Nie jesteś sam
Pamiętacie jeszcze prospekty samochodowe? Dzisiaj praktycznie już ich nie ma, a nawet jeśli są, nie wzbudzają tyle emocji co kiedyś. W latach 80. i 90. ubiegłego wieku stanowiły one okno na świat motoryzacji każdego jej miłośnika. Chyba każdy fan samochodów, któremu przyszło dorastać w tamtym okresie miał z nimi swój mniejszy lub większy epizod. Sam zbierałem je namiętnie. Na czoło prospektowej perfekcji wysunął się bez wątpienia Volkswagen, oferując serię naprawdę „tłustych” folderów z pięknymi zdjęciami i dużymi rozkładówkami, a cechą wspólną była okładka prezentująca połowę przodu danego modelu. Oczywiście w natłoku popularnych Polo, Golfów, Passatów, Sharanów i Transporterów, prawdziwą dumą w każdej szanującej się kolekcji stawały się białe kruki limitowanych edycji oraz mniej znanych modeli, najczęściej niedostępnych na polskim rynku.
Takim modelem było Taro, czyli nie licząc pierwszej generacji Caddy, jedyny pickup w ofercie Volkswagena, produkowany w latach 1989-1997. O ile podstawowe Taro nie wzbudzało aż tyle emocji, przypominając nieco meksykańskie pickupy Nissana i Mazdy ze zbyt małymi kołami, o tyle wersja 4x4 to już było coś przez naprawdę duże „C”.
Taro, mimo iż produkowane w Hanowerze, było technicznie spokrewnione z Toyotą Hilux i nikt się specjalnie z tym nie krył. Prawdą jest, że jeśli przychodzi nam korzystać z czyjegoś doświadczenia to warto wybierać tych najlepszych. Niestety wraz z zakończeniem tej współpracy, Volkswagen wycofał się z rynku pickupów na dobre kilkanaście lat, zostawiając pole do popisu wspomnianej już Toyocie, Nissanowi, Isuzu, czy Fordowi.
Po okresie posuchy przyszła jednak era Amaroka, którego pierwsza generacja zadebiutowała w 2010 roku. Tym razem był on własną konstrukcją Volkswagena, a za jego stylistykę odpowiadał słynny i naprawdę utalentowany Walter de Silva. Jako że w tej klasie pojazdów czas płynie nieco wolniej, Amarok drugiej generacji został pokazany dopiero w 2022 roku i stał się konstrukcyjnym krewniakiem Forda Rangera. Chociaż prawdę mówiąc, wcale tego po nim nie widać.
Drugie wydanie Amaroka produkowane jest w Pretorii w RPA i w parze z Fordem pełni rolę tego bardziej eleganckiego. No i na koniec tego wstępniaka słowo na temat jego nazwy. Amarok w języku Inuitów oznacza bowiem wilka arktycznego, co jest oczywiście nawiązaniem do Wolfsbuga, niemieckiego miasta, w którym mieści się siedziba koncernu Volkswagen.
Ale z ciebie macho!
No właśnie, wygląd to mocna strona Amaroka. W moje ręce trafiła topowa specyfikacja Aventura w pięknym kolorze Mid Blue, dostępnym tylko w tej wersji. Jest jeszcze czarny Midnight i koniec, inne kolory dostępne są w niższych poziomach wyposażenia. Amarok wygląda monumentalnie i to w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Nie jest ociężały, a raczej solidny, godny zaufania, taki pewniak, na którego można liczyć już od pierwszego spojrzenia, zawsze i wszędzie.
Topową Aventurę najłatwiej rozpoznamy po sportsbarze optycznie przedłużającym kabinę, ba którym umieszczono logo nawiązujące kształtem do róży wiatrów. Sportsbar jest bardziej spojlerem niż pałąkiem. Typowe orurowanie za kabiną znajdziemy w bardziej terenowej odmianie noszącej typowy dla Volkswagena przydomek PanAmericana.
Cechą charakterystyczną Aventury jest również duża ilość chromów na nadwoziu. Znajdziemy je na froncie, na dużych lusterkach bocznych, na klamkach, na dodatkowych progach ułatwiającym wsiadanie, czy w końcu na tylnym zderzaku. Zdecydowanie dodają one prestiżu i jeszcze bardziej podkreślają atrakcyjność wyglądu zewnętrznego tego pickupa.
W topowym wariancie, który dziś Wam prezentuję znajdziemy inteligentne LED-y matrycowe IQ.Light z dynamiczną regulacją zasięgu, które naprawdę robią robotę po zmierzchu. Pod lusterkami zamontowano również mocne podświetlenie terenu wokół auta, dzięki czemu mamy pewność, gdzie stawiamy stopę wysiadając z Amaroka w nieznanym nam terenie. Takie małe detale świadczą o dopracowaniu konstrukcji i wyjątkowej utylitarności pickupa od Volkswagena. W temacie oświetlenia, to wspomnę jeszcze, że z tyłu znajdziemy pionowe lampy w kształcie litery C, które chyba stają się cechą charakterystyczną dostawczych Volkswagenów. Podobne kształtem trafiły również do zaprezentowanego niedawno Transportera siódmej generacji.
Standardowe koła Amaroka Aventura może i nie zachęcają do terenowych wyczynów, ale za to mogą się podobać. Aluminiowe obręcze Varberg w rozmiarze 8,5x21” wyposażono w opony M+S 275/45, które nadają się raczej na szosę i szuter, ale jak już wspomniałem, jeśli ktoś szuka typowo terenowego charakteru zapraszam do PanAmericany. Kolejnym plusem Amaroka jest pełnowymiarowe koło zapasowe podwieszone płasko pod jego skrzynią ładunkową.
Co tam dźwigasz?
W ten oto sposób przechodzimy do tego, co Amarok nosi na plecach. Jak na pickupa przystało mamy tu sporą przestrzeń ładunkową wyłożoną solidnym antypoślizgowym tworzywem sztucznym. Klapa ryglowana jest centralnym zamkiem, a jej opuszczenie i podnoszenie wspomaga sprężyna sprytnie ukryta przy zawiasach. Roleta zakrywająca skrzynię ładunkową jest sterowana elektrycznie i możemy to robić z pilota, przyciskiem wewnątrz i z wnętrza kabiny. Na pace i we wnętrzu znajdziemy również gniazda 12V (do 180W). Zaczepy zamontowane w podłodze przestrzeni ładunkowej wytrzymają obciążenie do 400 kg, a w jej obrysie spokojnie zmieścimy europaletę w poprzek.
Amarok wyposażony jest w demontowalny hak, z którym po demontażu tak naprawdę nie mamy co zrobić (chyba, że go zostawimy w garażu), więc pewnie i tak najczęściej będziemy go wozić w gotowości do użycia. Zaczepić do niego możemy przyczepę o dopuszczalnej masie całkowitej aż 3,5 tony w wersji z hamulcem i do 750 kg bez niego. Masa własna Amaroka z kierowcą wynosi 2495 kg, dopuszczalna masa całkowita 3190 kg, a zespołu samochód plus przyczepa może sięgać 6400 kg. Skoro już jesteśmy przy kilogramach, to warto jeszcze wspomnieć o dopuszczalnym obciążeniu dachu, które wynosi odpowiednio 85 kg dynamicznie i 350 kg statycznie. Pod namiot dachowy jak znalazł.
Wspomniane wyżej wartości wskazują, że Amarok jest pickupem dużym, oczywiście jak na europejskie standardy. Jego długość to 5350 mm, szerokość 1917 mm, wysokość 1884 mm, a rozstaw osi 3270 mm. Przyznam, że wysoko poprowadzona krawędź maski powoduje, że w aucie możemy poczuć się jak królowie szos. Pora więc na opis tego, co ten Volkswagen oferuje kierowcy i pasażerom w kabinie.
Bo liczy się wnętrze
Amarok jest czterodrzwiowym, pięciomiejscowym, wysoko zawieszonym pickupem, do którego się nie wsiada, ale raczej wspina. Wielce pomocne okazują się dodatkowe progi i solidne uchwyty w słupkach A i B, dostępne przy każdym otworze drzwiowym.
Wnętrze Aventury utrzymane jest na naprawdę wysokim poziomie i szczerze powiedziawszy fakt ten pozytywnie zaskakuje biorąc pod uwagę to, z jakim typem auta mamy do czynienia. Na fotelach znajdziemy skórę Savona, a deskę rozdzielczą z aż dwoma schowkami przed pasażerem oraz boczki drzwiowe wykończono materiałem w optyce skóry w kolorze hebanowym. Ładnie współgra z tym czarna podsufitka Ebony Black i siedząc w Amaroku Aventura możemy poczuć się naprawdę prestiżowo.
Wygodne przednie fotele są podgrzewane (do ideału brakuje im jeszcze wentylacji) i mają elektryczną regulację w 10. kierunkach. Podgrzewana jest również skórzana wielofunkcyjna kierownica, a o naszą wygodę i komfort termiczny zadba podgrzewana przednia szyba i dwustrefowy Climatronic z ogrzewaniem postojowym.
Klasyczne zegary zastąpił w Amaroku 12,3-calowy Digital Cockpit. Drugi, pionowo zorientowany i tym razem dotykowy ekran systemu Infotainment o przekątnej 12” znalazł swoje miejsce w konsoli środkowej. Niestety nie jest on zwrócony w stronę kierowcy nawet o mały kąt. Oczywiście w aucie mamy nawigację, o wrażenia dźwiękowe dba system audio Harman Kardon z 10 głośnikami, a o stan baterii naszego smartfona indukcyjna ładowarka.
Warto zaznaczyć, że prócz kompletu klasycznych poduszek powietrznych, w Amaroku znalazły się również poduszki kolanowe dla obu osób podróżujących z przodu. Z tyłu za to, na skrajnych bocznych miejscach są uchwyty do mocowania fotelików w systemie Isofix. Jednak wbrew pozorom na tylnej kanapie również dorośli pasażerowie spokojnie znajdą dla siebie miejsce. Może trzecia osoba powinna trafiać tam tylko w awaryjnych sytuacjach, ale dwie w żadnym wypadku nie powinny narzekać na ciasnotę. Owszem, drzwi są nieco krótsze od przednich, a wysokość podłogi ta sama, ale jak już się tam dostaniemy to spokojnie zniesiemy nawet dłuższą podróż.
W operowaniu tym sporym pickupem pomaga system kamer 360º Area View. Są nieocenione, biorąc pod uwagę fakt, że przez wysoko poprowadzoną krawędź maski jedziemy tym autem trochę na czuja. W ciasnych miejscach z odsieczą przychodzą nam czujniki parkowania z przodu i z tyłu oraz system Park Assist Plus, dzięki którym bezstresowo możemy poruszać się tym sporym autem w gęstej dżungli wielkomiejskich parkingów i ciasnych uliczek. Aha, w menu znalazłem jeszcze tryb dla parkingowych, dezaktywowany po wpisaniu wcześniej ustawionego kodu. Sprytne, prawda?
Poza miastem przydaje nam się aktywny tempomat, asystent pasa ruchu, czy w końcu asystent prędkości czytający znaki. To ostatnie rozwiązanie może nas uratować przed utratą pieniędzy i zwiększeniem salda punktowego, bowiem Amarok Aventura to również żwawe auto, które przyspiesza do 100 km/h w 8,8 sekundy i jest w stanie pędzić z prędkością sięgającą 190 km/h. Ten trzytonowy pocisk swoje osiągi zawdzięcza temu, co zamontowano pod jego maską.
Technika dzika, dawno odkryta
...a konkretnie wysokoprężny, turbodoładowany, sześciocylindrowy silnik o pojemności 3,0 litra, osiągający moc 240 KM i maksymalny moment obrotowy rzędu 600 Nm. Taka właśnie jednostka odpowiada za napęd prezentowanego auta. Do tego mamy 10-biegowy automat shift-by-wire oraz dołączany napęd 4Motion z blokadą tylnego mechanizmu różnicowego. Brzmi terenowo?
To co powiecie na cztery tryby jazdy: 2H (napęd na sam tył), 4A (komputer decyduje o rozdziale między obiema osiami), 4H (stały na wszystkie koła, ale na szybsze trasy) i 4L (również stały, tym razem jednak do wolnego przeprawiania się), które mamy dostępne w Amaroku? Jeśli to nadal mało, albo nie czujemy się zbyt pewnie wybierając rodzaj napędu samemu, to możemy posiłkować się bardziej swobodnymi trybami, którymi są: eko (2H), śliska nawierzchnia (4A), ładunek / przyczepa (4A), głęboki śnieg / piasek (4H) oraz muł / koleiny (4h). Jest jeszcze asystent zjazdu ze wzniesienia uruchamiany dodatkowym przyciskiem.
Skoro już jesteśmy przy dzielności terenowej, warto wspomnieć o kilku rozwiązaniach, które ją polepszają. Są to chociażby dodatkowe osłony - stalowa pod silnikiem i skrzynią biegów oraz z tworzywa sztucznego pod zbiornikiem paliwa, chlapacze z miękkiego, poddającego się tworzywa, czy w końcu rura wydechowa wyprowadzona tak, żebyśmy o nic nią nie zahaczyli. Jeśli chodzi o zawieszenie, to z tyłu mamy resor piórowy, a kąty definiujące możliwości terenowe są następujące: natarcia 30°, rampowy 21° i zejścia 23°. Prześwit to całkiem fajne 240 mm.
Trzeba przyznać, że samochód ma terenowy potencjał. Owszem, opony GoodYear Wrangler M+S to raczej szosowy kompromis, ale do leśnych i polnych przejażdżek jak najbardziej nam one wystarczą. Nie omieszkałem wybrać się Amarokiem do lasu i wypróbować go w błocie i koleinach rozjeżdżonych przez traktory rolnicze i sprzęt leśny i muszę przyznać, że ani przez moment w niego nie zwątpiłem. Brodzenie w kałużach sięgających 1/3 wysokości koła to dla niego bułka z makiem, a do wyjazdu ze sporego bajora powstałego na leśnej ścieżce nie stanowiło dla niego najmniejszego problemu, nawet z napędem na tylko jedną, tylną oś. Sądzę, że Amaroka można naprawdę dobrze „zmotać” i zrobić z niego ciekawe auto terenowe, może nawet lifestylową przeprawówkę (z namiotem na dachu oczywiście).
Na sam koniec opisu części technicznej pozostawiłem kwestie zużycia paliwa. Otóż producent deklaruje średnie spalanie oleju napędowego na poziomie 10,2 l/100 km i emisję CO2 wynoszącą 268 g/km. Biorąc pod uwagę fakt, że w aucie mamy spory, bo aż 80-litrowy zbiornik paliwa, zasięg pickupa od Volkswagena powinien przekraczać 750 km. Ja pokonałem Aventurą równie 300 kilometrów i po uzupełnieniu brakującego paliwa okazało się, że średnie zużycie wyszło mi w okolicach 12 l/100 km. Chyba nie jest źle, biorąc pod uwagę to, że próbowałem Amaroka w różnych warunkach i nie zastanawiałem się specjalnie nad oszczędzaniem paliwa. Po krótkim zastanowieniu stwierdzam, że uzyskany wynik wydaje się być na jak najbardziej akceptowalnym poziomie. Należy też pamiętać, że co jakiś czas będziemy musieli uzupełnić zbiorniczek AdBlue, który podobnie jak w innych TDI od Volkswagena służy do dopalania, a co za tym idzie oczyszczania spalin.
Poczujesz się dowartościowany
...gdy spojrzysz w cennik Amaroka. Ceny podstawowej, roboczej odmiany Pro z silnikiem 2,0 TDI startują od 186 000 PLN plus VAT, co daje nam prawie 229 000 PLN brutto. Po drodze mamy jeszcze bardziej ucywilizowaną odmianę Style, uterenowioną PanAmericanę i topową Aventurę, która kosztuje 279 000 PLN plus VAT, czyli ponad 343 000 PLN brutto. Jest to w zasadzie specyfikacja skończona. Ma ona bowiem wszystko to, czego byśmy potrzebowali. Za kwotę tą dostajemy również 5 lat gwarancji, z czego pierwsze 2 bez limitu kilometrów, a maksymalny dopuszczalny przebieg w całym okresie gwarancyjnym to 250 000 km.
Mnie osobiście Amarok drugiej generacji podoba się bardzo. Jest to dojrzała konstrukcja, która sprawia wrażenie o wiele większej i solidniejszej od swojego poprzednika. Co prawda gabaryty mogą skutkować pewnymi ograniczeniami, zwłaszcza w ruchu miejskim, ale od czego są systemy wspomagające kierowcę, dzięki którym jazda Amarokiem to czysta przyjemność. W terenie auto również daje sobie bardzo dobrze radę, ale bez przygotowania mówimy tu raczej o lekkim offroadzie, a nie ekstremalnych przeprawach. Silnik V6 zapewnia autu dobre osiągi i siłę potrzebną poza asfaltem, albo gdy przyjdzie nam ciągnąć przyczepę z końmi lub łodzią. W sumie w takich zastosowaniach widziałbym Amaroka najbardziej, bo prawdę mówiąc, szkoda by mi było narażać jego ładne niebieskie nadwozie na kontakt z gałęziami, skałami i innymi przeszkodami terenowymi. Co nie zmienia faktu, że pickup ten z całą pewnością stawiłby im czoła bez najmniejszych problemów.
Za użyczenie auta dziękuję Volkswagen Centrum Wrocław, autoryzowanemu przedstawicielowi marki Volkswagen Samochody Dostawcze. Więcej zdjęć prezentowanego auta znajdziecie na Facebooku i Instagramie, a filmową prezentację na YouTube.