środa, 14 czerwca 2023

Nr 80: 2023 Ford Bronco Badlands

Vintage, cultstyle, oldshool...

Jak zwał, tak zwał. Nie ulega wątpliwości, że moda na retro nie przemija również w motoryzacji i producenci aut nadal chętnie korzystają ze swojego dziedzictwa nawiązując do znamienitych modeli z historii marki. Jednym z ostatnich przykładów takiego kultywowania tradycji jest Ford, który po ćwierć wieku wrócił do nieco już zapomnianej nazwy Bronco, nadając ją nowej rodzinie aut terenowych z prawdziwego zdarzenia.

Pierwsza generacja Bronco została zaprezentowana w 1965 roku i początkowo była samodzielnym modelem. Jednak już od drugiego wcielenia model ten stał się osobową, zamkniętą odmianą pickupa F-Series. Klasyczne Bronco skończyło się wraz z piątą generacją i w połowie lat 90. ubiegłego wieku zostało zastąpione znanym do dzisiaj Fordem Explorerem. W przeciągu 25 lat, wraz z nastaniem sześciu kolejnych generacji Explorera, zmienił on swój charakter z auta terenowego w dużego (lub średniego jak na standardy amerykańskie) SUV-a.

1. Czym jest?

Z powodu braku w swojej ofercie prawdziwej terenówki Ford postanowił odkurzyć nazwę Bronco i w 2020 roku pokazał jego całkiem nowe wcielenie, które po dwóch latach od premiery trafiło na rynki europejskie, w tym również do naszego kraju. Osobiście mogłem poznać zupełnie nowe Bronco z bliska i wypróbować je podczas jazdy dzięki akcji generalnego importera polegającej na wysłaniu demonstracyjnego egzemplarza w objazd po dealerach Forda w całym kraju. W dzień dziecka Bronco trafiło do wrocławskiego FordStore Germaz i to tam przyszło mi spędzić z nim krótką chwilę.

Nazwa Bronco pochodzi od hiszpańskiego słowa określającego nieujarzmionego konia, którego należy okiełznać podczas rodeo. Stąd na nadwoziu i we wnętrzu auta znajdziemy logo w postaci wierzgającego konia z tylnymi kopytami uniesionymi w powietrzu, na odwrót do konia w znaczku Ferrari. Jedną „śliwkę” ze stylizowanym napisem Ford znalazłem na klapie bagażnika (nawet na obudowie kluczyka widnieje napis Bronco).

2. Jak wygląda?

Nowe Bronco wygląda bardzo ciekawie i mimo iż nie wyróżnia się czymś szczególnym w swoim wyglądzie, to na pewno nie pomylimy go z żadną inną terenówką. Podobnie jak Wrangler, Defender, Gelenda, czy Land Cruiser, Bronco również ma swój niepowtarzalny styl. Nawet jeśli nie jest aż tak charakterystyczny jak jego rodzimy konkurent spod znaku Jeepa, to Bronco nadal ma dużą dozę indywidualizmu w wyglądzie. Mnie zauroczył szczególnie swoim pudełkowatym kształtem (wygląda jak poskładany z klocków pewnej duńskiej marki) i uśmiechniętą „mordką”, w której bez dwóch zdań znajdziemy ducha dawnego Bronco.

Skrajnie kanciaste nadwozie Bronco to jego niewątpliwa zaleta w terenie. Dodatkowe stylowe uchwyty do linek odciągów, które umieszczono na krawędziach maski przekazują nam w jasny sposób informację, gdzie auto się kończy. Na podszybiu zaś, na elemencie stanowiącym przedłużenie ramienia lusterka bocznego umieszczono punkty do mocowania dodatkowych „szperaczy”, które znajdziemy w obszernym katalogu akcesoriów dodatkowych (niestety część z nich będzie u nas dostępna w późniejszym okresie).


Jeśli chodzi o poziomy wyposażenia, to na nasz rynek trafią tylko dwa środkowe pakiety: Outer Banks i Badlands. Tymczasem w USA oferowane są jeszcze niżej klasyfikowane Base, Big Bend i Black Diamond, oraz wyżej lokowane Wildtrak, ekstremalny Raptor, przeurocze cultstyl'owe Heritage i Heritage Limited z białymi elementami nadwozia, niczym w pierwszym Bronco. Na rynku NA (North America) znajdziemy również wersję 3-drzwiową i bardziej spokojną, czytaj u-SUV-ioną odmianę Bronco Sport, która w pewien sposób kojarzy mi się z pierwszym, nie rozpasanym jeszcze Explorerem. Nam niestety musi wystarczyć pięciodrzwiowe nadwozie z demontowalnym twardym dachem.

Wersję Badlands (na zdjęciach) od Outer Banks możemy rozpoznać z zewnątrz po innym kształcie przedniego zderzaka, który w tym wypadku wykonany jest ze stali, innej stylistyce kratki wlotu powietrza z przodu, nielakierowanych listwach wokół nadkoli i lusterkach bocznych również pozbawionych powłoki lakierniczej. Nie są to jednak oznaki oszczędności (w końcu Badlands to wersja droższa od Outer Banks o jakieś 20 000 PLN), ale chodzi tu o mniejszą obawę przed uszkodzeniem wystających elementów nadwozia podczas pokonywania trudnego terenu, czy chociażby przedzierania się przez las.




Wysoko zawieszone Bronco stoi na 32- bądź 33-calowych kołach z oponami BFGoodrich AT w rozmiarze 255/70 R18 dla Outer Banks i 285/70 R15 w Badlands. Wymiary nadwozia nowego Bronco są następujące: długość 4,8 m, szerokość niespełna 2 m (2,2 m z lusterkami), wysokość 1,9 m, rozstaw osi blisko 3 m. Masa własna auta waha się w przedziale 2220 – 2350 kg, a dopuszczalna masa całkowita to 2700 – 2800 kg. Bronco pociągniemy również przyczepę o masie 1000 – 1200 kg.

Prezentowany egzemplarz pomalowano w kolor Eruption Green, który nawiązuje do klasycznego Mallard Green znanego z pierwszych Bronco. Prócz niego możemy zamówić jeszcze bazowy (i darmowy) Oxford White oraz za dopłatą odpowiednio 5 500 PLN: Cactus Grey, Race Red, Varbonized Grey i Absolute Black, lub za 6 500 PLN: Velocity Blue, Hot Pepper Red, Azure Grey, czy mój faworyt nazwany Area 51 (to chyba od domniemanego koloru skóry znalezionych tam ufoludków).

3. Jakie ma wnętrze?

Wsiadając do nowego Bronco zaskoczyć nas mogą drzwi bez ramek okiennych. Jest to element większej całości ponieważ drzwi te można zdemontować i zastąpić „furtkami” wykonanymi z orurowania. Co prawda Ford w swoich materiałach prasowych nie zaleca jazdy bez drzwi, ale nie sądzę, żeby jakoś specjalnie ostudziło to zapał miłośników prawdziwych szaleństw w terenie. Wszystkie drzwi otwierają się bardzo szeroko, praktycznie pod kątem prostym. Co prawda wysoko umieszczona podłoga wymusza niejako wdrapywanie się do wnętrza Bronco, ale w końcu to rasowa terenówka z dużym prześwitem i konkretnym kółkiem, więc jakżeby mogło być inaczej.

Jak już wspominałem twardy, wykonany z tworzywa sztucznego dach jest w pełni demontowalny. W pełni, ale na raty jednocześnie, od przestrzeni nad przednimi siedzeniami (podzielnej dodatkowo na pół), poprzez sekcję nad tylną kanapą, aż po całą zabudowę tylnej części nadwozia. Po demontażu dachu pozostaje nam jednak orurowanie chroniące pasażerów przed wywrotką, o którą przecież w terenie nie jest trudno. Rama ta przy zamontowanym dachu jest stosunkowo dobrze zamaskowana i trzeba się naprawdę przyjrzeć, żeby dostrzec którędy została poprowadzona.

Pionowa deska rozdzielcza pasuje do charakteru Bronco. W miejscu klasycznych zegarów znajdziemy ekran o przekątnej 8 cali, a w konsoli środkowej wyświetlacz dotykowy o rozmiarze 12 cali z systemem SYNC4. Za wrażenia dźwiękowe odpowiada seryjnie montowane audio Bang & Olufsen z 10 głośnikami wraz z subwooferem, a we wnętrzu „Bronka” znajdziemy aż sześć gniazd USB, z czego 3 to USB typu A (starego) i kolejne 3 USB typu C (nowego). Brawo Ford!

Wnętrze Bronco jest stosunkowo surowe, ale pod żadnym pozorem nie jest spartańskie. Fotele pokrywa częściowo skórzana tapicerka w czarnym kolorze. W skórze wykończono również podgrzewaną wielofunkcyjną kierownicę oraz uchwyt zmiany biegów.


Ciekawym akcentem jest „wnitowana” w konsolę środkową, pomiędzy przednimi fotelami płytka przypominającą żołnierski nieśmiertelnik z napisem „Designed & engineered in Dearborn Michigan. Built at Michigan Assembly Plant.” Normalnie Make America Great Again Ford. We wspomnianej fabryce w mieście Wayne oprócz Bronco produkowany jest również nowy Ranger. Powstała ona w 1957 roku i według danych Forda zatrudnia obecnie 4 900 pracowników (to tak w ramach ciekawostki i małego przerywnika).

W Bronco, podobnie jak w Raptorze, znajdziemy w podsufitce cały rząd „wolnych” przełączników idealnych do zastosowania pod opcjonalne akcesoria niezbędne w trudnym terenie. Wyciągarki (bo jedna z przodu to często dopiero początek przygody), ledbary i wszystko co tylko dusza prawdziwego terenowca zapragnie. To tylko potwierdza, dla kogo Bronco zostało zaprojektowane. Nie zmienia to jednak faktu, że i w mieście odnajdziemy się w tym aucie znakomicie, ale o tym za chwilę.

Do bagażnika Bronco dostaniemy się po odchyleniu w prawo dolnej części pokrywy i uniesieniu w górę tylnej szyby. Jego pojemność waha się w zależności od konfiguracji siedzeń we wnętrzu w zakresie od 500 do 870 litrów. Tylna kanapa jest podzielona 60/40 i znajdziemy w niej uchwyty do mocowania fotelików Isofix i Top Tether.

4. Jak jeździ?

Pod maską obu dostępnych u nas wariantów Bronco znajdziemy jeden silnik, a mianowicie jednostkę V6 EcoBoost BiTurbo o pojemności 2,7 litra, mocy 330 KM i maksymalnym momencie obrotowym 563 Nm. Napęd na cztery koła przekazuje automatyczna 10-biegowa skrzynia z sześcioma lub siedmioma trybami jazdy: Normal, Eco, Slippery (na śliską nawierzchnię), Sand (piasek), Mud / Ruts (błoto), Sport (tylko w Outer Banks), Rock Crawl (do wolnego trialu po kamieniach, dostępny tylko w Badlands) i słynne już Baja (również jedynie w Badlands), które znamy chociażby z opisywanego tutaj nie tak dawno Rangera Raptora (o tutaj). Maksymalne przełożenie wspomnianej skrzyni to aż 67,8:1, a przekładnia główna w Outer Banks ma przełożenie 3,73 i 4,46 w prezentowanej wersji Badlands.

Nowe Bronco zostało dobrze przygotowane do jazdy w terenie. Mamy w nim dostępny Terrain Management System z układem nazwanym przewrotnie G.O.A.T. (Go Over Any Terrain), który prócz typowych trybów jazdy terenowej 2H, 4H i 4L pozwala nam na wybór (tylko w Badlands niestety) dodatkowego 4A do zastosowania w naprawdę ciężkich warunkach terenowych.

Jeśli chodzi o zawieszenie to w Outer Banks mamy układ H.O.S.S. 1.0 (High-Performance Off-Road Stability Suspension), czyli niezależne zawieszenie przednie i wielowahaczowe zawieszenie z tyłu. W Badlands montowana jest wersja H.O.S.S. 2.0 uzupełniona o amortyzatory Bilstein z funkcją wykrywania położenia, przedni stabilizator przechyłów z funkcją rozłączania, blokadę przedniego i tylnego mechanizmu różnicowego oraz stalowe płyty ochronne pod podwoziem.

Kolejnym systemem przydatnym w terenie jest RSC, który zapobiega wywróceniu pojazdu, o co wbrew pozorom nie trudno i to nie tylko poza utwardzonymi drogami. Przy kubaturze i wysokości Bronco system ten może się okazać przydatny również na szosie. W terenie i w mieście przyda się nam również kamera cofania i system kamer 360º, z którymi parkowanie nawet w ciasnych miejscach staje się przysłowiową bułką z masłem. Prawda, że ładnie zaparkowałem koło tego Mustanga? (i to na jeden raz!)

Jak wyglądają możliwości terenowe Bronco Badlans? Całkiem przyzwoicie: kąt natarcia 40,6º, kąt rampowy 23,6º, kąt zejścia 33,3º, prześwit 26 cm. Oczywiście Outer Banks ma te wartości nieco gorsze, ale za to głębokość brodzenia w obu przypadkach jest identyczna i sięga 80 cm.

Niestety nie było mi dane wypróbować Bronco w terenie, a jedyna dżungla w jaką się zapuściłem to wrocławskie ostępy tuż po porannym szczycie. Co ciekawe pomimo iście terenowego charakteru, Bronco bardzo sprawnie i posłusznie zachowuje się również na miejskich ulicach. Tak bardzo, że udało mi się nawet zapomnieć iż podróżujemy autem, którego prawdziwym środowiskiem jest błoto, piasek i kamienie. Normalnie dwie twarze.

Pomimo iż, jak wielokrotnie już wspominałem, Bronco jest prawdziwym terenowym „twardzielem”, Ford zadbał o to, żeby również w normalnym ruchu drogowym bezpieczeństwo pasażerów stało na wysokim poziomie. Mamy tu dostępne chyba wszystkie systemy wspomagające jazdę, jakie ten producent stosuje w swoich samochodach: monitorowanie martwego pola, utrzymywanie pasa ruchu, asekurację podczas zjazdu ze wzniesienia, adaptacyjny tempomat, monitorowanie koncentracji kierowcy, system prekolizyjny i hamulec pokolizyjny, LED-owe reflektory z automatycznym sterowaniem światłami drogowymi i wiele innych. Na tym polu Bronco naprawdę nie ma się czego wstydzić.

Zbiornik paliwa w Bronco mieści 79 litrów. Według danych producenta średnie spalanie to jakieś 14 l/100 km (auto spełnia normę Euro 6.2), więc po pokonaniu 500 kilometrów od tankowania „pod korek” powinniśmy już zacząć rozglądać się za kolejną stacją benzynową. Przy upalaniu w terenie wartość ta z pewnością znacząco zmaleje (a spalanie wzrośnie), ale nie oszukujmy się, nikt przecież nie pokonuje setek kilometrów w terenie, a przynajmniej nie w naszym kraju. Prędkość maksymalna nowego Bronco to 161 km/h, a przyspieszenie 0-100 km/h zajmuje mu około 7 sekund. Not bad Bronco!

5. Podsumowując:

Nie wiem, czy Ford niezbyt uwierzył w powodzenie Bronco na starym kontynencie, czy może nie chce, żeby zbyt duża ilość rejestracji wpłynęła na zawyżenie średnich wartości emisji dla całej marki, które przecież tak bacznie śledzą organa EU, ale jego ceny zostały ustalone na niezrozumiale wysokim poziomie. Za „tańsze” Outer Banks przyjdzie nam zapłacić 420 000 PLN, a opisywany Badlands kosztuje już 440 000 PLN. 5-procentowa różnica w cenie spowoduje zapewne, że większość klientów i tak pokusi się o zakup bardziej terenowego Badlandsa, bo poza wspomnianym wyborem między dwoma poziomami wyposażenia Ford Polska w zasadzie nie daje nam żadnych możliwości konfiguracji. No może oprócz koloru, który nie musi już być tylko czarny jak to w legendarnym Fordzie T było.

Medialnie Bronco również miał i ma nieco pod górkę. O ile jego piąta generacja w 1994 roku „wsławiła” się legendarnym pościgiem za O.J. Simpsonem, to nowa odsłona stała się bohaterem newsów o brakach w dostawach półprzewodników, które miały miejsce na początku trzeciej dekady XXI wieku. Niemniej jednak uważam, że Bronco to naprawdę fajne auto, które mogłoby nieźle namieszać na rynku prawdziwych terenówek gdyby tylko cena była ustawiona na bardziej sensownym poziomie. Niestety ponad 400 000 zł. jakie przyjdzie nam za niego wyłożyć spowoduje, że będzie raczej ciekawostką i swego rodzaju ekstrawaganckim urozmaiceniem bezdroży w naszym kraju.

Samochód mogłem bliżej poznać i wypróbować podczas dni otwartych z Fordem Bronco w FordStore Germaz Wrocław. Więcej zdjęć znajdziecie na Facebooku i Instagramie.