Pierwsza połowa 2020 roku to był dziwny okres. Praktycznie całkowite zamrożenie życia spowodowało, że sezon na imprezy motoryzacyjne rozpoczął się w zasadzie dopiero w lipcu. W lipcu też udało mi się wziąć udział w bodajże pierwszym w sezonie 2020 szkoleniu Mercedes-Benz Safety Experience.
Szkolenie odbyło się na nowym dla mnie torze w Bednarach nieopodal Poznania. Ośrodek szkoleniowy Bednary Driving City zlokalizowano na terenie byłego lotniska wojskowego, więc trafić do niego nie byłoby tak łatwo, gdyby nie pomoc nawigacji. Na miejscu czekał na uczestników park maszyn przygotowany do zadań specjalnych, w skład którego wchodziło dziewięć aut z gwiazdą na masce.
GLA 250 4Matic i GLB 200d do próby awaryjnego hamowania:
CLA 220 4Matic i CLA 250 Shooting Brake 4Matic do prób pokazujących zasady działania nowoczesnych systemów jezdnych:
CLS i C 300e Kombi (hybryda) do prób na szarpaku:
GLE 400d 4Matic do prezentacji elektronicznych systemów wspomagających kierowcę, czyli o krok od autonomii:
2x EQC 400 4Matic do bliższego poznania podczas EQ Power Tour:
Szkolenie rozpoczęło się standardowo od rejestracji uczestników i rozruchowej kawy. Gdy już wszyscy dotarli i byli gotowi do chłonięcia wiedzy o bezpieczeństwie nowoczesnych samochodów (oczywiście spod znaku MB) zaproszono nas do sali wykładowej, w której w zwięzły i ciekawy, a co najważniejsze angażujący uczestników sposób przekazano nam podstawowe fakty o systemach bezpieczeństwa czynnego i biernego, ich historii oraz zasadzie działania i współdziałania. Na szczęście wykład nie był na tyle długi żeby nas rozleniwić, bo szczerze powiedziawszy wszyscy i tak już czekali aby zasiąść za kierownicą udostępnionych nam samochodów.
Należąc do grupy czerwonej swoje szkolenie rozpocząłem od prób hamowania awaryjnego na mokrej i suchej nawierzchni. W obu przypadkach z ominięciem przeszkody i stopniowym zwiększaniem prędkości początkowej od około 50 km/h, na blisko 90 km/h kończąc. Co ciekawe auta użyte do tej próby różniły się nie tylko nadwoziem: GLA vs GLB, rodzajem silnika: 250 4Matic vs 200d, ale najważniejszą różnicą było wyposażenie GLB w pełen pakiet wspomagający bezpieczeństwo, który w ekstremalnych przypadkach sam był w stanie rozpocząć hamowanie, zanim z odpowiednią reakcją dołączy kierowca.
W części tej instruktor przekazał również uczestnikom swoją wiedzę na temat przyjęcia właściwej pozycji za kierownicą, która gwarantuje odpowiednią swobodę i zakres ruchów w podbramkowych sytuacjach, które tego dnia na nas czekały.
Druga próba tego dnia odbywała się na dwóch Mercedesach CLA i składała się ze slalomu na suchym, który miał na celu wyuczenie w nas odpowiedniego operowania kierownicą przy względnie małych prędkościach i rozwinięcia umiejętności wyboru odpowiedniego toru jazdy, patrząc niejako w przód i przewidując to, gdzie auto znajdzie się za kilka sekund. Poza tym mieliśmy okazję popracować nad opanowaniem podsterowności podczas jazdy po mokrym okręgu i poćwiczyć hamowanie awaryjne podczas zjazdu z mokrego wzniesienia. Podczas tej próby mogliśmy na własnym ciele poczuć działanie kolejnych elementów rozbudowanego systemu Pre-Safe: napinaczy pasów dociskających nasze ciała do foteli w momencie wypadania z toru jazdy oraz szumu emitowanego z głośników, który ma za zadanie przygotować nasze uszy na uderzenie i odgłos niszczonego metalu, tworzywa i szkła.
Po przerwie obiadowej nasze żołądki przeszły prawdziwą rewolucję w postaci tak zwanego szarpaka. Jest to urządzenie wprowadzające auto w poślizg nadsterowny i zadaniem kierowcy jest odzyskanie kontroli nad pojazdem. Żeby jednak jeszcze bardziej utrudnić zadanie strona, w którą jest przesuwany tył pojazdu po najeździe na szarpak jest wybierana losowo, a na płycie manewrowej wymalowano linie pozwalające ocenić, czy zmieściliśmy się w swoim pasie ruchu, czy też może leżymy w rowie, albo co gorsze pakujemy się w auto jadące z naprzeciwka.
Od mojego pierwszego razu na szarpaku uważam, że jest to ćwiczenie, które obnaża nasze braki w sytuacjach podbramkowych. Dodatkowo fakt, że tracimy kontrolę nad autem przy prędkości niespełna 50 km/h powoduje, że każdy kto doświadczy tej próby nabiera większego respektu przed mokrą nawierzchnią.
Na sam koniec pozostawiono nam chyba najbardziej spokojną część szkolenia. Czy jednak naprawdę była to najspokojniejsza część dnia? No nie do końca...
W pierwszej kolejności mieliśmy okazję wypróbować elementy autonomicznej jazdy w nowym GLE 400d. Mogliśmy na własne oczy zobaczyć jak samochód sam wykrywa i wyhamowuje przed spreparowaną do tego celu przeszkodą, podczas gdy kierowca instruktor po prostu obraca się do pasażerów siedzących na tylnej kanapie. Oczywiście każdy z nas mógł samemu spróbować hamowania z prędkości 30 km/h bez dotykania żadnego z pedałów. Potem zaś mogliśmy wypróbować asystenta parkowania, który jest w stanie zaparkować samochód w każdy wybrany przez nas sposób dbając również o to, żebyśmy mieli wystarczającą ilość miejsca z boku, żeby spokojnie z auta wysiąść. Oczywiście nie byłbym sobą, gdybym nie spróbował maksymalnie utrudnić zadanie elektronice. Otóż zatrzymałem się wzdłuż miejsca parkingowego usytuowanego prostopadle do kierunku naszej jazdy, bardzo blisko prawego krawężnika i zaordynowałem autu zaparkowanie przodem we wspomnianej luce. Może i trwało to trochę dłużej, ale samochód poradził sobie z tym znakomicie, w bezpieczny sposób monitorując cały czas otoczenie pojazdu i nadbierając wystarczająco dużo miejsca, żeby zmieścić się w niezbyt obszernym miejscu parkingowym. Co ciekawe jeśli mówimy o parkowaniu wzdłuż kierunku jazdy, to wystarczy miejsce o jeden metr dłuższe od auta, żeby z sukcesem mogło ono samo w nim zaparkować. Oczywiście jeśli mamy obawy co do tego, czy sami damy radę wyjechać potem z takiego miejsca, to nie ma problemu bowiem samochód równie dobrze może z niego wyjechać sam. Warunkiem jest tylko to, że wjechać tam również trzeba z pomocą systemu autonomicznego parkowania.
Wisienką na torcie dnia szkoleniowego był EQ Power Tour, czyli bliższe poznanie w pełni elektrycznego Mercedesa EQC 400 4Matic. Do dyspozycji uczestników szkolenia były dwa egzemplarze tego auta, którymi mogli oni wybrać się na półgodzinną wycieczkę po okolicy. Wielkim atutem była możliwość wypróbowania EQC w ruchu ulicznym, zarówno na drogach podmiejskich, jak i w ruchu ulicznym w pobliskich Pobiedziskach. Podczas jazdy tej mogliśmy poznać kilka trybów pracy napędu elektrycznego, w tym tryb z maksymalną rekuperacją energii, który przy nabraniu odpowiedniej wprawy i umiejętności przewidywania sytuacji na drodze pozwala przemieszczać się w zasadzie zapominając o hamulcu. EQC potrafi sam przewidzieć jakie czekają na nas ograniczenia prędkości oraz jak układa się trasa, którą pokonujemy i podpowiedzieć nam, w którym momencie warto odpuścić gaz... a w zasadzie przyspieszacz. Samochód „poznaje” bowiem drogę oczami swoich kamer i może również czerpać dane z systemu nawigacji.
Ostatnim elementem EQ Power Tour była próba przyspieszenie na płycie byłego lotniska w Bednarach. Na wstępie jednak podkreślę, że napędzane na wszystkie koła EQC dysponuje mocą około 400 koni mechanicznych i momentem obrotowym sięgającym prawie 800 Nm dostępnym praktycznie od razu. Przyspieszenie w tym aucie naprawdę wgniata w fotel od samego początku. 2,5-tonowe auto rozpędza się do 100 km/h w nieco ponad pięć sekund. Prędkość maksymalna została ograniczona do 180 km/h gdyż fizyka jest nieubłaganie i jeśli opór powietrza rośnie z kwadratem prędkości, to proporcjonalnie szybko zaczyna spadać nam ilość zgromadzonej w bateriach energii, a co za tym idzie zasięg całego pojazdu.
Bateria EQC o pojemności użytecznej 80 kWh zapewnia zasięg na poziomie 400 kilometrów. Oczywiście z zachowaniem wszelkich zasad oszczędnej jazdy. Niestety zabawy takie jakie my sobie urządzaliśmy tymi autami skutecznie ten zasięg ograniczają. Pełne ładowanie baterii z typowego gniazdka domowego zajmuje około... 40 godzin, a najszybsze ładowarki w sprzyjających warunkach, czyli bez obciążenia innymi „poborcami mocy” mogą ten czas skrócić potencjalnie do około 40 minut. To już brzmi zdecydowanie lepiej.
EQC jest pierwszym autem z rodziny elektrycznych Mercedesów. Wszystkie będą miały nazwy zaczynające się od liter EQ i powoli zapełnią każdy z segmentów, w których swoje auta sprzedaje M-B. Już teraz wiemy jak wygląda EQV bazujące na klasie V, a w końcowej fazie testów są EQA (klasa A na prąd) i EQS (patrz klasa S).
Podsumowując cały event Mercedes-Benz Safety Experience powtórzę się zapewne pisząc, że nauki nigdy za wiele. Zawsze warto poćwiczyć panowanie nad autem na sucho (chociaż w zasadzie większość prób była na mokrej nawierzchni) niż w rzeczywistej sytuacji zagrożenia, kiedy to próbę możemy mieć tylko jedną i to od jej wyniku może zależeć życie nas i innych, często przypadkowych osób.
Oczywiście miłym i ciekawym akcentem była możliwość poznania ograniczonej autonomii i elektromobilności w wykonaniu Mercedesa, a całość spinała w sobie bardzo miła i otwarta atmosfera, jaką stworzył zespół instruktorów, którym przewodził Robert Hundla.
Jeśli ktoś się zastanawia, czy warto, to z czystym sumieniem polecam udział w takim szkoleniu. Zapewne każdy, kto uważa się za dobrego kierowcę (czyli jakieś 90% Polaków) zmieni nieco zdanie o swoich umiejętnościach, a ci którzy mieli już możliwość wypróbowania się w takich sytuacjach nabiorą jeszcze większego respektu do prędkości i mokrej nawierzchni.
W wydarzeniu tym mogłem wziąć udział dzięki Auto Partner J. i A. Garcarek, autoryzowanemu dealerowi Mercedes-Benz. Więcej zdjęć z Mercedes-Benz Safety Experience znajdziecie na Facebooku, a krótka zajawka filmowa znajduje się tutaj.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz