Smerfetka
Takie określenie przylgnęło do Kii XCeed, która przez trzy tygodnie pełniła rolę drugiego auta w domu w związku z niemocą Ceed-a, który normalnie pełni tą funkcję (pisałem o nim tutaj). Pseudonim ten został wybrany po części za sprawą uśmiechniętego oblicza, ale bardziej przez intensywny niebieski kolor, dzięki którym auto przypomina jedyną (przynajmniej na początku) dziewczynę z wioski Smerfów.
Kia Ceed to bardzo popularne u nas auto. Wystarczy wspomnieć, że przez wiele lat była ona podstawowym autem polskiej policji. Obecnie na rynku oferowana jest 3 generacja Ceed-a , która produkowana jest od 2019 w słowackiej Żylinie. Jednocześnie jest to pierwsza, z nazwy której zniknął wyśmiewany w „Top Gear” apostrof. W 2022 roku cała rodzina Ceed przeszła delikatny facelifting i nadal oferowana jest w czterech rodzajach nadwozia: jako 5-drzwiowy hatchback, klasyczne kombi, bardziej lifestylowy shooting brake ProCeed oraz crossover XCeed, na którym się teraz skupimy.
Czym tak właściwie jest XCeed? To reprezentant modnego w ostatnich latach segmentu kompaktowych crossoverów, takimi jak chociażby Volkswagen T-ROC (mój wczesny test tutaj), czy też Toyota C-HR (test pierwszej generacji znajdziecie tutaj).
Garbusek
Ceed od samego początku był autem zaprojektowanym w Europie i dla Europy. To przesłanie kryje się nawet w nazwie modelu, którą można rozwinąć jako skrót od „Community of Europe with European Design”. W designie trzeciej generacji Ceed-a wciąż widzimy mocny wpływ lansowanego jakiś czas temu języka stylistycznego nazwanego „Tiger Nose”, który wprowadził do Kii Peter Schreyer, zaraz po swoim przejściu do Kii z Volkswagena. Jeśli nie wiecie, o co chodzi z tym nosem tygrysa, to spójrzcie tylko na jej grill i powiedzcie, czy nie przypomina on nosa dużego kota właśnie?
Przeprowadzony w ubiegłym roku facelifting rozpoznamy po wcięciach przednich reflektorów lepiej dopasowanych do bocznych linii grilla. Zmodernizowano również zderzak, ale tą zmianę pozostawiam do indywidualnej oceny. Według mnie ten przed liftem wyglądał po prostu lepiej, a nowy jest trochę przekombinowany. Wracając do atrapy chłodnicy, to zastosowano w niej ciekawe wstawki z matowego aluminium, a oba główne otwory wlotowe do komory silnika fajnie ze sobą współgrają. Po bokach przedniego zderzaka mamy jeszcze skrzela łączące się z centralnym otworem listwami, które również wykończono w aluminium.
Wspomniany na wstępie niebieski kolor nazywa się Blue Flame i tuż obok zgniłej zieleni jest kolorem, który według mnie najlepiej leży na „eksajdzie”. Co prawda wymaga on dopłaty w wysokości 2 500 PLN, ale jest to kwota warta wydania. Podstawowym (czytaj darmowym) kolorem jest biały i chociaż w nim XCeed również nie wygląda źle to jednak niebieski robi na tym aucie robotę. Do tego mamy ładne duże koła o średnicy 18 cali z oponami 235/45. Fajnie wypełniają one nadkola, których krawędź otacza czarne obramowanie zabezpieczające przed otarciami i obtłuczeniami. To lubię.
Wymiary nadwozia przedliftowej Kii XCeed są następujące: długość 4394 mm, szerokość 1826 mm, wysokość 1495 mm, a rozstaw osi 2650 mm. Jej masa własna waha się w zakresie od 1300 do 1340 kg, a ładowność odpowiednio od 535 do 570 kg.
Sam plastik
Każdy kto choć raz miał do czynienia z Kią, a zwłaszcza wcześniejszymi Ceed-ami, ten bez problemu odnajdzie się również w tym crossoverze. Mimo iż początkowo może się wydawać, że po otwarciu drzwi będzie na nas czekać morze czarnego plastiku, to po bliższym poznaniu okazuje się, że wcale nie jest tak źle, a pseudo aluminiowe wstawki skutecznie ożywiają, czy wręcz podnoszą prestiż deski rozdzielczej XCeed-a. Z drugiej jednak strony nadal znajdziemy w desce rozdzielczej i boczkach drzwiowych powierzchnie czarnego tworzywa sztucznego bez jakiejkolwiek faktury znane z aut o dwie generacje starszych. Nie trzeba być jasnowidzem, żeby przewidzieć iż są one podatne na zarysowania i po kilku latach użytkowania będą drażnić osoby o większym poczuciu estetyki wnętrza.
Po dłuższym czasie spędzonym we wnętrzu XCeed-a muszę przyznać, że jeśli chodzi o użyte materiały to nie odczułem jakiegoś szczególnego postępu w porównaniu do wcześniejszych generacji, z pierwszym Ceed-em włącznie. Wiem co mówię bo jak już wspominałem od dobrych kilku lat „tajniacka kijanka” pełni rolę drugiego auta w domu.
Owszem, we wnętrzu widzimy postęp technologiczny, zwłaszcza jeśli chodzi o elektronikę i multimedia, ale materiały nadal są co najwyżej poprawne i mogą być tłumaczone ceną auta, o której jednak napiszę nieco później. We wnętrzu mamy do dyspozycji między innymi dwustrefową klimatyzację z fajnymi wyświetlaczami temperatury ulokowanymi w pokrętłach, ogrzewaną przednią szybę, czy w końcu małe zaskoczenie w postaci kamery cofania. Na tym tle nieco archaicznym rozwiązaniem wydaje się klasyczna dźwignia hamulca pomocniczego, ale przynajmniej XCeed-em można się wciąż poślizgać na śniegu w starym dobrym stylu.
W typowych dla Kii tubach zegarów znajdziemy analogowe wskaźniki połączone ekranem o przekątnej 4,2 cala. Drugi ekran, dotykowy o przekątnej 8 cali znajdziemy w konsoli środkowej. Z tego co wiem może on mieć również rozmiar 10,25 cala i nadal zachować dwa tradycyjne pokrętła. Muszę przyznać, że w tym wypadku nawet ten mniejszy ekran został zgrabnie wkomponowany w „tableta” przyklejonego u szczytu konsoli środkowej. Plusem jest to, że jest wraz z całą konsolą środkową jest on skierowany w stronę kierowcy, co w moim przekonaniu znacząco podnosi ergonomię obsługi. Jeśli chodzi o współpracę ze smartfonami, to XCeed posiada oba szeroko stosowane rozwiązania, czyli Apple CarPlay i Android Auto.
Przednie fotele w XCeed są stosunkowo wygodne i bardzo schludnie wykonane. Materiały mogą się podobać zarówno pod kątem ich wyglądu, faktury i zapewne wytrzymałości, co we wcześniejszych Ceed-ach nie było wcale takie oczywiste.
Przez swoją garbatą sylwetkę nadwozia z tyłu znajdziemy zdecydowanie mniej miejsca i zaryzykuję stwierdzenie, że jest go nawet mniej niż w zwykłym hatchbacku. Mam nieodparte wrażenie, że tył Ceed-a nawet pierwszej generacji oferuje więcej przestrzeni niż zdecydowanie większy wymiarowo XCeed. Generalnie wsiada się do niego wyżej, ale dach nie jest aż tak podniesiony względem klasycznego odpowiednika przez co otwory drzwiowe wydają się być po prostu ciaśniejsze i tyczy się to również drzwi przednich.
Bagażnik jest stosunkowo duży jak na kompaktowego crossovera i jego objętość sięga 426 litrów. Maksymalnie zmieścimy w nim 1378 litrów, a oparcie tylnej kanapy możemy składać w proporcjach 60:40. W jej czeluściach znajdziemy gniazda do mocowania fotelików systemu Isofix i Top Tether.
Sprinter, czy długodystansowiec?
Raczej to drugie, bo mimo iż pod maską znajdziemy silnik 1,5 T-GDI o mocy 160 KM i maksymalnym momencie obrotowym 253 Nm to nie spodziewajmy się po XCeed-zie nadzwyczajnych osiągów. Owszem, są one wystarczające do sprawnego przyspieszania i przemieszczania się, ale nic więcej.
Napęd na przednie koła przekazuje 6-biegowa manualna przekładnia. Prędkość maksymalna tego auta to 208 km/h, a przyspieszenie od 0 do 100 km/h trwa 9 sekund. W podróżach autostradowych pomocny okazać się może aktywny tempomat, który znajdziemy na pokładzie tego kompaktowego crossovera od Kii.
Zawieszenie to tak zwana klasyka. Z przodu kolumny MacPhersona, a z tyłu układ wielowahaczowy. Częściowo dzięki charakterystyce, a częściowo w związku z zastosowanymi oponami o obniżonym profilu, XCeed kontynuuje tradycję nieco twardszych aut z Korei. Może i nie jest to aż nadto irytujące, ale dla kogoś, kto nie miał z takimi autami wcześniej do czynienia, może wymagać to nieco przyzwyczajenia.
Zbiornik paliwa w XCeed ma pojemność 50 litrów. Według WLTP wersja z silnikiem 1,5 T-GDI powinna w trybie mieszanym zużywać 6,4 l/100 km i emitować około 140 g CO2 na każdy przejechany kilometr. Jaka była rzeczywistość? Otóż auto pokonało w okresie użytkowania ponad 700 km i wskazanie komputera pokładowego z tego dystansu wskazało średnie zużycie na poziomie 6,7 l / 100 km. W rzeczywistości w ruchu mieszanym z przewagą miejskiego zużycie paliwa było wyższe o jakiś 1 litr. Czy to dużo? Jeśli tak, to warto się zastanowić nad wersją PHEV, która gwarantuje do 60 kilometrów w trybie EV dzięki baterii o pojemności 8,9 kWh, ale kosztuje blisko połowę więcej od podstawowego wariantu wyłącznie benzynowego XCeed-a.
Podsumowując:
No właśnie, ceny. XCeed w wersji po liftingu startuje od 107 500 PLN za podstawowy model oznaczony M, przez 122 500 PLN za wersję L, 132 500 POLN za Business Line i kończy ze 142 500 PLN za GT Line. Najdroższe jest Business Line PHEV 1,6 GDI, który kosztuje 160 000 PLN. Trzeba przyznać, że są to dosyć atrakcyjne ceny, bo dostać obecnie nowe kompaktowe auto za 100 000 PLN to jest niezłe wyzwanie, a tu mamy jeszcze crossovera. Ponadto Kia wciąż oferuje 7-letnią gwarancję (do 150 000 km) na główne podzespoły auta oraz 5-letnią na lakier (z tym samym limitem przebiegu). Normalnie nic tylko brać.
Pomimo iż XCeed to crossover, wciąż jest normalną kompaktową Kią. Każdy użytkownik Ceed-a obojętnie której generacji spokojnie się tu odnajdzie bo w zasadzie wciąż mamy takie same rozwiązania i jakość materiałów użytych we wnętrzu. Patrząc na ceny można z całą pewnością powiedzieć, że jest to auto warte pieniędzy, które trzeba za nie wyłożyć.
Więcej zdjęć prezentowanego auta znajdziecie na Facebooku i Instagramie, a filmową prezentację na YouTube.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz