, z czym kojarzymy właśnie „cytryny” z początku XXI wieku. Drugie C4 ponownie się uspokoiło, próbując naśladować wzorzec w swojej klasie, jakim bez wątpienia jest Golf od Volkswagena. Jednocześnie z drugą generacją C4 na rynek trafiły jego mutacje w postaci bardziej „trendy & fancy” DS4 oraz podniesionego Aircrossa (widziałem może ze dwa takie na ulicy). Jednak dopiero z kolejną generacją kompaktowych Citroenów przyszedł czas na przysłowiowe „wow” ponieważ na rynek trafił C4 Cactus ze swoimi słynnymi dmuchanymi odbojami po bokach nadwozia. Niestety stracił je wraz z głębokim liftingiem przeprowadzonym w 2017 roku. Niestety wraz z Airbumpami autu zabrano również cały jego urok, a design tyłu zaczął przypominać zafrapowane linie Seata Altea XL. Dlatego też styliści i inżynierowie Citroena zakasali rękawy i w 2020 roku pokazali coś, o czym chciałbym Wam teraz nieco więcej opowiedzieć. Chodzi o crossoverowate (z góry przepraszam za to spolszczenie) C4 całkiem nowej generacji.

1. Czym jest?

C4 to nic innego jak kompaktowe auto spod znaku dwóch szewronów. Czy do końca jest to jednak pełnoprawny kompakt? Zacznijmy od tego, że już Cactus nie był nim w 100% i lokował się gdzieś poniżej średniej rynkowej. Co prawda sam Citroen twierdzi, że C4 jest godnym spadkobiercą bogatej, 92-letniej historii kompaktowych modeli tej marki i od 1928 r. powstało już 10 generacji, wyprodukowanych w łącznej liczbie 12,5 mln egzemplarzy, ale czy tak jest naprawdę?

Otóż nowe C4 zbudowano na platformie CMP, która znalazła szerokie zastosowanie w gamie PSA, całego koncernu Stellantis, jak i chińskiego Dongfenga. Co ciekawe C4 dzieli ją właśnie z takimi znanymi nam już szerzej autami jak DS3 Crossback, Pug 208 i 2008, czy też Oplem Corsa i Mokka. Tak więc w błędzie jest ten, kto w C4 widzi bliźniaka nowego 308, DS4 i Astry L. Może to się wydawać nieprawdopodobne, ale auta te są o numer większe od naszego bohatera.

Pomimo iż Citroen jest marką francuską, to C4 produkowane jest w hiszpańskiej fabryce koncernu w Villaverde, ale to chyba nie powinno nas szczególnie dziwić ponieważ Stellantis, którego jednym z filarów jest PSA, a co za tym idzie również Citroen to prawdziwy globalny koncern motoryzacyjny.

2. Jak wygląda?

Jak już wcześniej wspomniałem najnowsza generacja C4 nie jest typowym subkompaktem zbudowanym według starej szkoły, a crossoverem idealnie wpisującym się w obecne trendy rynkowe.

Wygląd tego auta znajdzie zapewne tyle samo wielbicieli, co przeciwników, ale na pewno nikt nie przejdzie obok niego obojętnie i chyba o to właśnie chodził. Z daleka widać, że to Citroen chociażby po dużych szewronach na przedzie i tyle auta. Nie da się ukryć, że nowe C4 udanie kontynuuje stylistyczną odmienność tego francuskiego producenta.

Generalnie przód C4 przypomina nieco buldoga z dolną wargą zaciągniętą trochę wyżej niż wynikałoby to z urody tej rasy psów. Spójrzcie tylko sami.

Z tyłu również dużo się dzieje, zarówno pod względem designerskim, jak i czysto estetycznym. C4 ma bowiem całą masę przenikających się krawędzi, dzieloną w poziomie tylną szybę i światła przywodzące mi na myśl dwa nie do końca poprawnie złączone ze sobą klocki pewnego producenta z Danii. Do tego spod tylnego zderzaka wystają dwie cieniutkie rurki układu wydechowego, które delikatnie mówiąc nie wyglądają zbyt atrakcyjnie i moim zdaniem można je było równie dobrze zastąpić rasowymi... atrapami.


Aha, jeśli chodzi o dzieloną tylną szybę to pamiętam raptem kilka aut z takim rozwiązaniem: Hondę CRX, Mitsubishi Eclipse Cross i Pontiaca Aztec. Czy gdzieś jeszcze możemy odnaleźć coś takiego? Czekam na Wasze typy.

Zdecydowanie podobać się może za to kolor Brun Caramel (brązowy karmel) na jaki pomalowano ten konkretny egzemplarz C4. Jest to tak zwany kolor premierowy, w którym pokazano auto podczas pierwszych sesji podczas debiutu w prasie i internetach. Do tego mamy czarne obudowy lusterek bocznych i środkowy element tylnego zderzaka w kolorze Noir Obsidien oraz szare ramki halogenów (kolor Gris). Poziom wyposażenia Shine zapewnia nam ponadto przyciemniane tylne szyby i chromowaną listwę biegnącą wzdłuż dolnej krawędzi bocznych okien. Muszę przyznać, że wszystko to razem sprawia, że topowe C4 wygląda naprawdę atrakcyjnie jeśli chodzi o wygląd zewnętrzny.



Wspomniane lusterka boczne mają ciekawy, lekko pofalowany kształt i po chwili zastanowienia doszedłem do wniosku, że podobny patent możemy znaleźć (werble) w Pagani Huayra. Wbrew obecnym trendom są one przytwierdzone do słupka A, a nie wyrastają z powierzchni bocznej drzwi przednich.

W nowym C4 od Citroena mamy w pełni LED-owe oświetlenie: z przodu EcoLED i dzienne V-LED, a z tyłu 3D LED. Wnętrze również podświetlono w 100% LED-owo. Dzienne światła V-LED mają nawiązywać do szewronów z logo Citroena, ale tak naprawdę tworzą wspólnie symbol X, który możemy jednocześnie odnieść do oznaczeń nadawanych crossoverom właśnie. Nie wiem, czy był to zamierzony zabieg, ale muszę przyznać, że sprytnie to sobie ktoś obmyślił.


Koła mają średnicę 18 cali, aluminiowe felgi to wzór Aeroblade, a opony Michelin mają rozmiar 195/60. W połączeniu z prześwitem równym 156 mm daje to wrażenie zdecydowanie wyższego posadowienia kabiny pasażerskiej, chociaż samo nadwozie nie jest przesadnie wysokie. Może to sprawiać wrażenie pewnej „czołgowatości” C4, co również nadaje mu pewnego uroku. Oto podstawowe wymiary i masy Citroena C4: długość 4360 mm, rozstaw osi 2670 mm, szerokość 1834 mm (z lusterkami 2032 mm), wysokość 1520 mm, masa własna 1300 kg, masa dopuszczalna 1760 kg.


3. Jakie ma wnętrze?

Wnętrze C4 w tonacji Metropolitan Grey może się podobać. Szara tkanina spotyka się na fotelach i tylnej kanapie z czarnym obiciem imitującym skórę. Niestety prawdziwa skóra, wciąż tylko na części elementów tapicerowanych jest płatną opcją nawet w najwyższym poziomie wyposażenia i podnosi cenę auta o dobre kilka tysięcy złotych.


Górne powierzchnie deski rozdzielczej mają fakturę, która w powiększeniu znów nam przypomina szewrony Citroena właśnie. Schowek ulokowany w desce rozdzielczej przed pasażerem jest bardzo głęboki i ciężko jest wręcz dosięgnąć drobnostkę, która wpadnie nam na same jego dno. Powyżej klasycznego schowka znajdziemy jeszcze dodatkową, bardzo fajną szufladę mieszczącą spokojnie gruby notes formatu A4, a jeszcze wyżej wysuwany uchwyt na tablet. W sumie to szuflada poniżej może być idealnym miejscem do przechowywania tabletu w czasie gdy opuszczamy auto, chociażby po to żeby ukryć go przed oczami amatorów cudzej własności.




W dolnej części konsoli środkowej znajdziemy aż dwie półki: jedną na telefon, a drugą na portfel. Układ prawie idealny. Po bokach górnej półeczki ulokowano dwa gniazda USB dwóch różnych typów. Idąc dalej, pomiędzy fotelami trafiamy na dosyć dużą powierzchnię wykończoną w tak zwanym piano dekorze, która okala między innymi cupholdery ukryte pod roletką. W podłokietniku zaś znajdziemy kolejny, niezbyt duży tym razem schowek.


Ekran zastępujący klasyczne zegary ma tylko 5,5", ale o dziwo to w zupełności wystarcza. Poza tym po jego bokach mamy ciekawe ambientowe podświetlenie, które w fajny sposób podkreśla jego trójwymiarowość (chociaż w sumie jest płaski). Centralny ekran dotykowy ma za to rozmiar 10" i jest bardzo szeroki. Pokrętło regulacji głośności i włączania radia umieszczono po stronie pasażera, praktycznie na granicy zasięgu prawej ręki kierującego i wcale nie jest to złośliwość lub nieprzemyślane działanie speców od ergonomii. Po prostu kierowca powinien obsługiwać system audio przyciskami na kierownicy bez odrywania od niej rąk, a pokrętło pozostawiono do dyspozycji pasażera podróżującego na fotelu obok. Sprytne, prawda?



W ustawieniach systemu możemy sobie wybierać pomiędzy trzema motywami kolorystycznymi: czerwonym, szaroniebieskim i karmelowym. Wiecie, który wybrałem? Oczywiście najbardziej pasujący do koloru nadwozia.

Jeśli chodzi o wyposażenie, które znajdziemy we wnętrzu C4 to można zaryzykować stwierdzenie, że mamy tu prawie wszystko, czego nam potrzeba:

- head-up display na wysuwanej szybce,

- nawigację od TomTom,

- Android Auto i Apple CarPlay,

- USB typu A i C oraz gniazdo 12V dla pasażerów przednich foteli,

- z tyłu niestety tylko 1x USB typu A,

- pełny Keyless (wsiadasz i jedziesz),

- automatyczną klimatyzację dwustrefową z filtrem węglowym,

- podgrzewane fotele z przodu, lusterka boczne, kierownicę i przednią szybę, która notabene odmraża się bardzo szybko i skutecznie.


W tylnej kanapie znajdziemy podłokietnik z dwoma cupholderami i wnęką na telefon. Skrywa on również otwór łączący przestrzeń bagażową z wnętrzem auta, przez co możemy w C4 przewozić również dłuższe przedmioty.



Sam bagażnik ma stosunkowo ustawny kształt i oferuje nam od 380 do 1250 litrów, podwójną podłogę, a pod nią zestaw naprawczy. Niestety dojazdówki, a co dopiero koła zapasowego z prawdziwego zdarzenia w nowym C4 nie uświadczymy.



Wsiadając do C4 zwróciłem jeszcze uwagę na fakt, że podobnie jak w większych SUV-ach tutaj również mamy drzwi zasłaniające swoją dolną powierzchnią progi auta. Zabezpiecza to nasze nogawki przed pobrudzeniem, ale z drugiej strony w „płetwie” powstającej wzdłuż dolnej krawędzi drzwi zbiera się cały brud, co mówiąc wprost nie wygląda zbyt estetycznie.


4. Jak jeździ?

Silnik 1,2 PureTech rozwija moc 156 KM przy 5500 obr./min. i maksymalny moment obrotowy 240 Nm przy 1750 obr./min. oraz spełnia wymagania normy Euro 6.3. Współpracuje on z 8-biegową przekładnią automatyczną z możliwością sekwencyjnej zmiany biegów łopatkami przy kierownicy i muszę przyznać, że kooperacja ta nawet im wychodzi.


Z systemów wspierających kierowcę w czasie jazdy, które wchodzą w skład trzeciego, najwyższego wśród dostępnych pakietów bezpieczeństwa w C4 należy wspomnieć o:

- adaptacyjnym tempomacie Stop & Go z inteligentnym ogranicznikiem prędkości,

- monitorowaniu niekontrolowanego przekraczania pasa ruchu (Lane Assist),

- monitorowaniu martwego pola (Blind Spot Assist),

- monitorowaniu stopnia skupienia kierującego z bardzo czułym sensorem utrzymywania dłoni na kierownicy (zalecam co jakiś czas, chociażby dla poprawy krążenia mocna ją ścisnąć, wtedy system uzna, że z Wami wszystko OK i nie będzie zwracał na siebie naszej uwagi brzęczeniem),

- automatycznych światłach drogowych (High Beam Assist), które w moim odczuciu nieco zbyt późno wykrywają auta nadjeżdżające z drogi poprzecznej,

- rozpoznawaniu znaków ograniczenia z rekomendacją dopuszczalnej prędkości na zestawie wskaźników oraz ostrzeganiu o fotoradarach (oczywiście tylko wtedy gdy poprzedza je odpowiedni znak),

- systemie wspomagania awaryjnego hamowania gdy pieszy lub rowerzysta wtargnie nam przed auto,

- czujnikach parkowania z przodu i z tyłu wraz z kamerą cofania 180º, która zapamiętuje otoczenie fragmentu drogi pokonanego tyłem.

Ciekawostka – elektryczny hamulec postojowy w C4 mocno trzyma auto dopóki nie zamkniemy dobrze wszystkich drzwi. Wiem, że inni producenci również stosują to rozwiązanie, ale w Citroenie to naprawdę działa zero-jedynkowo i czasem człowiek aż musi się chwilę zastanowić i odpowiedzieć sobie na pytanie: o co mu chodzi. No i ta chwila nie może być za długa, bo w tym czasie system cały czas sygnalizuje nam swój sprzeciw denerwującym i świdrującym uszy sygnałem dźwiękowym.


Ponieważ Citroen słynie z komfortowego zawieszenia, w C4 możemy spotkać… Nie, hydropneumatyki w nim już nie spotkamy. Mamy w zamian tak zwane pseudo MacPhersony z przodu i belkę skrętną z tyłu, ale dodatkowo przy wszystkich czterech kołach zastosowano system progresywnych ograniczników hydraulicznych. Odpowiadają one za poprawę tłumienia w końcowych fazach rozprężania i sprężania, zwłaszcza w momentach nagłego i dużego skoku zawieszenia. Brzmi to może trochę zawile, ale naprawdę sprawdza się w codziennym użytkowaniu, zwłaszcza na naszych szczególnie wymagających drogach.

Osiągi według danych producenta to: prędkość maksymalna 208 km/h, przyspieszenie 0-100 km/h w 8,5 sekundy, zużycie paliwa w cyklu mieszanym 6 l/100 km, emisja CO2 134-136 g/km. Przy zbiorniku paliwa o objętości 50 litrów powinno nam to starczyć na nieco ponad 800 kilometrów. Przynajmniej w teorii.

Auto trafiło w moje ręce z przebiegiem niespełna 5000 km i dołożyłem mu kolejne 231 km, w czasie których zużyło ono 19 litrów paliwa, co daje nam średnią na poziomie 8,2 l/100 km. To kolejny przykład, że informacje podawane przez producenta rozjeżdżają się z rzeczywistym zapotrzebowaniem na paliwo o jakieś 2 litry. Oczywiście w czasie normalnego użytkowania mało kto będzie trzymał się wytycznych WLTP, ale myślę, że już bez emocji i próbowania auta w różnych warunkach drogowych ten litr na setkę dałoby się spokojnie urwać z uzyskanego przeze mnie wyniku.

5. Podsumowując:

Koszt specyfikacji widocznej na zdjęciach to 122 500 PLN, ale wyjściowo Shine z najmocniejszym silnikiem możemy mieć za cenę 118 000 PLN (stan na styczeń 2022). Shine to jednocześnie najwyższy poziom wyposażenia Citroena C4, a podstawowym jest Live Pack, który w najsłabszej wersji silnikowej o mocy 100 KM kosztuje wyjściowo 81 800 PLN.

W naszym konkretnym wypadku cenę auta podniósł karmelowy kolor (+ 2 500 PLN) oraz podgrzewane fotele, kierownica, lusterka boczne i przednia szyba (+ 2 000 PLN). Co warto dokupić z listy dodatków? Chociażby dach panoramiczny za 3 400 PLN, kamery 360 stopni za 1 300 PLN, czy wbudowany w lusterko wsteczne rejestrator jazdy również za 1 300 PLN.

Co mógłbym powiedzieć na podsumowanie mojej przygody z nowym C4? Tyle, że Citroen nadal nie wychodzi z formy i stara się produkować auta inne niż inni, czego C4 jest bardzo dobrym przykładem. Owszem, prawie każdy producent ma obecnie w swojej ofercie crossovery segmentów B i C, a także coraz więcej z nich przybiera usportowioną sylwetkę z dachem opadającym jak niegdyś w liftbackach, więc teoretycznie Citroen na tym tle nie powinien się wyróżniać. Mamy tu jednak uroczą „mordkę”, tył niczym szczerząca zęby bohaterka japońskiej anime, a pomiędzy nimi kawałek całkiem fajnego i dobrze wykonanego auto. Oczywiście „golasa” kupimy już za nieco powyżej 80 kPLN, ale nie łudźmy się, że będzie on miał tyle uroku co prezentowana topowa specka. Z drugiej jednak strony, czy >120 kPLN za auto stojące na granicy segmentów B i C to nie jest jednak nieco za dużo? Oceńcie sami.

Samochód pochodził z floty wypożyczalni Fleet Center. Więcej zdjęć C4 znajdziecie na Facebooku i Instagramie, a film na Youtube.