poniedziałek, 16 grudnia 2024

Nr 100: 2024 Renault Symbioz E-Tech full hybrid 145 esprit Alpine

Z czym to się je?

Obecną gamę Renault próbowałem już rozszyfrować przy okazji niedawnego testu Australa (tutaj). Prócz klasycznego Clio i wskrzeszonego niedawno Megane w sedanie, w portfolio tej francuskiej marki znajdziemy aż osiem, a na niektórych rynkach nawet dziewięć różnych crossoverów i SUV-ów. Najnowszym z nich jest Symbioz. Gdy zapytałem handlowca, jak go pozycjonować otrzymałem odpowiedź, że jest to SUV segmentu B, lokowany pomiędzy Capturem i Australem. Hmm...

Co prawda Symbioza zbudowano na platformie CMF-B HS, współdzielonej z Clio i Capturem, ale większa Arkana, czy w końcu Nissan Juke również są na niej posadowione. Zatem czy tego SUV-a o długości przekraczającej 4,4 metra powinniśmy zaliczać jeszcze do segmentu B, czy to już może klasa C, zwana potocznie kompaktową?

Renault Symbioz to coś więcej niż tylko Captur z plecakiem. To poniekąd model, który ma zapełnić lukę, jaka powstała po spalinowym Megane, zarówno w wersji hatchback, jak i kombi, a pokusiłbym się nawet o stwierdzenie, że to substytut Scenica z klasycznym napędem.

Symbioz produkowany jest w hiszpańskich zakładach koncernu i dostępny na naszym rynku w czterech wariantach: Evolution, Techno, esprit Alpine i Iconic. Z Esprit Alpine, które w gamie pełni rolę najbardziej „rasowej” odmiany miałem okazję spędzić 24 godziny w ramach akcji „Twoje 24h z hybrydą Renault” i dzięki temu mam okazję opisać Wam to auto na moim blogu.

Wygląda całkiem nieźle

Symbioz idealnie wpisuje się w obecną stylistykę Renault, która po prostu mi się podoba i stanowi ciekawą odmianę po naleśnikowatych obłościach modeli poprzednich generacji. Dzięki sprytnym zabiegom stylistycznym Symbioz wygląda na auto większe niż jest w rzeczywistości, a monumentalne linie z ostrymi przetłoczeniami, zwłaszcza w tylnej partii nadwozia powodują, że auto budzi zaufanie swoim wyglądem. Jest świeżo, po nowemu, inaczej niż dotychczas i chyba o to właśnie chodziło. To już na pewno nie jest „słitaśny” Captur.



Skoro już wspomniałem o wielkości, to przejdźmy do konkretów. Długość nadwozia Symbioza to 4413 mm, jego rozstaw osi wynosi 2638 mm, szerokość 1797 mm, a wysokość 1575 mm. Masa własna samochodu to 1423 kg, a dopuszczalna masa całkowita 1925 kg. Czy wciąż mówimy o aucie segmentu B?

Dlaczego Symbioz sprawia wrażenie auta większego niż jest w rzeczywistości? Wydaje mi się, że wynika to z proporcji ponieważ auto jest względnie długie i stosunkowo wąskie. Wymiarami zbliżone jest do Scenica Grand drugiej generacji i wywołuje we mnie podobne skojarzenia z... jamnikiem?

Prezentowany egzemplarz skonfigurowano w ciekawym kolorze Rafale (drugi, ciemniejszy odcień szarości to Kasjopea) kosztującym dodatkowe 2800 PLN. Podstawowym (czytaj bezpłatnym) kolorem jest czerwony Flamme, a w salonie mogłem jeszcze zobaczyć Symbioza w białej perle (+ 3200 PLN) i muszę przyznać, że kolor ten siedzi na tym aucie bardzo dobrze. W standardzie otrzymujemy aluminiowe koła o średnicy 19 cali i wzorze Elixir, które są połączeniem wciąż modnej czerni z polerowanymi powierzchniami płaskimi na ramionach i wokół rantu obręczy. Opony mają rozmiar 225/45.

Za jedyne 7000 PLN w dachu Symbioza możemy znaleźć okno Solarbay, znane już chociażby z topowego Rafale, którego co prawda nie miałem jeszcze okazji wypróbować, ale kto wie. Dach ten przestaje być przeźroczystym po naciśnięciu przycisku w podsufitce. Opiera się to na zasadzie dyspersji ciekłych kryształków PDLC. Po prostu wytwarzane pole elektryczne powoduje przemieszczanie się cząstek i szkoło z przeźroczystego zamienia się w „zamglone”. Nie wiem, jak sprawdzi się to latem, ale w jesiennym słońcu dawało radę. No i przy okazji jest się czym pochwalić przed osobami nie znającymi tematu.



Wnętrze już skądś znam

Tutaj nie będzie zaskoczenia, wnętrze Symbioza to nic innego jak dobrze nam już znamy Captur. W esprit Alpine jest ono wykończone naprawdę solidnie i z odrobiną rasowego sznytu. Na desce rozdzielczej znajdziemy materiał z kolorowymi przeszyciami, na fotelach stylizowane logo Alpine, krawędzie pasów mają niebieską lamówkę, a w kilku miejscach wkomponowano dyskretnie francuską flagę. Patriotyzmu francuzom nie da się odmówić. Jedyne, czego nie zrozumiałem to matalizowana listwa z tworzywa sztucznego, biegnąca po stronie pasażera, między środkowym i prawym nawiewem, która im bliżej prawej strony deski rozdzielczej, tym bardziej przybiera niebieskiego odcienia, niczym metal przygrzany tarczą ścierną. Co ciekawe po stronie kierowcy niczego takiego nie zauważyłem. Generalnie wnętrze Symbioza to stary znajomy w nowym wydaniu, zwłaszcza jeśli chodzi o materiały, wykończenie i kolory.



Nie będę odkrywczy pisząc, że w Symbiozie siedzi się wyżej, ale po prostu w pewnym wieku człowiek zaczyna doceniać takie udogodnienia i często o nich powtarzać. Podobnie jak o drzwiach chroniących progi, a raczej nasze nogawki, na co równie często zwracam uwagę w crossoverach i SUV-ach różnych marek.

Jak już wspominałem, fotele w odmianie esprit Alpine bardzo fajnie wyglądają. Są równocześnie całkiem wygodne. Co prawda nie pokonałem Symbiozem dłuższej trasy, ale pierwsze wrażenia były jak najbardziej pozytywne.


Z tyłu mamy całkiem sporo miejsca, nawet jeśli rozstaw osi Symbioza jest identyczny jak w Capturze. Jest tylko jeden warunek - nie przesuniemy tylnej kanapy maksymalnie do przodu, bo wtedy za kierowcą mierzącym około 1,8 metra wzrostu może usiąść noworodek w nosidełko-foteliku lub ktoś kto... nie ma nóg. Zakres regulacji położenia tylnej kanapy to 16 cm, przez co podstawowa pojemność bagażnika waha się pomiędzy 492 i 624 litrami i to właśnie przestrzeń bagażowa jest głównym beneficjentem większej o ponad 17 cm długości nadwozia Symbioza względem wielokrotnie już tutaj przywoływanego Captura.


Elektrycznie sterowana klapa bagażnika podnosi się wysoko, a otwór bagażnika jest szeroki. Ten sielankowy opis bagażnika psuć może nieco dosyć wysoki próg załadunkowy, ale humor wróci nam po zajrzeniu pod podwójną podłogę. Znajduje się tam bowiem naprawdę spory schowek, w którym zmieścimy nie tylko wszystkie „przydaśki”, ale jak widać na załączonym obrazku, również plecak z laptopem i jesienną bluzę również zmieścimy tam bez najmniejszego problemu. Maksymalna objętość bagażnika to 1582 litry, co wraz z 500 kg ładowności czynić może z Symbioza małą towarówkę.


Szerokie słupki C i wąska szyba w klapie bagażnika skutkują symboliczną widocznością w lusterku wstecznym. Na szczęście mamy na pokładzie kamerę cofania z systemem kamer 360 stopni, a także czujniki parkowania z przodu i z tyłu. Sęk w tym, że cały ten system kamer lubi się zawiesić, czego przykładem było zakończone parkowanie tyłem, podczas gdy na ekranie wciąż widziałem pozycję wyjściową auta. No cóż...


Pionowy ekran dotykowy w konsoli środkowej ma przekątną 10,4 cala. Drugi pełniący rolę digital cockpitu ma rozmiar 10 cali. W testowanym egzemplarzu mieliśmy system openR link oferujący ponad 50 różnych aplikacji Google. Pakiet ten poszerzony o audio Harman Kardon kosztuje dodatkowe 3800 PLN i uważam, że będą to dobrze wydane pieniądze. O oszczędne obchodzenie się z pedałem przyspieszenia dba pokładowy eko-trener, a za dźwięk wydawany przez auto w trybie w pełni elektrycznym odpowiada nie kto inny jak sławny Jean-Michel Jarre, który już wcześniej podjął współpracę z Renault w tym temacie.



Napęd bez opcji wyboru

Do dyspozycji mamy bowiem tylko hybrydę HEV, której bazą jest benzynowy silnik czterocylindrowy (brawo Renault) o pojemności 1,6 litra i mocy 90 KM oraz maksymalnym momencie obrotowym 149 Nm. Są to wartości charakteryzujące samą jednostkę spalinową. Oprócz niej mamy jeszcze dwa silniki elektryczne. Pierwszy to klasyczny e-motor o mocy 36 kW i momencie 205 Nm, a drugi to rozrusznik wysokonapięciowy HSG o mocy 15 kW i momencie 50 Nm. Cały układ ma moc 145 koni mechanicznych.

Energia elektryczna gromadzona jest w litowo-jonowej baterii o pojemności skromnych 1,2 kWh, a benzyna w zbiorniku paliwa o objętości rozsądnych 48 litrów.

Według producenta, opisany układ full hybrid zapewnia Symbioz (francuskich nazw chyba nie powinno się odmieniać) spalanie paliwa niższe o 40%, w mieście do 80% jazdy powinno odbywać się w trybie elektrycznym, a maksymalny zasięg powinien sięgać 1000 kilometrów. Dane katalogowe mówią o średnim zużyciu paliwa na poziomie 4,6-4,7 l/100 km wg WLTP oraz o emisji CO2 w zakresie 105-107 g/km.

Jaka jest rzeczywistość? Po pokonaniu 200 kilometrów komputer pokładowy pokazał mi średnie spalanie wynoszące 5 l/100 km, ale uzupełnienie do pełna zbiornika paliwa wymagało zatankowania 13,7 litra benzyny, co daje nam średnią blisko 7 l/100km. Skąd te 2 litry różnicy nie wiem, ale podobną sytuację miałem z Australem, więc w Renault takie przekłamanie jest chyba wyjątkiem potwierdzającym regułę. Co prawda biorąc pod uwagę rozmiary auta, te 7 litrów nie są aż takim tragicznym wynikiem, ale skoro jest to hybryda, którą producent reklamuje tak optymistycznymi hasłami, spalanie to wydaje mi się jednak nieco zbyt wysokie. To kolejny przykład dobitnie świadczący o tym, że deklaracji Renault na temat zużycia paliwa nie należy traktować zbyt poważnie.

Symbioz osiąga prędkość maksymalną 170 km/h, a do setki rozpędza się w 10,6 sekundy. O bezpieczeństwo kierowcy i pasażerów dba 29 systemów wspomagania prowadzenia, które działają na tyle dyskretnie, że nie przeszkadzają nam w prowadzeniu auta, ani nie są tak uciążliwe jak u niektórych konkurentów. To akurat duży plus dla Renault.

Jeśli chodzi o zawieszenie to mamy tutaj klasykę. Z przodu jest MacPherson, a z tyłu oś półsztywna. Muszę przyznać, że taki układ w zupełności wystarcza jeśli chodzi na auto, które samo w sobie nie ma predyspozycji do bycia królem zakrętów, a raczej do statecznego przemieszczania się pomiędzy punktem A i B. Tatusiowie to lubią.

Ceny są atrakcyjne

Najdroższa wersja Iconic z chromowanymi wykończeniami kosztuje od 151 900 PLN. Na drugim końcu skali jest najtańsze Evolution, którego ceny zaczynają się od kwoty 128 900 PLN. Prezentowany wariant esprit Alpine startuje od ceny 144 900 PLN.

Symbioz to idealny kompromis pomiędzy dojrzałym Australem i nieco mniej poważnym Capturem. Zdecydowanie dobrze wpasował się on w lineup Renault, do czego początkowo nie byłem zbyt przekonany. Według mnie Symbioz udanie kontynuuje tradycje kompaktowych spalinówek spod znaku Renault i wydaje mi się, że jest w nim więcej Scenica drugiej i trzeciej generacji, zwłaszcza w dłuższej odmianie Grand, niż typowego Megane hatchback lub kombi.

Może się to wydać zabawne, ale tak jeżdżąc cały dzień Symbiozem po mieście doszedłem do wniosku, że auto to sprawdziłoby się dobrze jako taksówka, co chyba najlepiej świadczy o wszechstronności tego kompaktowego i rodzinnego Renault.

Samochód został mi udostępniony w ramach akcji „Twoje 24h z hybrydą Renault” przez Renault Nawrot z Długołęki pod Wrocławiem. Więcej zdjęć znajdziecie na Facebooku i Instagramie, a filmowa prezentacja pojawi się wkrótce na kanale YouTube.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz