Jedziemy na Warszawę
Po dwóch latach przerwy postanowiłem pojawić się ponownie na imprezie EV Experience, która po raz trzeci odbyła się na Torze Modlin i organizowana jest przez EV Klub Polska oraz PSNM (Polskie Stowarzyszenie Nowej Mobilności). Już na wstępie wyjaśnię, że za krótki jestem żeby dostać się na dzień prasowo–influencersko–branżowy (mimo iż zawodowo siedzę w elektromobilności dosyć głęboko), więc do dyspozycji została mi sobota, czyli dzień dla tak zwanej publiczności (w dosłownym znaczeniu, ale o tym później).
Mimo wszystko, pełen nadziei na poznanie nowości jakie przyniósł ostatni czas i wypróbowanie przynajmniej kilku nowych aut na torach próbnych, których tym razem przygotowano bodajże siedem, z częściowo znaną już mi ekipą wyruszyliśmy skoro świt z Dolnego Śląska w okolice stolicy.
Żeby już w czasie drogi wczuć się w klimat elektrycznej motoryzacji, za transport posłużył nam elektryczny MG4 w wersji Long Range. O samym aucie nie napiszę Wam zbyt wiele ponieważ nie miałem okazji go przetestować, a jeden z dwóch krajowych przedstawicieli ignoruje moje dotychczasowe próby kontaktu. OMG!
Dodam tylko, że nie będąc „na smyczy” żadnego z wystawców mogłem oddać się swobodnej i trzeźwej ocenie tego co zobaczyłem na miejscu. Droga w obie strony, naznaczona przerwami na ładowanie auta i żołądków, minęła nam bardzo przyjemnie, co jest oczywiście zasługą ekipy zgromadzonej na pokładzie chińskiego elektryka znamienitej brytyjskiej marki...
Po małym zatorze wynikającym z robót drogowych na obrzeżach Kampinoskiego Parku Narodowego, krótko po godzinie rozpoczęcia imprezy udało nam się dotrzeć w okolice modlińskiego lotniska, gdzie znajduje się Tor Modlin. Tutaj doznałem pierwszego zaskoczenia. Organizatorzy przygotowali spory parking na trawie, którego ewidentnie brakowało mi podczas pierwszej edycji (moją relację znajdziecie tutaj). Nie wiem jak było przed rokiem, dlatego wszystkie swoje porównania będę odnosił właśnie do pierwszej odsłony eventu EV Experience. Co ciekawe, pomimo iż impreza trwała już w najlepsze, to wspomniany parking był zapełniony w kilku procentach swojej powierzchni. Owszem, potem było nieco lepiej, ale mniejsze zainteresowanie dało się odczuć podczas całego dnia dla publiczności.
Tuż po przybyciu wykonaliśmy szybki rekonesans i rozpoznanie, żeby zobaczyć co ciekawego przygotowano na statycznych ekspozycjach. Po jakiejś godzinie wrócimy do auta, żeby wziąć udział w dorocznej paradzie wzdłuż nitki Toru Modlin, po której w zasadzie mogliśmy wracać do domu. Dlaczego? O tym za chwilę.
Najpierw jednak sama parada, która ograniczyła się do podwójnego przejazdu nitką toru z postojem wzdłuż linii startu-mety celem zrobienia fajnych ujęć z drona. Co mi rzuciło się w oczy podczas tej parady? Połowa aut klubowiczów i entuzjastów to były Tesle, z czego 3/4, czy może nawet 4/5 było w kolorze białym (zieeew).
Kto wystawiał się na EV Experience? Oprócz producentów wszelkiego rodzaju oprzyrządowania i koncernów paliwowych (u tego z głową orła w logo rozdawano napoje w puszkach za free), w centrum moich zainteresowań znaleźli się producenci aut o napędzie elektrycznym.
Po pierwsze Europa
Audi pokazało fantazyjne oklejonego e-trona GT i bardziej poważne Q8 e-tron, oba wkomponowane w pawilon EkoEnergetyki, wokół którego kręciły się całkiem fajne hostessy (tak wiem, miało być o samochodach). Tuż obok można było podziwiać odgrodzone od gawiedzi klasyczne Porsche 911 przerobione na elektryka (o nie!). Moje zdanie na ten temat jest niezmienne od lat i brzmi mniej więcej tak: co wyszło jako spalina, niechaj takową odejdzie z tego świata.
BMW, a w zasadzie jego stołeczny przedstawiciel pokazał praktycznie premierowe i5 w Touringu oraz nową odsłonę MINI Coopera. Były również elektryczne motocykle z logo wirnika, ale ten typ sprzętów jest raczej poza obszarem moich zainteresowań.
Z cięższych sprzętów DAF pokazał swoje XD (tak jest, sami sobie taką nazwę wybrali) w wersji Electric, Mercedes elektrycznego Sprintera, a Iveco eDaily w wersji blaszanego furgonu i z zabudową w formie boxa izotermicznego.
To tyle jeśli chodzi o Stary Kontynent. Owszem, większy przegląd producentów i modeli na prąd znaleźć można było wśród aut podstawionych do jazd próbnych o czym napiszę za chwilę, bo najpierw reprezentacja...
z Dalekiego Wschodu...
ale tego nam bliższego, czyli z Korei i Japonii.
Hyundai po hucznej premierze na Poznań Motor Show, również na Tor Modlin przywiózł swojego Ioniqa 5 w wersji N.
KIA pokazała nieco więcej modeli, bo do dyspozycji oglądaczy i wsiadaczy oddano Niro EV, EV6 i mega-SUV-a EV9 w fikuśnym oklejeniu, również znanym wcześniej z targów w Poznaniu.
Nissan zaprezentował specjalną odmianę swojego modelu Ariya (taką wzmacniana, wzbogaconą, czy coś w ten deseń) w pięknie mieniącym się w majowym słońcu czarnym kolorze, który był czarnym tylko na pierwszy rzut oka.
SsangYong, lub jak kto woli KG(bez H)M pokazał i udostępnił do testów swoją nowość, czyli Torresa EVX.
Subaru posadziło świnkę na leżaczku, a tuż obok pod namiotem zaparkowało Solterrę (chociaż tutaj bardziej by się spodziewał jakiejś leśniczówki).
Toyota nie miała swojego namiotu, ale gdzieś tam przed oczami mignęła mi be-Zetka na jazdach próbnych oraz stojące w rządku z innymi autami, pozamykane w... wodorowe Mirai. Obok Mirai stało jeszcze Volvo EX40 (po liftingu nazwy), Mercedes eCitan (lepiej urodzony brat kangura), Hyundai Ioniq 6, BMW i5 (tym razem w sedanie) i Mercedes EQE SUV. Przynajmniej było można sobie na nie popatrzeć i o ile mogę rozumieć, że po dniu "prasowym" brakło w Mirai wodoru, to nijak nie potrafię sobie wytłumaczyć faktu "wyłączenia z użytkowania" pozostałych z wymienionych tutaj aut. Tymczasem...
zza Wielkiego Muru
...dotarły do nas takie marki jak MG, BYD, Maxus i... Tesla, a jakże.
BYD (Build Your Dreams) pokazał model Seal, którym nawet próbował zdobyć laur COTY w bieżącym roku, ale zbytnio mu to nie wyszło. Drugim eksponowanym autem był SUV Seal U, czyli elektryk, któremu zapomniano zamontować frunka pod maską, zostawiając miejsce dla... hmm, rodzinki łasic?
Wiem, że to nie ładnie, ale kontemplując urodę i jakość wykonania „biłajdi” podsłuchałem mimowolnie rozmowę zainteresowanej SUV-em osoby i doradcy w firmowym t-shircie (Polaka, bo przedstawiciele z kraju pochodzenia marki przez większość czasu zapatrzeni byli w ekrany swoich laptopów, pewnie śledząc jak im słupki rosną). Na pytanie, czy ośmioletnia gwarancja obejmuje wszystkie podzespoły odpowiedź była w stylu „raczej tak”. No więc raczej, to warto sobie sprawdzić polisę gwarancyjną na stronie producenta, żeby jednak wiedzieć o czym się mówi. Ja rozumiem, że to zupełnie nowa marka i nowy produkt na naszym rynku, ale osoby prezentujące te samochody na evencie skierowanym do potencjalnych klientów powinny być pewne tego co mówią i przekazywać informacje w sposób rzetelny. To chyba nie jest aż tak wiele, prawda?
No dobrze, Maxus pokazał się z SUV-em Euniq 6 o urodzie misia pandy ze zmrużonymi oczkami, mało urodziwym dostawczakiem e-Deliver 3 i trochę bardziej atrakcyjnym dla oka, większym eDeliver 7 z takimi małymi uroczymi wycięciami w atrapie chłodnicy w kształcie skrzyneczek.
Brytyjska marka z wieloletnią tradycją, jaką bez wątpienia jest MG pokazała swojego (póki co) jedynego elektryka, czyli kompaktowe MG4, również w wersji Xpower, czyli tej wzmocnionej. Podobno strach go dawać ludziom na testy, taki z niego diabeł wcielony. Może też z tego właśnie powodu eksponowany egzemplarz miał kolor czarny.
Był też Voyah, a w zasadzie Dongfeng ze swoim SUV-em klasy premium (?!), w aż w trzech egzemplarzach. Pisałem o nim więcej w relacji z Poznań Motor Show, do której w tym miejscu chciałbym Was odesłać.
No i w końcu Tesla z mniejszym w gamie crossoverem „sympatycznie” nazwanym Y. Z tego co wiem „igreki” przyjeżdżają do nas z Berlina, a „trójki” to wciąż made in China, więc w sumie może nie powinienem tak jednoznacznie przyklejać Tesli do tej części przeglądu marek obecnych na EV Experience. Faktem jest to, że w końcu mamy oficjalne przedstawicielstwo tej marki w naszym kraju.
Jeśli chodzi o Teslę, to GreenCell ponownie pokazał swoją wyczynową „trójkę” w dużym „preformensie” i chyba również eSkę, tak jakoś przy okazji.
Co z tymi jazdami?
Ano nic. Wśród 7 torów udało mi się dostrzec cały przegląd aut EV. Organizatorzy dumnie wspominali przed eventem o zgromadzeniu stu aut do przetestowania. Wśród „dostępnych” aut zauważyłem Audi Q4 e-Tron i Q8 e-Tron, BMW iX1, iX3, i4, i7 i iX, BYD Dolphin, Seal i Seal U, Fiat 500e i 600e, Ford Mustang Mach-e, Hyundai Kona EV i Ioniq 6, Jeep Avenger, KIA Niro EV, EV6 i EV9, Maxus eDeliver 3, eT90 i Mifa 9, Mercedes EQE, EQV, elektryczne Actrosy i eCantery, Nissan Ariya, Renault Scenic, SsangYong Torres EVX, Subaru Solterra, Tesla Model 3 i Y, Toyota bZ4X, VW ID.4 UD.5 i ID.7, Volvo EX30, Voyah Free. Zapewne to nie wszystkie z samochodów, ale te udało mi się dostrzec na własne oczy.
No dobrze, a czym udało mi się tego dnia przejechać? Ano niczym. Dlaczego? Ponieważ zamiast znanego z pierwszej edycji rezerwacji slotów poprzez aplikację, tym razem zdecydowano się na użycie aplikacji tylko do... podpisania dokumentów niezbędnych do tego żeby usiąść za kierownicą. Potem trzeba było się pokornie ustawić w kolejce i czekać na swoją kolej. Z tego co wiem, takie samo rozwiązanie zaproponowano już rok wcześniej i niektórzy odwiedzający ten event w tym roku wręcz odpuścili sobie jakiekolwiek jazdy i odwiedzali Tor Modlin przy tak zwanej okazji.
Jak się okazało, nawet najbardziej oddalony, najwolniejszy off-roadowy tor z najmniejszą ilością kolejkowiczów wymagał odstania godziny w oczekiwaniu na swoją przejażdżkę. Najlepsze było to, że problemem nie były samochody, których przygotowano naprawdę dużo (patrz wyżej). Na wspomnianym torze były aż 6 modeli, ale w jazdach brały udział tylko 2 ze względu na brak instruktorów, którzy towarzyszyli zainteresowanym w jazdach. Nie znaczy to wcale, że personelu było mało, po prostu tylko część ekipy z firmowymi koszulkami wsiadało do aut. Część obsługi albo siedziała w namiotach zbierając aplikacje chcących się przejechać, albo oddawała się na przykład dyskusjom z piękniejszą płcią reprezentującą wystawców.
To ja już podziękuję
Po jakichś 3 - 3,5 godzinach od przybycia postanowiliśmy się ewakuować z imprezy ponieważ sens przebywania tam dalej po prostu się wyczerpał. Odnoszę wrażenie, że event ten stał się czymś na kształt kółka wzajemnej adoracji, nastawiając się na dzień pierwszy, ten zamknięty i dostępny tylko dla zaproszonych gości. Dzień drugi natomiast miał na celu podreperować budżet imprezy. Gdyby nie fakt, że ekipa współtowarzyszy wyjątkowo dopisała, a pogoda tego dnia była naprawdę ładna, nie zaliczę go do jednoznacznie straconego, ale za rok event EV Experience z całą pewnością ominę szerokim łukiem. Wszak obejrzeć sobie auto mogę przecież u każdego dealera.
Więcej zdjęć z EV Experience 2024 znajdziecie na Facebooku i Instagramie.