czwartek, 13 kwietnia 2023

Nr 79: 2023 Volkswagen Multivan L1 Life 2,0 TSI 204 KM DSG7

To make a long story short

Jest kilka, może kilkanaście samochodów, które zasłużyły na miano legendy motoryzacji. Zaliczyłbym do tego grona takie auta jak: Ford T, Citroen 2CV, Porsche 911, Land Rovera, Ford Mustang, Chevrolet Corvette, Volkswagen Garbus i... jego młodszy, ale nieco większy brat Transporter z osobową odmianą zwaną Multivanem.

Zanim jednak nazwa ta na stałe wpisała się w gamę modeli Volkswagena, pierwsze dwie generacje Transportera w wersjach osobowych nosiły nazwy Samba, Microbus i Kombi. Dopiero wraz z kanciastym T3 pojawił się znany do dziś przydomek Multivan oraz Caravelle, którą zarezerwowano dla najlepiej wyposażonej odmiany.

Ponad rok temu światło dzienne ujrzała najnowsza generacja Multivana, która jednocześnie zerwała ze swoim technicznym powinowactwem z rodziną Transportera. Zgadza się, mimo iż w wielu źródłach znajdziecie informację, że jest to Multivan T7, to prawda jest nieco inna. Otóż drogi tych dwóch modeli nieco się rozeszły, nowe T7 poznamy niedługo, a Multivan zaczął dzielić swoją technikę z... Golfem.

Młodszy, a większy

Nowy Volkswagen Multivan został zbudowany na platformie MQB, na której bazuje obecnie prawie cała rodzina samochodów grupy Volkswagena. Ktoś może powiedzieć, że to platforma Golfa, ale tak naprawdę powstają na niej nie tylko kompakty (Golf, A3, Leon, Octavia), ale również auta klasy średniej (Passat, Arteon, Superb), crossovery (Q2, T-ROC, Formentor), SUV-y (Q3, Ateca, Tarraco, Karoq, Kodiaq) i minivany (Touran, Caddy), do których poniekąd zaliczyć możemy również Multivana.

Poniekąd ponieważ Multivan jest tak naprawdę pełnowymiarowym vanem. Wymiarowo jest on dłuższy i szerszy oraz tylko niewiele niższy od Multivana T6.1 bazującego na Transporterze ostatniej generacji. Nowy Multivan występuje w dwóch długościach nadwozia: L1 mającej blisko 5 metrów długości (4975 mm) i L2 dłuższym o 20 cm , co wynika z rozciągnięcia tylnego zwisu i powiększenia przestrzeni bagażowej. Rozstaw osi obu wersji jest taki sam i wynosi 3124 mm. Nadwozia ma szerokość 1941 mm, z lusterkami 2252 mm, wysokość 1907 mm, a z otwartą maksymalnie klapą bagażnika 2143 mm. Na szczęście wysokość podnoszenia się sterowanej elektrycznie pokrywy możemy regulować, co spotka się z aprobatą osób niewysokich i takich, których garaż lub wjazd do niego również nie grzeszy wysokością. Pomimo swoich wymiarów Multivan jest bardzo zwinny, nawet w ruchu miejskim, a na ciasnych parkingu pod supermarketem radzi sobie wyjątkowo dobrze. Po części jest to zasługą obrotowej kamery cofania (jej koszt to 1 780 PLN), a w razie problemów lub obaw kierowcę może wyręczać system Park Assist z czujnikami z przodu i z tyłu, który kosztuje 1 330 PLN. Skoro zacząłem już rzucać kwotami to chciałbym tylko zwrócić uwagę na to, że wszystkie przytoczone w tym teście ceny były obowiązujące na koniec pierwszego kwartału 2023 roku.

Wracając jeszcze na moment do tematu platformy MQB, na której zbudowano nowego Multivana, to jedynie dwie rzeczy są w niej niezmienne i determinują przynależność do rodziny auta na niej posadowionego. Jest to ulokowanie silnika poprzecznie z przodu i odległość kół przednich od kolumny kierownicy, a w zasadzie pedałów. Ten drugi fakt tłumaczy nieco dłuższy przód Multivana, ale dzięki temu silnik nie wchodzi nam do kabiny i możemy na przykład łatwo przechodzić pomiędzy przednimi fotelami.

Uśmiechnięty przystojniaczek

Multivan może się podobać. Uśmiechnięty przód z nieco wydłużonym nosem, czego powód wyjaśniłem przed momentem, nadaje mu dynamicznej sylwetki. Pudełkowate kształty tylnej partii nadwozia i ostro ścięty tył z intrygującą lotką łączącą się z deflektorami po obu stronach tylnej szyby obiecują sobą dużą przestrzeń we wnętrzu (i wcale nie są to czcze obietnice), a jednocześnie przywodzą na myśl japońskie kei-cary, oczywiście w rzeczywistości o kilka rozmiarów mniejsze od Multivana.



Stylistyka nadwozia została doceniona poprzez przyznanie Multivanowi nagrody Red Dot Award i to w topowej kategorii Best of the Best, co tylko potwierdza klasę stylistów odpowiedzialnych za linie tego Volkswagena. Występuje on w kilku poziomach wyposażenia. Listę otwiera bazowy Multivan, a dalej mamy poziomy Life, Style, Edition (poznać go możemy po najczęściej białym nadwoziu przyozdobionym czarnymi dekorami oraz czarnym dachem od słupków w górę) i Energetic (tu najlepiej w bi-kolorze i z hybrydą plug-in pod maską).

Podwójne malowanie Multivana kosztuje 13 000 PLN (dla porównania w ID. Buzz było to 11 000 PLN), ale tutaj akurat go nie mamy. Na prezentowanym egzemplarzu widzicie kolor czerwony Fortana, który wymaga dopłaty 4 500 PLN. Bez dodatkowych kosztów możemy wybrać kolor biały, szary i taxi majo, czyli żółty Light Ivory.

Skąd się bierze ta spora dopłata za podwójne malowanie? Stąd właśnie, że jest to malowanie, a nie okleina. Wyobraźcie sobie, że macie fabrykę, w której jedną z większych hal jest Paint Shop, czyli lakiernia. W niej to nieuzbrojone nadwozia przesuwają się powoli wzdłuż linii produkcyjnej i jedno po drugim trafiają do kąpieli w wannie z farbą o odpowiednim kolorze. Potem następuje ich suszenie, kontrola poprawności nałożenia powłoki lakierniczej i tak pomalowane nadwozia trafiają do dalszego montażu. Co jednak jeśli klient zamówi sobie dwukolorowe malowanie (oczywiście jeśli producent da mu taki wybór)? Nadwozie po pierwszym malowaniu i wyschnięciu musi być zawrócone raz jeszcze do kolejnego lakierowania, oczywiście po uprzednim zabezpieczeniu już nałożonego koloru i zadbaniu o odpowiednią linię przejścia, czyli odcięcia kolorów. Taka „fanaberia” skutecznie zaburza proces produkcyjny w fabryce (a jak wiadomo czas to pieniądz), wymaga cofnięcia się o krok i przepuszczenia całego nadwozia raz jeszcze przez operację lakierowania, która do prostych przecież nie należy.

Prezentowany egzemplarz stoi na felgach Toshima 7,5x18 z oponami 235/50, które wymagają dopłaty w wysokości 2 870 PLN. W standardzie dostaniemy koła 17", a maksymalnie możemy “obuć” naszego Multivana w koła 19-calowe, za odpowiednią opłatą oczywiście.

Wsiąść, jechać, nie wysiadać

Multivan jest współczesną interpretacją dyliżansu. Bardzo wygodnego, z wieloma udogodnieniami, który potrafi w niektórych czynnościach wyręczyć kierowcę i pasażerów. Już na wstępie wita nas drzwiami przesuwnymi z automatycznym domykaniem i elektrycznie sterowaną klapą bagażnika. Już nikt celowo (albo przez przypadek) nie będzie w stanie nimi trzasnąć. Boczne drzwi przesuwne mogą być również w pełni elektrycznie, ale kosztuje to 4 500 PLN i w moim odczuciu da się bez tego żyć. Za dodatkowe 4 350 PLN możemy mieć w nich także przesuwne okna, aczkolwiek ich przydatność wydaje się być lekko dyskusyjna.

Multivan oferuje bardzo dobry dostęp do wnętrza dla pasażerów wszystkich trzech rzędów. Przednie drzwi otwierają się szeroko i nie mają wcięcia na klapkę wlew paliwa, które znamy z niektórych dostawczaków (tutaj ulokowano go niczym w klasycznej osobówce w tylnym błotniku). Na tylne indywidualne fotele (a jest ich pięć w dwóch rzędach) wsiadamy przez szerokie (otwór ma 931 mm) drzwi przesuwne. Zajęcie miejsca w trzecim rzędzie ułatwia możliwość przesunięcia daleko do przodu foteli drugiego rzędu, a wysiadanie oldskulowe uchwyty wiszące na słupkach B. Nie mogłem więc odmówić sobie wypróbowania foteli w trzecim rzędzie i muszę przyznać, że nie czułem się tam mniej wygodnie niż w drugim, czy nawet pierwszym rzędzie. Owszem, dach wydawał się być nieco bliżej głowy, ale mając jakieś 180 cm wzrostu wciąż miałem komfortową przestrzeń między szczeciną, a podsufitką Multivana.

Jeśli chodzi o przestrzeń bagażową to zależy ona od ilości foteli, które pozostawimy we wnętrzu. Tu warto wspomnieć, że nowy Multivan może być 2, 3, 4, 5, 6, czy w końcu 7-osobowy, a możliwość dowolnej aranżacji wnętrza dają szyny biegnące przez całą długość podłogi auta. To w nich z dziecinną prostotą ryglujemy i dowolnie przesuwamy pięć indywidualnych foteli i dodatkowy „mebelek”, o którym wspomnę za chwilę. Zakres regulacji foteli jest tak duży, że praktycznie możemy dosunąć fotel drugiego rzędu do oparcia tego przed nim, a i tak zostanie nam dobre kilka centymetrów „luzu” na szynie.

Fotele montujemy we wspomnianych szynach na przysłowiowe kliknięcie i odryglowujemy pociągając czerwoną tasiemkę, dobrze widoczną u podstawy każdego z pięciu indywidualnych foteli. Dla odmiany składanie oparcia odbywa się poprzez pociągnięcie za umieszczony wyżej czarny pasek, dostępny zarówno z przodu, jak i z tyłu fotela. Obie te operacje są dziecinnie proste i bardzo wygodne. Wygodne jest również manipulowanie fotelami przy ich montażu i demontażu, ale należy pamiętać, że w zależności od wersji ważą one od 23 do 29 kilogramów. Do dyspozycji pasażerów mamy jeszcze dwa łatwo demontowalne składane podłokietniki (jeden lewy i jeden prawy), które w zależności od konfiguracji wnętrza możemy umieścić w oparciach skrajnych bocznych foteli drugiego bądź trzeciego rzędu. Jeśli między nimi chcemy mieć trzeci pełnowymiarowy fotel, niestety podłokietniki musimy zdemontować (na szczęście dzieje się to po naciśnięciu jednego guzika).

Prócz foteli wzdłuż środkowych szyn w podłodze możemy łatwo i przyjemnie, wręcz dowolnie przemieszczać dodatkowy „mebelek” zawierający w sobie całą masę udogodnień, które docenimy podróżując Multivanem praktycznie w każdym rzędzie. Kosztuje on 3020 PLN i jeśli ulokujemy go pomiędzy przednimi fotelami przydadzą nam się jego dodatkowe schowki i półka na drobne, a pasażerowie siedzący za nami będą mogli w jego tylnej ściance umieścić dużą, półtoralitrową butelkę. Kierowca i siedzący obok pasażer mają co prawda do dyspozycji dwa cupholdery umieszczone w odchylanej pokrywie u podstawy konsoli środkowej, ale w „mebelku” znalazły się trzy dodatkowe miejsca na kubek, puszkę lub małą butelkę.

Jeśli nasza „komoda” zostanie przesunięta między dwa tylne fotele, za pomocą magicznego przycisku znajdującego się mniej więcej w samym środku jej długości, możemy górną część podnieść do poziomu naszych przedramion, a z bocznych ścianek rozłożyć pokaźnych rozmiarów stoliczki. Prawdziwy transformer. Co ciekawe, jeśli wpadnie nam do głowy rozłożenie stoliczków w pierwszym rzędzie, odpowiedni brzęczyk i komunikat na wyświetlaczu przed kierowcą poinformują nas o tym, żeby porzucić ten pomysł. Prócz mobilnego „mebelka”, w oparciach czterech foteli (rządu pierwszego i drugiego) znajdziemy rozkładane stoliczki typu lotniczego, a środkowy fotel, który możemy zablokować zarówno w drugim, jak i trzecim rzędzie, po złożeniu również pełni funkcję stoliczka. Pomysłowość i ergonomia na najwyższym poziomie. Żeby tego było mało, zagłówki w fotelach dwóch tylnych rzędów składają się kryjąc częściowo w obrysie oparć foteli, nie ograniczając w ten sposób widoczności do tyłu. We wnętrzu tego auta człowiek ma wrażenie, że specjaliści od designu i ergonomii dali z siebie naprawdę wszystko.


Wracając do bagażnika, o którym zdążyłem już nadmienić, to przy pozostawionych 7 fotelach przestrzeń, która została nam na pakunki jest krótka, ale wysoka i liczy niecałe 500 litrów. Mniej więcej w 1/3 jej wysokości znajduje się poręczna półka o nośności tylko 20 kg. Wynika to z faktu iż jest ona bardzo lekka i spokojnie można nią operować przy użyciu jednej ręki. Pod jej spodem znajdziemy ponadto elastyczną taśmą i haczyki na tak zwane zrywki. W tym miejscu warto jeszcze wspomnieć, że do dyspozycji mamy również szuflady w podstawach skrajnych bocznych foteli zarówno trzeciego, jak i drugiego rzędu. Niejako mogą one stanowić substytut dodatkowych schowków pod podłogą bagażnika, których w tym wypadku po prostu nie mamy, a to za sprawą wspomnianych już szyn. Trzeba mieć to na uwadze planując rozlokowanie chociażby takich podstawowych rzeczy jak gaśnica, trójkąt, czy też apteczka.


Jeśli jedziemy Multivanem w piątkę, dwa ostatnie fotele możemy wymontować i pozostawić w garażu, przez co do dyspozycji będziemy mieć jakieś 2000 litrów przestrzeni bagażowej. Maksymalna objętość ładunkowa przy pozostawieniu tylko dwóch przednich foteli to 3,2 m3 (wersja krótka L1) lub 3,5 m3 (wersja długa L2). Dla porównania, stricte dostawczy ID. Buzz Cargo daje nam do wykorzystania nawet 3,9 m3.

Odległość między nadkolami w nowym Multivanie wynosi 1207 mm. Europaleta wejdzie tam na styk, jeśli oczywiście znajdzie się ktoś odważny, komu uda się ją tam wmanewrować. Wysokość progu załadunkowego wynosi 580 mm. Masa własna waha się w zależności od wersji od 1941 do 2134 kg (PHEV jest najcięższy), a ładowność od maksymalnie 807 do mniej pokaźnych 586 kg (tutaj również mowa o PHEV-ie).

Multivan może ciągnąć przyczepę o masie do 2000 kg i w tym celu warto dokupić hak z systemem Trailer Assist, który ułatwia manewrowanie z przyczepą. Razem kosztuje to 8 500 PLN. Koło zapasowe znajdziemy podwieszone pod podłogą bagażnika, ale najpierw za jego obecność przyjdzie nam dać 1 060 PLN i to nie wszystko bowiem narzędzia i lewarek są również ekstra płatne (tutaj będzie to jedyne 280 PLN).

Bez względu na to jaki dystans i na którym z miejsc we wnętrzu Multivana pokonamy, na pewno nie wysiądziemy z niego zmęczeni. Do dalekich podróży nadaje się on wręcz idealnie, aczkolwiek przy większych prędkościach (120 km/h i więcej) doskwierać nam może nieco większy szum docierający do jego wnętrza.

O komfort podróżujących dba trzystrefowa klimatyzacja Climatronic z dodatkowym panelem na podsufitce nad drugim rzędem foteli. Za 6 510 PLN możemy mieć w aucie również ogrzewanie postojowe, co może się przydać jeśli z jakichś powodów przyjdzie nam nocować w samochodzie. Na liście opcji znajdziemy też panoramiczny szklany dach, ale niestety bez rolety, którą moglibyśmy go zasłonić w najbardziej słoneczne dni. Co prawda okno dachowe może mieć maksymalnie 95% przyciemnienia, ale znając letnią pogodę panującą w ostatnich latach, klimatyzacja i tak będzie musiała się nieźle napracować, żeby schłodzić nagrzane wnętrze. Koszt takiej panoramy to 5 000 PLN.

Dla rodzin z większą ilością pociech nie bez znaczenia będzie fakt, że w każdym ze składanych foteli znajdziemy gniazda Isofix do szybkiego i pewnego montażu fotelików. W standardzie otrzymujemy również system audio z 8 głośnikami, ale za dopłatą 6 040 PLN dostaniemy audio Harman Kardon o mocy 840W, w skład którego wchodzi aż 13 głośników.

W ten oto sposób na sam koniec zostało mi opisanie przedziału kierowcy i pasażera siedzącego tuż obok niego. W prezentowanym egzemplarzu mamy dwukolorową tonację Raven-Sandwick z czarną podłogą i jasną podsufitką. Fotele pokrywa materiałowe obicie, ale jeśli będziemy chcieli używać Multivana jako luksusową salonkę, za 14 910 PLN warto dokupić dwukolorową skórzaną tapicerkę Savona. Przednie fotele mogą być wykonane zgodnie z wytycznymi AGR Ergo Comfort, a do tego również obite w skórę i dodatkowo wentylowane, ale ta opcja kosztuje już godne 23 290 PLN i w moim odczuciu raczej nie będzie zbyt popularna, chociaż w długich trasach może dodatkowo poprawiać komfort pracy kierowcy i pilota. Aha, jeśli przewidujemy (jako szef firmy transportowej na przykład), że nasz Multivan będzie „latał na wahadle” z kilkoma kierowcami, to za symboliczne 300 PLN możemy mieć aż cztery w pełni funkcjonalne kluczyki. Oczywiście będą one najczęściej noszone w kieszeniach ponieważ Multivan jest w pełni hands free.

Na komfort, czy może raczej wygodę podróżowania wpływ ma również duża ilość schowków w desce rozdzielczej, jaką oferuje nam nowy Multivan. Prócz klasycznego schowka na rękawiczki przed fotelem pasażera, powyżej znajdziemy mały, ale głęboki i wyłożony gumowanym materiałem schowek idealny na dokumenty, czy inne drobne, ale cenne przedmioty. Wisienką na torcie, nie tylko ze względu na podobne położenie jest schowek nad centralnym wyświetlaczem z otwieraną do góry pokrywą. Schowek ten jest na tyle głęboki, że z powodzeniem „połyka” różnego rodzaju sprzęty elektroniczne (kamerę, aparat, dodatkowe okablowanie), które używamy w czasie jazdy, a pozostawiając auto na parkingu chcielibyśmy schować gdzieś pod ręką.



Główny ekran dotykowy ulokowany u szczytu konsoli środkowej i ma on rozmiar dziesięciu cali. Dzięki niemu możemy sterować systemem Navi Discover Pro, który kosztuje 4 980 PLN. Informacje o parametrach jazdy wyświetlane są na przedniej szybie (head up display kosztuje 5 460 PLN) i muszę przyznać, że w tym wydaniu sprawdza się on znakomicie. Podobnie jak kapitalne światła IQ. Light, znane chociażby z rodziny ID. Kosztują one dodatkowe 5 990 PLN, ale są warte swojej ceny.


Podczas wsiadania do auta, zwłaszcza po zmierzchu, na pewno zwrócimy uwagę na projekcję wyświetlaną na drodze w momencie otwarcia drzwi. Stylowa sylwetka Multivana cieszy oko za każdym razem gdy wsiadamy i wysiadamy z niego, a kosztuje bardzo rozsądne 480 PLN. Wiem dobrze, że to gadżet, ale za taką kwotę z pewnością bym się pokusił o dodanie go do listy opcji.

Zimą jazdę z pewnością umilą nam grzane elementy, które znalazły się również w testowanym egzemplarzu: kierownica za 700 PLN (można ustawić jej włączanie się po każdym odpaleniu silnika), fotele z przodu za 2 070 PLN, czy w końcu podgrzewana przednia szyba za 1 110 PLN.

W dzisiejszych czasach samochód, zwłaszcza rodzinny, służący jako shuttle bus lub taksówka musi być w pełni multimedialny i w tym temacie Multivan również nie ma się czego wstydzić. W konsoli środkowej znajdziemy dwa porty USB typu C i gniazdo 12V, nad którymi znajduje się sprytnie zakamuflowana półeczka idealna na smartfona, która za 2 070 PLN może mieć wbudowaną ładowarkę indukcyjną. Kolejne dwa wejścia USB typu C znajdziemy w obu drzwiach przesuwnych, a dwa ostatnie w boczkach trzeciego rzędu foteli, również po jednym na stronę. Tam też, po lewej stronie znajdziemy drugie gniazdo 12V, a trzecie ulokowano w przestrzeni bagażowej, z prawej strony, tuż obok lampki oświetlającej tą przestrzeń. Druga lampka znajduje się w lewej ścianie bagażnika i jednocześnie może ona pełnić funkcję latarki ponieważ w łatwy sposób, jednym ruchem możemy ją wyciągnąć i używać przenośnie. Oczywiście całe oświetlenie wnętrza bazuje na technologii LED.

Mocy ma wystarczająco

Głęboko w komorze silnika znajdziemy w Multivanie dwulitrową jednostkę TSI o mocy 204 KM i maksymalnym momencie obrotowym 320 Nm. Napęd na przednie koła przekazuje dwusprzęgłowa, siedmiobiegowa przekładnia DSG shift-by-wire z łopatkami przy kierownicy, którymi możemy sami decydować o zmianie biegu na wyższy lub niższy. Określenie shift-by-wire oznacza nic innego jak brak mechanicznego połączenia między małym wihajstrem służącym do wyboru trybu jazdy, a skrzynią biegów. Wspomniany przełącznik znamy chociażby z osobowych aut grupy VW, ale w Multivanie przeniesiono go na deskę rozdzielczą i ulokowano pomiędzy ekranem zastępującym zegary (Digital Cocpit Pro), a centralnym ekranem dotykowym. Warto zauważyć, że maska w Multivanie ma w miarę normalne rozmiary (jak na typ auta oczywiście), w przeciwieństwie chociażby do odchylanej klapki w ID. Buzz. Chociaż z drugiej strony zastosowanie w elektrycznym mikrobusie normalnej pokrywy mijałoby się z celem.

Prędkość maksymalna Multivana z opisywanym napędem to 200 km/h i jestem skłonny w to uwierzyć, aczkolwiek w górnych zakresach prędkości żwawe przyspieszanie może być już nieco utrudnione, podobnie jak rozmowa w związku z hałasem nas otaczającym. Pomimo iż ten konkretny egzemplarz wyposażono w dodatkowe wygłuszenie, które można dokupić wraz z ciemniejszymi szybami za 2 960 PLN, to wciąż po przekroczeniu 100 km/h hałas panujący we wnętrzu auta zaczynał powoli ale systematyczne się wzmagać.

Jazda Multivanem po naszych wymagających drogach jest bardzo przyjemna, a zawieszenie skutecznie tłumi nierówności. Jeśli to nam jednak nie wystarczy możemy zamówić zawieszenie adaptacyjne DCC, które wyceniono na 7 360 PLN. Za bezpieczeństwo nasze i pasażerów, oczywiście prócz umiejętności i rozwagi kierowcy, dba cała rzesza asystentów jazdy z aktywnym tempomatem włącznie, które razem kosztują jakieś 5 500 PLN.

204-konny Multivan przyspiesza od 0 do 100 km/h w 9,4 sekundy i trzeba przyznać, że jest całkiem żwawym autem, przynajmniej z rozsądnym obciążeniem. Wyprzedzanie ciężarówek na drodze krajowej nie sprawiało mu specjalnych trudności. W drodze powrotnej do domu pokonałem 167 kilometrów, z czego jakieś 20-25 % przypadało na drogi szybkiego ruchu (głównie obwodnice miast i wylotówka z Poznania), a reszta to droga krajowa licznie usiana mniejszymi i większymi obszarami zabudowanymi. Dystans ten pokonałem w 2 godziny i 38 minut, ze średnią prędkością 63 km/h, a temperatura panująca tego dnia wahała się między 10 i 7 º(pora popołudniowo-wieczorna). Według komputera pokładowego średnie spalanie z tej trasy i w takich warunkach wyniosło 8,4 l/100 km. Całkiem nieźle.

Co ciekawe identyczny wynik, czyli 8,4 litra na 100 kilometrów wyszedł mi na koniec testu, po pokonaniu Multivanem 620 kilometrów, czyli dokładnie tyle, ile wynosił zasięg pokazany przez komputer pokładowy po zatankowaniu do pełna. Tankując chwilę po zapaleniu się kontrolki rezerwy wlałem do zbiornika równe 52 litry benzyny bezołowiowej. Producent podaje średnie zużycie paliwa tylko o 0,1 l/100 km większe od mojego wyniku, więc pod tym względem należą mu się słowa uznania. Oczywiście spalanie na pewno nieco wzrośnie przy pełnym obciążeniu auta, ale w moim teście połowa wspomnianego dystansu została pokonana z 2+2 osobami na pokładzie i z względnie lekkim bagażem. Wspomnę jeszcze, że powyżej prędkości 120 km/h spalanie również zaczyna nam rosnąć i potrafi przekroczyć 10-11 l/100 km, a przy spokojnej jeździe w zakresie prędkości od 80 do 100 km/h realnie powinniśmy być w stanie zejść ze z nim nawet do poziomu 7-7,5 l/100 km. Gwoli ścisłości dodam, że Multivan 2,0 TSI 204 KM DSG7 emituje 202 gramy CO2 na kilometr i spełnia normę EU6d.

Porozmawiajmy o pieniądzach

...bo jest o czym, ale może po kolei. Otóż najtańszy Multivan L1 z silnikiem 1,5 TSI o mocy 136 KM kosztuje obecnie 223 500 PLN. Chcąc kupić L1, ale z motorem 2,0 TSI 204 KM musimy się przygotować na wydatek przynajmniej 245 000 PLN. Life L1 z tą samą jednostką znajdziemy w cenniku w zakresie od 261 000 PLN do 322 000 PLN. Testowany egzemplarz, Life L1 właśnie wyceniono na jakieś 260 000 PLN. Dłuższa wersja L2 w każdym wariancie kosztuje dodatkowe 8-9 000 PLN, a topowy Energetic L2 napędzany silnikiem 1,4 TSI PHEV o mocy 218 KM startuje cenowo od 322 500 PLN. Górne pułapy cenowe nowego Multivana pokrywają się z elektrycznym ID. Buzzem, ale według mnie oba auta nie będą stanowić dla siebie wewnętrznej konkurencji, ponieważ...

Podsumowując

Jeśli chodzi o najnowsze vany Volkswagena to polecam poznawać je w następującej kolejności: najpierw Multivan, potem ID. Buzz. Ja to zrobiłem odwrotnie i przez cały czas obcowania z Multivanem trudno mi było powstrzymywać się od porównań z elektrycznym Buzzem. Koniec końców doszedłem jednak do wniosku, że to może i dobrze, bo dzięki temu dostrzegłem, że auta te wcale ze sobą nie konkurują, a raczej uzupełniają w palecie modelowej Volkswagen Samochody Dostawcze. Multivan wciąż pozostaje przestronnym, siedmioosobowym shuttle busem, salonką, autem do przewożenia w komfortowych warunkach sześciorga pasażerów, podczas gdy ID. Buzz to póki co przestronne auto rodzinne dla maksymalnie pięciorga osób, które zamiast indywidualnych foteli w drugim rzędzie mają do dyspozycji równie funkcjonalną kanapę. Oczywiście oba modele różnią się również napędem i częściowo jego rodzaj może warunkować nasz wybór: benzyna - Multivan, diesel - Multivan, hybryda - Multivan, elektryk - ID. Buzz. Proste, prawda?

Poniekąd nowego Multivana możemy traktować również jako pewnego rodzaju substytut nieodżałowanego Sharana. Wygodny, siedmioosobowy, a jednocześnie wystarczająco poręczny nawet w miejskich warunkach. Co prawda ideałów nie ma więc postanowiłem zebrać jego plusy i minusy w kilku punktach poniżej.

Plusy:

+ może się podobać, zwłaszcza jeśli ktoś ma słabość do Volkswagenów,

+ zaskakuje możliwościami konfiguracji wnętrza,

+ jest 7-osobowy i nawet trochę bagażnika nam zostaje, a przy 5 pasażerach to już w ogóle jest kosmos,

+ 204 KM mocy w zupełności wystarcza do sprawnego przemieszczania się w mieście i poza nim

+ jak na swoje gabaryty jest bardzo zwinny, również w mieście,

+ spalanie jak na auto tej wielkości jest na akceptowalnym, a nawet miłym dla kieszeni poziomie.

Minusy:

- rozmiar baku, a co za tym idzie zasięg mogłyby być nieco większe,

- mimo iż poprawione, wygłuszenie wciąż okazuje się być nieco zbyt skromne przy dużych prędkościach,

- cena od 220 000 PLN do nawet 350 000 PLN (a to już pułap dobrze wyposażonego ID. Buzza), ale jeśli wziąć pod uwagę, że średnio doposażony kompakt potrafi dzisiaj kosztować 150 000 PLN to ile powinien taki van jak Multivan?

Za udostępnienie auta do testu dziękuję Volkswagen Rzepecki Mroczkowski Sp. z o.o. z Poznania, autoryzowanemu dealerowi marek Volkswagen i Volkswagen Samochody Dostawcze. Więcej zdjęć nowego Multivana znajdziecie na Facebooku i Instagramie, a filmową prezentację na YouTube.



niedziela, 9 kwietnia 2023

Eventy: Germaz Offroad Test

W 2019 roku Ford wprowadził na rynki europejskie prawdziwego drapieżcę, nadając mu odpowiednią nazwę Raptor. Ekstremalne wersja pick-upa Ranger, bo o nim będzie dziś mowa, przybrała bardziej bojowe oblicze, po którym łatwo odróżnić ją od „grzeczniejszych braci” i którym wzbudza szybsze bicie serca u fanów off-roadu, a zwłaszcza szybkiej jazdy w mniej przyjaznym terenie. Co ciekawe za oceanem Ford używa nazwy Raptor mniej więcej od 2010 roku, ale jak dotąd określano nią tylko najbardziej ekstremalne odmiany F-150, czyli większego pick-upa, który w Ameryce reprezentuje klasę full-size. W ostatnim czasie do stada Raptorów dołączył jeszcze jeden osobnik, a mianowicie nowe wcielenie terenowego Bronco. Jest to model, do którego Ford wrócił po latach i chce nim wykroić sobie kawałek tortu dzielony obecnie pomiędzy Wranglera, Defendera i G-klasę. Kilka dni temu odbyła się krajowa premiera Bronco, więc wkrótce powinniśmy zobaczyć go u naszych dealerów Forda i na polskich drogach. Nie mogę się doczekać, bo nie będę ukrywał, że jestem wielkim fanem tego auta.

Szósta generacja Rangera została zaprezentowana pod koniec 2021 roku, tuż przed 40 rocznicą wprowadzenia do sprzedaży pierwszego auta pod tą nazwą. Na rynku amerykańskim jest on pozycjonowany w klasie średniej wielkości pick-upów, czyli o rozmiar niżej od sztandarowej eFki. Już na początku 2022 pokazano drugie wcielenie ekstremalnego Raptora, który do pierwszych klientów trafił z końcem tegoż roku. Wraz z nadejściem 2023 roku Ford zaczęła się promocja auta na naszym rynku, czego efektem jest między innymi event, o którym chciałem Wam dzisiaj napisać kilka słów.

Jako mały przerywnik proponuję dwie ciekawostki związane z Rangerem. Pierwsza to fakt, że występuje on również w zamkniętej odmianie samochodu terenowego, czy może raczej dużego SUV-a, który pod nazwą Everest sprzedawany jest na rynkach wschodnioazjatyckich oraz w Australii i Nowej Zelandii. Druga jest taka, że nowy Ranger ma brata bliźniaka, rzekłbym po innym ojcu. Jest on mocno spokrewniony z drugą generacją Volkswagena Amaroka, który wkrótce również zadebiutuje na naszym rynku, o czym nie omieszkam napisać coś więcej.

Wróćmy jednak do nowego Raptora. Otóż w pierwszy weekend kwietnia (1 kwietnia to wcale nie był prima aprilis), wrocławski przedstawiciel Forda - FordStore Germaz i ich Dział Sprzedaży Samochodów Dostawczych (Transit Centrum) przy wsparciu specjalistów z Expert Driving Academy zorganizował dynamiczną prezentację możliwości Rangera Raptora na terenowym torze Xtreme Środa Śląska.

Trzeba przyznać, że pogoda tego dnia skłaniała się bardziej ku off-roadowym przygodom, niż piknikowaniu, ale chyba lepszej aury organizatorzy nie mogli sobie na te dni wymarzyć. Przelotne opady deszczu zadbały o to, żeby terenowy tor momentami naprawdę stał się eXtremalny, a Ranger pokazał, że żadna pogoda i przeszkoda nie są mu straszne.

Jeśli chodzi o pokaz dynamicznej jazdy terenowej z użyciem trybu Baja (o nim za chwilę), to niewątpliwie duża w tym zasługa, który zna Raptora od podszewki i potrafi wykorzystać go do granic możliwości ponieważ jest Kierownikiem Sprzedaży tych aut w FordStore Germaz właśnie.

Zanim jednak mieliśmy możliwość wsiąść do Raptora i polatać nim (i to dosłownie) po wertepach czekał nas krótki wstęp w postaci prezentacji modelu, opisu jego zalet i możliwości terenowych popartych przejazdem egzemplarza demonstracyjnego po rampie, którą przygotowano tuż za naszymi plecami. Wystarczyło się tylko odwrócić i et voilà.

Ford wprowadzając drugą generację Raptora odrobił lekcję, a raczej posłuchał głosu użytkowników poprzedniej i wcisnął mu pod maskę 3-litrowe V6 EcoBoost z podwójnym turbodoładowaniem strojone przez Ford Performance. Wkrótce do gamy silników Raptora ma dołączyć jeszcze 2-litrowy Diesel Bi-turbo EcoBlue, ale ma co się oszukiwać, więcej frajdy z jazdy da nam mocniejsza o dobre kilkadziesiąt koni mechaniczne V6-tka.

Jej moc to 292 KM, a maksymalny moment obrotowy to 491 Nm i trzeba przyznać, że te parametry naprawdę robią robotę. Do tego mamy automatyczną przekładnię 10-biegową. Według danych producenta Ranger Raptor V6 jest w stanie rozpędzić się do 180 km/h, setkę osiąga w 7,9 sekundy i spala 13,6 l/100 km wg WLTP (czytaj przy spokojnej jeździe). Raptora wyposażono również w znany z wyczynowych pojazdów system przyspieszający reakcję turbosprężarek, dzięki któremu nie mamy tu efektu turbo-dziury i auto przyspiesza dokładnie wtedy kiedy sobie tego życzymy.

A co jeśli chodzi o właściwości terenowe? Są one naprawdę godne: kąt natarcia 31º, kąt rampowy 24º, kąt zejścia 27º, zdolność trawersowania wzniesień o nachyleniu do 30º (tak zwany przechył boczny) i głębokość brodzenia aż 850 mm. Stały napęd na cztery koła z nową, sterowaną elektronicznie, dwubiegową skrzynią rozdzielczą, która współpracuje z elektroniczną blokadą mechanizmu różnicowego na obu osiach ogranicza ingerencję kierowcy praktycznie do minimum. Wsiadasz, wybierasz tryb i jedziesz, a elektronika martwi się o to, żebyś wyjechał tam gdzie wjechałeś i dojechał tam, gdzie chcesz dotrzeć. Do tego mamy funkcję Trail Control, która pozwala pełzać Raptorem z prędkością do 32 km/h oraz system kamer 360º, który pozwoli nam zajrzeć, co się kryje za krawędzią wzniesienia, które zaraz pokonamy. Jeśli chodzi o opony, to na 17-calowych alufelgach znajdziemy terenowe Continentale General Grabber AT o rozmiarze 285/70.

Wspomniany już tryb jazdy Baja służy do szybkiego i bardzo efektownego pokonywania niezbyt trudnego terenu. Obrazowo można wtedy Rangera Raptora porównać do wyczynowych terenówek fruwających nad długimi nierównościami terenu w rajdzie Dakar, czy amerykańskim Baja właśnie. Takie rzeczy potrafi Ranger Raptor między innymi dzięki amortyzatorom dobrze znanej w off-roadzie firmy FOX, w które auto jest wyposażone seryjnie. Amortyzatory Live Valve mają 2,5 cala średnicy i wypełnione są teflonowym olejem, który zapewnia tarcie mniejszym o 50% względem poprzedniej generacji Raptora.

Prócz Baja mamy do wyboru jeszcze kilka trybów jazdy. Na utwardzoną drogę są przeznaczone tryby normal, sport i slippery (śliskie i niezbyt równe nawierzchnie), a poza asfaltem możemy skorzystać z rock crawl (skały), sand (piasek) mud/ruts (błoto i koleiny) i Baja właśnie (ten do latania).

Raptora należy również pochwalić za dźwięk, który wydobywa się z jego wydechu. Aktywny układ wydechowy może pracować aż w czterech trybach: cichym (ukłon w kierunku sąsiadów), normalnym (do codziennego użytkowania), sport (bardziej rasowe i nieco głośniejsze brzmienie) i Baja (brzmi niczym prawdziwy przelot). Fajne jest to, że Raptor nie stosuje tu żadnych sztucznych wspomagaczy, a dźwięki dobiegające do naszych uszu pochodzą tylko i wyłącznie z jego wydechów. To właśnie jest to, co tygryski lubią najbardziej.

We wnętrzu nowego Raptora znajdziemy całą masę akcentów w kolorze Code Orange, dzięki którym od razu zorientujemy się w jakim aucie siedzimy. Skoro już mowa o siedzeniu we wnętrzu, to fotele pokrywa częściowo skórzana tapicerka, pokładowe systemy obsługujemy pionowo zorientowanym centralnym ekranem dotykowym o przekątnej 12 cali, a system audio z 10-ma głośnikami pochodzi od znanej firmy Bang & Olufsen.

Ranger Raptor wbrew temu, co może się wydawać zwłaszcza na zdjęciach, wcale nie jest małym autem. Ma 5360 mm długości, 2208 mm szerokości (z lusterkami) i 1926 mm wysokości. Jego przestrzeń ładunkowa ma rozmiary 1651 x 1223 mm. Kawałek auta, prawda?

Jeśli chodzi o ceny, to w konfiguratorze raczej zbyt dużo czasu nie spędzimy. Cena wyjściowa to 304 550 PLN i podbić ją możemy jedynie kilkoma elementami. Dopłacimy 3 200 PLN za lakier metalizowany, podobne pieniądze będą nasz kosztowały za naklejki z nazwą modelu na skrzynię ładunkową, czy w końcu za 8 600 PLN dostaniemy pakiet Dress Up, czyli kompozytową nakładkę w skrzyni ładunkowej i elektrycznie sterowaną roletę, którą możemy zasłonić jej zawartość.

Wracając do formy prezentacji nowego Raptora jaką zaproponował FordStore Germaz to muszę przyznać, że właśnie tak powinno się pokazywać potencjalnym klientom i wszystkim zainteresowanym tak specyficzne auto, jakim jest Ranger w drapieżnej odmianie. Podczas dynamicznej jazdy po torze off-roadowym uśmiech nie schodził mi z twarzy ani przez moment, a dopiero poznanie możliwości nowego Raptora na własnej skórze pokazało, z jakim kapitalnym autem mamy do czynienia. FordStore Germaz tak trzymać i do następnego razu. Czekam niecierpliwie na Bronco.

Za możliwość wzięcia udziału w evencie dziękuję FordStore Germaz Wrocław. Więcej zdjęć z pierwszego Germaz Offroad Test znajdziecie na Facebooku i Instagramie.