Nissan systematycznie podsyca zainteresowanie opinii publicznej związane z wprowadzeniem do sprzedaży swojego pierwszego crossovera o napędzie elektrycznym. Crossovera ponieważ od ponad 10 lat w sprzedaży znajduje się bezemisyjny model Leaf, który wyrobił już sobie odpowiednią renomę i pozwolił producentowi zebrać wystarczające doświadczenie, żeby teraz rozszerzyć portfolio swoich „elektryków”.
Pierwsze szkice koncepcyjne Nissana Ariya pokazano jesienią 2019 roku. Premiera realnego samochodu, który wciąż nazywany był prototypem odbyła się w Japonii latem 2020. Przewidywano wtedy wprowadzenie auta do sprzedaży w 2021 roku, ale dziś już wiemy, że tak się nie stanie.
Wiosną 2021 roku przedprodukcyjny model tego auta pokazano polskim dziennikarzom. Była to póki co tylko statyczna prezentacja w warszawskiej Elektrowni Powiśle, która odbiła się szerokim echem w świecie krajowych mediów motoryzacyjnych. Ten sam egzemplarz wczesną jesienią 2021 roku odbył tournée po krajowych przedstawicielach marki Nissan i dzięki temu miałem okazję przyjrzeć się z bliska temu niezwykle ciekawemu autu.
Jakie było moje pierwsze wrażenie na jego widok? Od razu zauważyłem, że nie różni się on (ona?) praktycznie niczym od szkiców koncepcyjnych sprzed dwóch lat. To oczywiście duży plus jeśli chodzi o odwagę stylistów i managerów w Nissanie. Wygląd to bardzo mocna strona Ariyi, bo jak dobrze wiemy producenci zdążyli już nas przyzwyczaić do tego, że produkcyjne wersje nowych samochodów odbiegają w mniejszym lub większym stopniu od ich prototypowych wizji.
Na co jeszcze zwróciłem uwagę? Na proporcje auta. W rzeczywistości wydaje się ono nieco niższe i szersze niż na zdjęciach, co również zaliczam na plus. Trzeba przyznać, że trudno jest oszacować wymiary Nissana Ariya, przynajmniej dopóki się koło niej nie stanie. Wielu mylnie porównuje ją (zostańmy przy żeńskiej formie) do Qashqai'a, a tak naprawdę wpisuje się ona swoimi wymiarami idealnie pomiędzy QQ właśnie, a większego X-Trail'a. Nadwozie jest o 17 cm dłuższe od tego pierwszego i o 10 cm krótsze od tego drugiego, ale rozstaw osi w Ariya to prawie 2,8 metra i jest on o 7 cm większy niż w X-Trail'u.
Ariya jest pierwszym autem zbudowanym na modułowej platformie przeznaczonej dla aut z napędem elektrycznym, którą nazwano CMF-EV. Niedawno pokazano drugie auto bazujące na tym podwoziu, a mianowicie Renault Megane E-Tech. Należy jednak zwrócić uwagę, że to dwa różne auta i nie można ich ze sobą porównywać. To jedna z podstawowych zalet modułowych platform, które znajdują już szerokie zastosowanie również u innych producentów aut. Wspomniane Megane jest mniejsze od Nissana i to sporo, bo blisko 40 cm na długości i 15 cm na wysokości, co predysponuje go raczej do typowej klasy kompakt.
Wracając jednak do opisywanego auta to z daleka widać, że Ariya należy do rodziny Nissana, ale jednocześnie nie da się jej pomylić z żadnym innym modelem tej marki. Ostre krawędzie połączono w niej z aerodynamiczną sylwetką. Nadwozie wygląda jak pocięte kataną, a sam Nissan określa jej styl jako Timeless Japanese Futurism (ponadczasowy japoński futuryzm).
Ariya będzie dostępna w 10 kolorach, z czego aż 6 będzie miało kontrastowy czarny dach. Pokazowy egzemplarz pomalowano w nowy, dedykowany temu modelowi miedziany kolor o nazwie Akatsuki Copper, w którym auto bardzo dobrze się prezentuje. Dopełniający obrazu czarny kolor dachu wydaje się z bliska mienić jakby miał w sobie dodatek brokatu. Taka konfiguracja kolorystyczna podkreśla jeszcze bardziej wyjątkowość tego auta. W każdym aspekcie widać, że Nissan pokłada w nim bardzo duże nadzieje.
Nissan jest również bardzo dumny z tego auta, co przejawia się między innymi podświetleniem nowego logo, które wieńczy przód samochodu. Do tego mamy dwie linie świetlne opadające ostro ku dołowi oraz wykończenie przedniej „atrapy” przywodzące na myśl japońskie wzory kumiko. Wzory te odnajdziemy również we wnętrzu, ale o tym za chwilę.
Ariya jest crossoverem, którego linia dachu przypomina coupe. Kończy go rasowy spoiler z dwoma wycięciami w środku. Patrząc na tył tego auta można odnieść wrażenie, że styliści wzorowali się na autach klasy premium. Osobiście widzę w nim echa LR Velara, jest tam też może odrobina Lexusa NX, a niektórzy widzą nawiązania do Porsche Panamery. Nie ujmuje to w żaden sposób Nissanowi, a tylko pokazuje, że styliści dobrze wykonali swoje zadanie.
Samochód posadowiono na 20-calowych felgach aluminiowych z elementami z tworzywa sztucznego, których zadaniem jest obniżenie oporu aerodynamicznego jaki stawiają obracające się koła. Pomimo to udało się zachować ich atrakcyjny wygląd i uniknąć prezencji typowego „kapsla”.
Wsiadając do Nissana Ariya od razu możemy poczuć przestrzeń. Co prawda podłoga umieszczona jest stosunkowo wysoko, ale za to wbrew pozorom nie czujemy ciasnoty nad głową. Dotyczy to również, a może zwłaszcza tylnej kanapy, na co mógłby wskazywać dach opadający w tylnej części nadwozia.
Deska rozdzielcza zorientowana jest horyzontalnie, a wrażenie przestrzeni potęguje dodatkowo brak konsoli środkowej. W jej miejscu możemy dostrzec oświetlenie nawiązujące do wspomnianych wzorów kumiko, które powtórzono w boczkach drzwiowych. Pod deską rozdzielczą zabudowano dwa schowki praktycznie na całej jej długości, a zamiast tego na środku możemy sobie zażyczyć podstawkę pod laptopa co wskazuje jednoznacznie na przygotowanie auta do autonomicznej jazdy.
Między przednimi fotelami umieszczono przesuwaną elektrycznie konsolę z podłokietnikiem, w której znajdziemy wybierak kierunku jazdy oraz haptyczne przyciski wyboru trybu jazdy, uruchamiania automatycznego systemu parkowania i przycisk aktywujący e-pedal. Pod podłokietnikiem niestety nie ma żadnego schowka, nie licząc cupholderów pod roletką, ale jest tam za to bezprzewodowa ładowarka do smartfonów.
Wspomniana konsola przesuwa się w bardzo dużym zakresie umożliwiając wręcz swobodne przechodzenie między przednimi fotelami po wykładzinie, która bardziej przypomina domowy dywan niż obicie podłogi wnętrza samochodu. Oczywiście zarówno dla pasażerów przednich siedzeń, jak i tylnej kanapy pozostawiono do dyspozycji dwa gniazda USB, po jednym z każdego obowiązującego obecnie typu.
Wracając do deski rozdzielczej to w niej również znajdziemy rząd haptycznych przycisków, które nie wciskają się jak klasyczne klawisze, ale ich funkcja dotykowa połączona jest z pewną dozą responsywności. Mówiąc wprost – dotykamy i czujemy że się poddaje naciskowi naszego palca, przez co mamy pewność, że dana funkcja została uruchomiona.
Nad deską rozdzielczą królują dwa wyświetlacze, każdy o przekątnej 12,3 cala, które tworzą swego rodzaju falę. Ten przed kierowcą jest bowiem wklęsły, zaś ten środkowy jest bardziej wypukły, będąc tym samym ukłonem w stronę współpasażerów. Samochód ma być docelowo wyposażony w cały szereg elektronicznych dodatków, a dane przedstawiane na wspomnianych wyświetlaczach będzie można indywidualnie dostosowywać do swoich preferencji.
Do dyspozycji mamy mieć również system ProPILOT współpracujący z Navi-linkiem, który umożliwia autu samodzielną jazdę ale wciąż jednak pod kontrolą kierowcy, tak jak to ma miejsce chociażby w nowym Qashqai'u (pisałem o tym tutaj). Ponadto systemu ten rozwinięto o możliwość samodzielnego parkowania auta, ale póki co nadal z kierowcą w środku. Z tego co się dowiedziałem, w Japonii i USA ma być dostępna druga generacja systemu ProPILOT, która jeszcze bardziej zbliży auto do pełnej autonomii. Zastosowanie tego systemu można poznać z zewnątrz po dwóch rekinich płetwach zlokalizowanych w tylnej części dachu. „Nasza” Ariya ma tylko jedną antenę.
Zamiast lusterka wstecznego, które w demonstracyjnym egzemplarzu miało klasyczną formę, będzie można wybrać sobie wyświetlacz prezentujący obraz z kamery z tyłu samochodu. Mamy mieć także możliwość komunikowania się głosowo z samochodem („Hey Nissan”), a jego oprogramowanie ma się aktualizować w czasie rzeczywistym i to o każdej porze w związku z zastosowaniem w aucie podwójnej pamięci.
Bagażnik Nissana Ariya ma pojemność 466 litrów w wersji z napędem na przednie koła i 50 litrów mniej w wersji all wheel drive. Wynika to z faktu umieszczenia pod jego podłogą drugiego silnika, który w tym rozwiązaniu napędza tylne koła. To tylko odrobina mniej niż w kilkukrotnie już przytaczanym QQ, ale za to znajdziemy w nim identyczne rozwiązanie dzielonej pokrywy podłogi bagażnika, pod którą znajdziemy dodatkowy schowek. Niestety o kole zapasowym, nawet tym dojazdowym możemy w tym wypadku zapomnieć.
Niestety niewiele jeszcze wiemy o polskiej specyfikacji Nissana Ariya. Na oficjalnej stronie nie ma konfiguratora ani cennika, a dane przewijające się w materiałach prasowych dotyczą raczej topowej wersji tego elektrycznego crossovera. Na pewno w aucie znajdziemy cztery tryby jazdy: normal, eco, sport i snow, mamy do dyspozycji funkcję e-pedal, która zwiększa rekuperację na tyle, że przy odrobinie treningu możemy nauczyć się jazdy bez dotykania hamulca, a przy okazji doładować co nieco baterie, a także wspomniany już przeze mnie napęd na cztery koła e-4ORCE realizowany przez dwa silniki zlokalizowane przy każdej z osi.
Spróbujmy może jednak podsumować w kilku zdaniach techniczne aspekty związane z Nissanem Ariya.
Do dyspozycji mamy mieć baterie o dwóch różnych pojemnościach: 63 oraz 87 kWh i co ciekawe w obu opcjach możemy się zdecydować na napęd 4WD. Najsilniejsza odmiana ma osiągać moc blisko 400 KM i 600 Nm maksymalnego momentu obrotowego. Do tego jakieś 5 do 7,5 sekundy na przyspieszenie od 0 do 100 km/h i prędkość maksymalna ograniczona do 160 lub... nawet 200 km/h na pewno zagwarantują właścicielowi tego samochodu satysfakcję z jego posiadania.
Zasięg auta, oczywiście z większą baterią w opcji „extended range” może sięgnąć 500 kilometrów, a dzięki szybkiemu ładowaniu mocą do 130 kW przez złącze CCS możemy w 30 minut „dodać” sobie 300 kilometrów zasięgu. Normalnie Ariya ładowana będzie kablem 7,4 kW lub 22 kW (prąd trójfazowy).
Możemy tylko domniemywać, jak będzie zachowywać się w ruchu nowa Ariya. Umieszczenie baterii w podłodze gwarantuje niski środek ciężkości, a rozkład mas bliski ideałowi (50/50) zapewne zagwarantuje nam dobre trzymanie się w zakrętach. Co ciekawe na liście wyposażenia ma się znaleźć hak holowniczy, dzięki czemu Ariya będzie mogła ciągnąć również przyczepkę lu przewozić na haku rowery.
Zamówienia na Nissana Ariya są już zbierane na najważniejszym dla elektryków rynku w Europie, czyli w Norwegii. U nas listy oczekujących zostaną otwarte na przełomie roku, a pierwsze egzemplarze mają pojawić się w salonach w połowie 2022 roku. Ktoś powie, że to będzie blisko 3 lata od pokazania pierwszych koncepcji tego auta, ale należy mieć na uwadze fakt, że wprowadzenie go na rynek zbiegło się z kryzysem w branży półprzewodników, którymi samochody w obecnych czasach są wręcz naszpikowane, a w przypadku elektryków układy scalone zaczynają nabierać większego znaczenia niż klasyczna mechanika, do której przez dziesięciolecia motoryzacja zdążyła już nas przyzwyczaić.
Ile będzie kosztować Ariya? Trudno wyrokować, zwłaszcza że będzie ona produkowana w Japonii. Sądzę jednak, że jeśli Nissan chce sprzedać przynajmniej kilkadziesiąt sztuk rocznie, to cena nie powinna być skalkulowana na wyższym poziomie niż okolice 250 000 PLN, czyli tyle ile woła za swoje auta konkurencja. Oczywiście mam tu na myśli auta z nieco bardziej przyzwoitym wyposażeniem, a nie tak zwane budżetowe „golasy”.
Jeśli dobrze policzyłem, to w Norwegii ceny zaczynają się od 222 000 PLN (w przeliczeniu z funtów brytyjskich), a kończą na 314 000 PLN. Należy jednak pamiętać, że państwo oferuje tam dopłaty sięgające od 125 000 PLN (tu już przeliczenie z norweskich koron) do 177 000 PLN. Przypomnijcie mi ile nasze państwo chce nam dołożyć do aut zasilanych energią elektryczną?
Zainteresowanych odsyłam do strony www.nissan.no, gdzie można już pobrać broszurę i cennik Nissana Ariya, chociażby po to żeby zobaczyć jak będzie to auto wyglądać w innych kolorach, a zwłaszcza w drugim z dedykowanych mu odcieni o nazwie Aurora Green, o którym też była mowa na premierowym pokazie.
Samochód mogłem poznać bliżej w salonie Grupy Impwar na Bielanach Wrocławskich, a zdjęcia z premiery Nissana Ariya znajdziecie również na Facebooku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz