Renault w naturze ma bycie tym, który przeciera szlaki. W 1984 roku jako pierwsze zaoferowało w Europie minivana Espace, a w 1996 powtórzyło to w klasie kompaktowej z Megane Scenic (do liftingu Scenic było dodatkiem do nazwy Megane). Również w 1984 roku Renault zaproponowało nadwozie liftback w klasie średniej wyższej jako Renault 25 i kontynuowało to podejście także w jego następcy nazwanym Safrane, które wprowadzono na rynek w 1992 roku. Rok później jednobryłowe nadwozie wprowadzono po raz pierwszy w segmencie A pod postacią sympatycznego Twingo, a w 2021 roku Renault wyprowadziło nadwozie SUV coupe poza segment premium, dodając do swojej oferty model Arkana. Trzeba przyznać, że w ciągu ostatnich 40 lat było tych "rewolucji" całkiem sporo. Owszem, były i wpadki w postaci Vel Satis, czy też Avantime, ale bilans tych "eksperymentów" i tak jest bardzo dodatni.
W segmencie miejskich crossoverów może i Renault nie było pierwsze, ale na pewno jako jedno z pierwszych zastąpiło kombi klasy B (w tym wypadku Renault Clio Grandtour) crossoverem, którego nazwano Captur i którego miałem okazję wypróbować jakiś czas temu (http://tiny.pl/7dnqs).
Tym razem udało mi się skorzystać z okazji i w ramach akcji #testujzpasja sprawdzić drugą generację tego auta, którą wprowadzono na rynek w 2019 roku, a już na sezon 2021 poddano pierwszym modyfikacjom.
1. Czym jest?
Captur to pięciomiejscowy, pięciodrzwiowy crossover o w miarę klasycznym, ale nie nudnym nadwoziu. Na pewno jest o wiele bardziej konwencjonalny w stylu aniżeli Nissan Juke również drugiej generacji, z którym dzieli podwozie. W ostatnich latach Capturowi wyrosła całkiem pokaźna konkurencja: Peugeot 2008, Citroen C3 Aircross, Ford Puma, VW T-Cross, Fiat 500X, Mazda CX-3, Kia Stonic, Hyundai Kona i Bayon, czy w końcu mająca niedawno premierę Toyota Yaris Cross. Jest więc w czym wybierać i Capturowi na rynku wcale nie jest łatwo.
2. Jak wygląda?
Wygląd to mocna strona Captura. Zgrabnie łączy on w swoim designie obecne trendy stylistyczne Renault z na nowo zdefiniowaną linią tyłu, który nie tylko mnie przypomina... Volvo, co akurat wcale nie jest ujmą dla tego małego crossovera. Designerzy francuskiej marki zrobili w tym wypadku kawał naprawdę dobrej roboty.
Wbrew pozorom Captur nie jest małym autem, a jego druga generacja urosła względem pierwszej o jakieś 10 cm na długości i ma obecnie wymiary: długość 4,23 m, szerokość 1,8 m i wysokość 1,57 m, co plasuje go idealnie pomiędzy Megane drugiej generacji, zwanym potocznie "żelazkiem", a minivanem Scenic również drugiej generacji.
Bikolor Orange Atacama z czarnymi lusterkami i dachem Etoile wymaga podwójnej dopłaty odpowiednio 2 200 PLN i 1 500 PLN, ale jest warty swojej ceny, ponieważ podnosi i tak już wysokie walory estetyczne pojazdu. W porannym lipcowym słońcu Orange Atacama prezentowała się szczególnie atrakcyjnie.
Pomimo nowoczesności sylwetki Captura znalazłem w nim trzy klasyczne elementy. Na zewnątrz są to antena dachowa i widoczna końcówka rury wydechowej, a we wnętrzu tradycyjna dźwignia hamulca ręcznego, co nie będę ukrywał, nieco mnie zdziwiło. Z tego co wiem, to w Zenie A.D. 2021 wajchy tej już nie ma.
Jeśli już wspomniałem o zderzakach to dodam tylko, że zgodnie z obowiązującą modą, również Captur ma akcenty stylistyczne upodabniające go do klasycznych terenówek. Warto jednak pamiętać, że te srebrne wstawki w dolnej części przedniego i tylnego zderzaka to nadal tworzywo sztuczne, a nie metalowe osłony. Mimo to w nadwoziu widać, że mamy do czynienia z podstawową wersją Zen. Brakuje bowiem przysłowiowego "sznytu" w dekorach umieszczonych w przednich błotnikach i na słupku C.
Przyglądając się linii bocznej Captura zwróciłem uwagę, iż wzdłuż krawędzi wszystkich nadkoli mamy czarną, nielakierowaną "zakładkę", która skutecznie zapobiega obtłuczeniu wydatnych nadkoli na przykład przez nieostrożne osoby wysiadające z auta zaparkowanego tuż obok lub staczający się wózek z zakupami. Jak dla mnie, przewrażliwionego na tym puncie estety, jest to duży plus tego, skądinąd przeznaczonego do miejskiej dżungli auta.
Renault cechuje zamiłowanie do nowych technologii, toteż w Capturze mamy w pełni LED-owe oświetlenie Pure Vision. Motyw świetlny przednich reflektorów w kształcie litery C powtórzono w bardzo designerskich lampach tylnych. Lampy z przodu wyposażone są w automatyczną zmianę świateł w zależności od warunków drogowych i pogodowych. Automatyka oświetlenia to obecnie na tyle rozpowszechnione rozwiązanie, że wsiadając do auta starszego typu łapię się na tym, iż zapominam włączyć światła i dziwię się, dlaczego jadący z naprzeciwka błyskają mi światłami, skoro nigdzie nie ma przyczajonych stróżów prawa. Dziwne, co nie?
3. Jakie ma wnętrze?
Wnętrze Mistrza Zen może i nie poraża wszechobecną czernią, ale pseudo aluminiowe wstawki i srebrne rowkowane opaski na pokrętłach ratują sytuację w pewnym stopniu nie dodają autu jednak jakiegoś szczególnego prestiżu. Może po prostu nie udaje ono czegoś czym nie jest i robi to do czego zostało stworzone, czyli byciem wnętrzem auta przeciętnej klasy. W dolnej części konsoli środkowej znajdują się gniazda: 12V, AUX i 2x USB (niestety oba tego samego starego typu).
Gałka dźwigni zmiany biegów dobrze leży w dłoni a jej wyższe umiejscowienie zdecydowanie podnosi komfort obsługi. Jest ona dokładnie tam, gdzie się człowiek spodziewa. Sięgając dalej mamy bardzo głęboki schowek po stronie pasażera. Jest on tak głęboki, że bez wypinania się z pasów ciężko jest dosięgnąć czegoś, co wpadnie na samo dno. Łączy on w sobie zalety kieszeni ulokowanej w jego klapce z głęboką szufladą, która sięga daleko w głąb deski rozdzielczej.
Zegary mają nadal klasyczną formę (prędkościomierz wyskalowano do bardzo optymistycznych 230 km/h), a u szczytu konsoli środkowej wkomponowano siedmiocalowy wyświetlacz dotykowy systemu Easy Link.
Pewne oszczędności poczynione zapewne przez księgowych można wyczuć również we wnętrzu Captura chociażby pod postacią braku oświetlenia w daszkach przeciwsłonecznych (chociaż lusterka są w obu), czy też w pełni plastikowe boczki drzwiowe wyposażone jedynie w cerato podobne obicie podłokietników, w których umieszczono sterowanie elektrycznymi szybami (wszystkimi czterema). Auto nie ma też kamery cofania, a czujniki parkowania wymagają dopłaty, a i tak obsługują jedynie tył auta.
W tylnych ścianach oparć przednich foteli nie uświadczymy żadnych kieszeni, o rozkładanych stoliczkach już nie wspominając, a schowek umieszczony w podłokietniku pomiędzy przednimi fotelami również nie grzeszy objętością. Jest stosunkowo głęboki, ale ma małe wymiary otworu, więc najlepiej posłuży jako dyskretne miejsce do przechowywania portfela, telefonu i kluczy. Dla pasażerów tylnej kanapy przewidziano dwa oddzielne nawiewy klimatyzacji i dodatkowe gniazdo 12V. O portach USB i AUX mogą oni jednak zapomnieć.
Klasyczna materiałowa tapicerka w grafitowym kolorze sprawia solidne wrażenie i wygląda na taką, która wytrzyma dużo, co zwłaszcza przy małych dzieciach ma duże znaczenie.
Wsiadając do Captura odkryłem coś, co często można spotkać w "dorosłych" autach typu SUV. Otóż drzwi pokrywają swoją powierzchnią linię progów na całej jej długości, dzięki czemu zimą lub przy brzydkiej pogodzie jesteśmy w stanie uniknąć zabrudzenia nogawek podczas wsiadania do auta. Jak dla mnie, jest to duży plus tego auta.
Z tyłu ilość miejsca nie powala, ale osoba o moim wzroście (180 cm) i wadze (bez szczegółów) spokojnie się tam zmieści. Otwór drzwiowy nie jest szczególnie okazały, a linia dachu opada ku tyłowi, co czuć we wnętrzu, a konkretnie w ilości miejsca nad głową. No cóż, styl wymaga czasem poświęceń. Owszem, mógłbym napisać, że idealne zastosowanie Captura to rodzina 2+2, ale i cztery dorosłe osoby dadzą sobie w nim radę, przynajmniej na ograniczonych zdrowym rozsądkiem dystansach.
Uchwyty Isofix do mocowania fotelików dziecięcych mamy na dwóch skrajnych miejscach tylnej kanapy (ich mocowania ukryto w kieszeniach zamykanych zamkami błyskawicznymi) oraz na fotelu pasażera z przodu, co znów predysponuje Captura do bycia autem Pani (lub Pana) Domu. Oczywiście w tym wypadku mamy możliwość odłączenia przedniej poduszki powietrznej, do czego służy zamek widoczny w bocznej osłonie deski rozdzielczej po otwarciu prawych przednich drzwi.
Bagażnik ma pojemność od 422 do 536 litrów, a to wszystko przez ruchomą kanapę. Co prawda jej przesunięcie do skrajnej pozycji praktycznie uniemożliwia posadowienie tam kogokolwiek, ale dzięki temu zyskujemy awaryjnie kilkanaście centymetrów głębokości bagażnika. Co jednak z tego, jeśli między oparciem kanapy, a łukami nadkoli powstaje szczelina, przez którą łatwo mogą wypaść nam mniejsze przedmioty. Wydaje mi się, że klasycznie dzielone i składane oparcie wspomnianej kanapy w zupełności by wystarczyło. No ale dzięki tej inwencji jest o czym pisać w kontekście wnętrza, a w szczególności przestrzeni bagażowej Captura. Krawędź załadunkowa umieszczona jest stosunkowo wysoko, nad wnęką na tablicę rejestracyjną, co dla drobnych kobiecych dłoni może być uciążliwe, zwłaszcza gdy przyjdzie im zapakować rodzinne zakupy pod dyskontem. Z tego też powodu najlepiej wysyłać po nie swojego partnera, niech i on nacieszy się Capturem. Na pewno wstydzić się nie będzie musiał.
Warto jeszcze wspomnieć, że pod podłogą bagażnika mamy dojazdowe koło zapasowe, które niestety wymaga kilkusetzłotowej dopłaty.
4. Jak jeździ?
Silnik 1,0 TCe to trzycylindrowa turbobenzyna, która na rok modelowy 2021 została osłabiona ze 100 do 90 koni mechanicznych. Ten silnik o rzeczywistej pojemności 999 cm3 osiąga maksymalny moment obrotowy 160 Nm i współpracuje z sześciobiegową skrzynią manualną. Zestaw ten może i nie zapewnia autu szczególnie wybitnych osiągów, ale prędkość maksymalna na poziomie 170 km/h i 13-14 sekund do setki są wystarczające jeśli spojrzymy na auto przez pryzmat przysłowiowego drugiego auta w domu.
Przez pierwsze dwa lata Captur drugiej generacji posiadał w swojej ofercie silnik wysokoprężny, ale w 2021 roku został on zastąpiony hybrydą typu plug-in o nazwie handlowej E-Tech.
17-calowe alufelgi z oponami 215/60 przyczyniają się do komfortowego tłumienia nierówności przez Captura. W wypadku tego auta były to opony Continental EcoContact 6. Jeśli chodzi o tłumienie nierówności to w Capturze naprawdę nie ma się do czego doczepić, a szeroko rozstawione koła poprawiają trzymanie się drogi, które musi sobie radzić z nieco wyżej zawieszonym nadwoziem auta.
W czasie podróży wspomaga nas asystenci jazdy, wśród których jest radar monitorujący odległość od auta jadącego przed nami. Dystans ten podaje się nam w jednostce czasu, czyli sekundach, które podświetlane są trzema kolorami w zależności od tego jak blisko trzymamy się poprzedzającego nas auta: zielony jest OK, żółty oznacza uważaj, a czerwony mówi nam wprost "nie przesadzaj". Proste i skuteczne zarazem. Oczywiście o trzymaniu dystansu nadal decyduje kierujący, ale mając takiego "suflera" między zegarami człowiek z czasem zaczyna się stosować do jego podpowiedzi.
Prócz tego mamy na pokładzie asystenta pasa ruchu, system rozpoznający ograniczenia prędkości na znakach drogowych oraz układ aktywnego hamowania, który czuwa na wypadek gdyby kierowca jednak się zagapił. Oczywiście w podsufitce mamy też obowiązkowy już przycisk systemu ratunkowego e-Call i nie myślcie sobie proszę, że widniejący na nim napis SOS oznacza: "wciśnij, jeśli potrzebujesz pomocy, bo na przykład zatrzasnąłeś się w aucie". Znam kogoś, kto tak właśnie sobie kiedyś pomyślał i użył tego przycisku.
Capturem 1,0 turbo przejechałem jakieś 200 kilometrów, z czego 150 przypadło na trasę szybkiego ruchu, a pozostałe 50 na kręcenie się po przysłowiowym mieście. Mimo iż starałem się trzymać Captura w ryzach i nie przekraczać dopuszczalnych (zdrowym rozsądkiem również) prędkości, to spalanie realne, czyli to odnotowane na dotankowaniu, wyszło mi na poziomie 7 litrów na sto kilometrów. Może i niespecjalnie siliłem się na bycie mistrzem oszczędności, ale i nie katowałem Captura, więc wynik ten mogę podsumować krótko: downsizing downsizingiem, ale silnik i tak "wypić" musi. Dodam tylko, że osiągnięte przeze mnie spalanie to równo litr więcej niż wskazuje "ta wiarygodna" norma WLTP.
5. Podsumowując:
Można powiedzieć, że crossovery segmentu B zrobiły to samo z małymi kombi, co duże crossovery i SUVy z minivanami. Ich popularności nie da się podważyć i w chwili obecnej każdy producent musi ich mieć w swojej ofercie przynajmniej kilka.
Ceny Captura 2 zaczynają się od 73 900 PLN za wersję Zen, najtańsze R.S. Line kosztuje 97 900 PLN, hybrydę E-Tech możemy mieć za kwotę od 132 900 PLN do 150 400 PLN za szczytowy poziom wyposażenia Initiale Paris.
Prezentowany Zen według obecnego konfiguratora został wyceniony na niespełna 85 000 PLN. Z dodatków trzeba wymienić pakiet Look Zen kosztujący 3 500 PLN i zawierający w sobie wspomniane wcześniej 17-calowe alufelgi, światła full LED Pure Vision i przyciemniane szyby (nie występujące w testowanym aucie). Mamy też pakiet Klimat & Komfort wyceniony na 2 500 PLN, w skład którego wchodzi bezkluczykowe otwieranie i uruchamianie auta, automatyczna klimatyzacja, czujniki deszczu oraz w pełni elektryczne i składane lusterka, a za 1 100 PLN dopłaty otrzymamy asystenta parkowania (ale jak już wspominałem tylko z tyłu).
Na koniec dodam tylko, że Captur jest autem francuskim produkowanym w Hiszpanii oraz do niedawna również w chińskim... Wuhan. Przynajmniej dopóki Renault nie postanowiło się wycofać z tego rynku pozostawiając pole swojej bliźniaczej marce, jaką jest Nissan.
Samochód został mi udostępniony przez ADD Motor z Wrocławia w ramach akcji 365 dni testów Renault (#testujzpasja). Więcej zdjęć znajdziecie na Facebooku i Instagramie, a kilka ujęć filmowych na YouTube.