Volkswagen Caddy to prawdziwe auto „made in Poland”, które od wielu już lat produkowane jest tylko i wyłącznie w poznańskiej fabryce koncernu. Caddy dostępne jest w czterech wersjach nadwoziowych: Cargo, Cargo Maxi, Kombi i Kombi Maxi. Co prawda w ofercie znajdziemy jeszcze „uterenowioną” odmianę PanAmericana i małego kampera California, ale one również bazują na którymś z tych dwóch rozstawów osi.
Obecna generacja Caddy znajduje się w ofercie Volkswagena od pięciu już lat i miałem okazję przedstawić je Wam już dwa razy (ostatni test wersji Maxi Kombi znajdziecie tutaj), ale w obu przypadkach były to samochody napędzane klasycznym motorem 2,0 TDI. Tym razem jednak chciałbym przedstawić coś zupełnie innego. Coś nowego, co w ofercie Volkswagena pojawiło się w drugiej połowie ubiegłego roku.
Mowa tu o hybrydzie typu plug-in, lub jak ktoś woli PHEV, która oferuje stosunkowo duży zasięg na prądzie z możliwością stacjonarnego ładowania baterii, a jednocześnie zachowuje zalety silnika spalinowego, który wspomaga napęd elektryczny wtedy, kiedy jest to konieczne. Napęd eHybrid dostępny jest praktycznie we wszystkich odmianach nadwoziowych VW Caddy. Jedynie podstawowa wersja Kombi i turystyczna California jej nie posiadają, a przynajmniej w polskim konfiguratorze takowych nie znalazłem.
Materiał ten będzie drugim w historii tego bloga, który zawiera opis dwóch, zdecydowanie odmiennych wariantów jednego modelu auta. Mam tu na myśli odmianę Cargo i Kombi Volkswagena Caddy Maxi eHybrid. Zaczynamy!
Groszki dwa, czyli znajdź przynajmniej 5 różnic
Caddy bazuje na platformie MQB evo, którą współdzieli z większością obecnie produkowanych modeli Volkswagena i bliźniaczych marek, od Golfa przez Tiguana i Tayrona, aż po Passata, a nawet Multivana. Wymiary Caddy w dłuższej wersji Maxi są następujące: długość 4,85 metra, szerokość 1,85 metra (bez lusterek), wysokość 1,85 metra i rozstaw osi 2,97 metra. Trzeba przyznać, że to naprawdę spore auto.
Wygląd Caddy może się podobać. Z przodu mamy atrakcyjnie wyglądające wąskie LEDowe reflektory połączone czarną listwą dekoracyjną i zderzak z wlotem powietrza w stylistyce plastra miodu. Z tyłu zaś w oko wpadają pionowe lampy w czarnej tonacji i wyprofilowaniem tworzącym wokół płaskiego tyłu element mający dodatkowo poprawiać aerodynamikę i tak już opływowego nadwozia.
Na pewno robotę robi w Caddy kolor o nazwie Golden Green, który wygląda kapitalnie i pasuje do rodzaju napędu znajdującego się pod maską. Wspomniany kolor wymaga jednak dopłaty (w Cargo jest to 3170 PLN*), ale prawdę mówiąc oba prezentowane warianty Caddy eHybrid Maxi zostały skonfigurowane naprawdę na bogato, o czym przekonacie się jeszcze nie raz podczas dalszej lektury tego materiału.
Zderzaki pomalowane pod kolor nadwozia kosztują w Cargo 1040 PLN*, a srebrne relingi dachowe kolejne 1460 PLN*. Srebrna i również ekstra płatna może być także szyna bocznych drzwi przesuwnych, ale tego „ekstrasa” w wersji Kombi nie dodano.
Na kołach obu aut znajdziemy aluminiowe felgi o rozmiarze 6,5x17 z oponami 215/55. W Cargo mają one wzór Barahona (od miasta na Dominikanie) i kosztują dodatkowe 5090 PLN*. W Kombi mamy dwukolorowy wzór Colombo i tu akurat w poziomie wyposażenia Style dostajemy je bez dopłaty. Notabene Style jest górną półką jeśli chodzi o ceny i poziom wyposażenia Volkswagena Caddy.
W tylnej części obu prezentowanych odmian Caddy eHybrid znajdziemy dwuskrzydłowe drzwi otwierające się i blokujące pod kątem 90⁰ i 180⁰. W wersji Cargo do wnętrza przedziału ładunkowego wchodzą dwie europalety. Jedna od tyłu ponieważ pomiędzy nadkolami mamy więcej niż 120 cm, a druga bocznymi drzwiami, których otwór ma szerokość powyżej 80 cm. Objętość przestrzeni towarowej to 3,7 m3. Boki skrzyni są tylko częściowo wyłożone tworzywem, przez co nadkola i górne wewnętrzne powierzchnie ścian bocznych są narażone na uszkodzenia powłoki lakierniczej. Musimy pamiętać, że pomimo bogatego wyposażenia to w końcu nadal auto użytkowe.
Tymczasem we wnętrzu Kombi...
znajdziemy aż siedem miejsc siedzących i drzwi przesuwne po obu stronach nadwozia. Siedząc za kierownicą wersję Kombi rozpoznać możemy po powierzchni wokół ekranów wykończonej w dekorze piano black. W Cargo mamy w jej miejscu matowy, chropowaty plastik. Co ciekawe to wersję Kombi wyposażono w głęboką półkę nad przednią szybą. W Cargo mamy za to cztery wieszaki w przegrodzie dzielącej przestrzeń osobową od towarowej. Co prawda w aucie są też duże półki na podszybiu, całkiem spory schowek w desce rozdzielczej i pojemne kieszenie w drzwiach, ale i tak rzeczy typu gaśnica, trójkąt, czy w końcu kabel do ładowania baterii najlepiej ulokować w wolnej przestrzeni za fotelami.
Skoro już jesteśmy przy fotelach, to w obu wypadkach mamy ergonomiczne fotele AGR z manualną regulacją w trzech kierunkach oraz wysuwaną podpórką pod uda, a także elektryczną regulacją odcinka lędźwiowego. W wersji Cargo dotyczy to obu foteli, które ponadto wyposażone są w indywidualne podłokietniki (koszt za taki „setup” to 2330 PLN*). W Kombi mamy zaś fotele częściowo tapicerowane ekologiczną skórą.
W odmianie Kombi za przednimi fotelami znajdziemy trzyosobową kanapę dzieloną w proporcji 60/40, a jeszcze dalej dwa dodatkowe miejsca siedzące. Oparcie środkowej kanapy jest składane jednym pociągnięciem ręki. Drugim szybkim ruchem podnosimy ją do pionu dając wręcz nieograniczony dostęp do tylnych siedzeń. Dwóch rąk będziemy potrzebowali do wyjęcia kanapy z auta, zwłaszcza jeśli chodzi o jej większą część. Tu z pomocą idą nam poręcznie uchwyty, podobne do tych znanych nam z walizek. Ergonomia na naprawdę wysokim poziomie. Oczywiście decydując się na siedem miejsc siedzących tracimy na możliwościach transportowych VW Caddy. Co prawda w prezentowanej wersji Kombi mamy również wygodniejsze w moim odczuciu, dwuskrzydłowe asymetryczne drzwi otwierane na boki, ale umówmy się, że zbyt wiele bagaży za nimi nie zmieścimy.
Siedząc za fajną, grubą i dobrze leżącą w dłoniach wielofunkcyjną kierownicą z łopatkami warto jeszcze wspomnieć, że obie testowane odmiany wyposażono w wirtualny kokpit oraz 10 calowy ekran dotykowy u szczytu konsoli środkowej. Multimedialny system Navi Discover Pro z App Connect, nawigacją i asystentem IDA, który miłym kobiecym głosem wypełnia nasze polecenia kosztuje w wersji Cargo 9450 PLN*. Zapewne zauważyliście, że przy podawaniu cen praktycznie zawsze odnoszę się do wersji Cargo. To dlatego, że z jednej strony Kombi w poziomie Style ma wiele tych elementów już w standardzie, a ponadto Volkswagen stosuje zastanawiającą politykę cenową, w której Cargo z porównywalnym wyposażeniem okazuje się być nieco droższe od odpowiadającej mu wyposażeniem odmiany Kombi.
Techniczna perfekcja?
- Ja to bym nigdy do takiego „meleksa” nawet nie wsiadł.
- Noo, diesel to diesel.
Taki dialog usłyszałem przypadkiem od dwóch jegomości opartych o Audi A6 C5 w TeDeIku. No cóż, według mnie hybrydy typu PHEV to obecnie najwyższy stopień ewolucji motoryzacji, chociażby ze względu na próbę połączenia dwóch zupełnie odmiennych rodzajów napędu. Można więc powiedzieć, że Caddy eHybrid łamie stereotypy, a przynajmniej te zakorzenione w naszej świadomości.
Pod maską Caddy eHybrid znajdziemy dobrze nam znane 1,5 TSI o mocy 116 KM, które wspomaga elektryczna jednostka, a pracą tego duetu zarządza skrzynia DSG6. Ten skomplikowany układ elektryczny daje nam razem 150 KM mocy i do 350 Nm maksymalnego momentu obrotowego. Muszę przyznać, że w hybrydowym Caddy czuje się tą moc i zwłaszcza na prądzie potrafi dam nam namiastkę tego, co potrafi samochód z napędem tylko i wyłącznie elektrycznym. Mówiąc wprost, przyspieszenie potrafi zerwać nam czapkę z głowy. Prędkość maksymalna? 180 km/h i to raczej na benzynie, bowiem prąd odcinany jest wcześniej.
Bateria w Caddy plug-in ma pojemność 19,7 kWh, ale na wchodzi do niej nieco ponad 21 kWh, co sprawdziłem osobiście podczas ładowania na szybkiej ładowarce DC. Bateria naładowana „do pełna” powinna wystarczyć nam na pokonanie 100-120 km. Producent podaje zakres od 116 km poza miastem, aż do 142 km w mieście, ale trzeba przyznać, że obecnie wszystko powyżej 100 km jest jak najbardziej godnym wynikiem. W menu możemy sobie ustawić minimalny poziom energii jaka ma pozostać w baterii, poniżej której układ hybrydowy nie zejdzie. Coś jak prąd na czarną godzinę, do wykorzystania w strefie zero emisyjnej lub tam, gdzie potrzebujemy dojechać w ciszy (np. wczesne poranne dostawy).
Jak wygląda ładowanie baterii Caddy eHybrid? Możemy wybrać dwie opcje. Pierwszą jest prąd AC z domowej sieci 230V. W tym wypadku naładowanie baterii do zalecanych 80% zajmie nam jakieś 8-9 godzin. Drugą opcją jest szybkie ładowanie DC, ale trzeba mieć na uwadze, że wewnętrzna ładowarka hybrydowego Caddy przyjmie prąd o mocy nie większej niż 50 kW, co w teorii powinno nam zapewnić pełne naładowanie baterii w mniej niż pół godziny.
Jak jest naprawdę postanowiłem wypróbować samemu na szybkiej ładowarce DC o mocy ładowania do 150 kW. Poniżej kolejne etapy procesu ładowania baterii, którą uprzednio wyczerpałem do zera:
- 0% i 50 kW (jak widać zgodnie z deklaracją producenta),
- 22% i 42 kW,
- 64% i 31 kW,
- 85% i 15,5 kW,
- 93% i 12 kWh,
- 96% i poniżej 10 kWh.
W tym momencie odpuściłem dalsze „dopychanie” elektronów kończąc z czasem 44 minut. W tym czasie, od zera do 97% bateria przyjęła 21,4 kWh, co według komputera powinno nam wystarczyć na 104 km.
Oto jakie zużycie, tylko i wyłącznie energii elektrycznej, udało mi się osiągnąć wariantem Cargo VW Caddy eHybrid:
- dystans 53 km, z czego 30 km przypadło na eSkę, temperatura powietrza ok 20⁰C i wynik 18,6 kWh/100 km (bez eSki byłoby to około 17 kWh/100 km),
- dystans 70 km i spadek ilości energii w baterii z 80% do 13% (równoznaczne z około 14 km pozostałego zasięgu), więc 100 km plus wydaje się być wynikiem jak najbardziej możliwym do osiągnięcia,
- dystans 26 km i kręcenie się po mieście poskutkowało wynikiem 16,8 kWh/100 km,
- po przejechaniu 42 km od opisanego wcześniej ładowania baterii „pod korek” wciąż pozostawało w baterii energii na kolejne 82 km, co daje w sumie 124 km zasięgu przy zużyciu na poziomie 17,3 kWh/100 km.
O ile Caddy Cargo testowałem w 99% na prądzie, to z odmianą Kombi postanowiłem przemieszczać się tylko i wyłącznie w trybie hybrydowym, zmieniając za każdym razem stricte elektryczny napęd na tryb hybrydowy. Po pokonaniu dystansu 51 km (tu już bez drogi szybkiego ruchu) udało się osiągnąć zużycie paliwa na poziomie 2,4 l/100 km i 13,4 kWh/100 km energii elektrycznej. W tym czasie ubyło jakieś 25% baterii (ok 5 kWh), jak więc łatwo policzyć w trybie hybrydowym Caddy na przejechanie 100 km potrzebuje 2,4 litrów benzyny. Bardzo ciekawy, czy wręcz zaskakująco niski wynik. Brawo Caddy eHybrid.
Jak już wspominałem, oba testowane egzemplarze Caddy były więcej niż dobrze wyposażone. Jeśli chodzi o bezpieczeństwo i komfort samej jazdy to uwagę zwracały między innymi: pakiet zima (podgrzewane fotele i przednia szyba) za 3910 PLN* (w Cargo oczywiście), pakiet systemów asystujących kierowcy za 6020 PLN*, czy w końcu system automatycznego parkowania z kamerą cofania bardzo dobrej jakości przekazującej obraz wąsko i szerokokątny, współpracując z czujnikami parkowania z przodu i z tyłu o wartości 1020 PLN*.
Przyznaję, że jazda Caddy może sprawiać przyjemność. Dzięki wysokiemu poziomowi wyposażenia obu testowanych egzemplarzy można wręcz zapomnieć o tym, że wciąż prowadzimy auto użytkowe. Bardziej da się to usłyszeć w wersji Cargo, gdzie mimo zastosowania szczelnej przegrody z tworzywa sztucznego, do naszych uszu nadal docierają dźwięki rezonowania blach przestrzeni ładunkowej, które tylko w nieznacznym stopniu są obite, czy może raczej obłożone panelami z tworzyw sztucznych. Natomiast siedmioosobowa wersja Kombi to już pełnoprawne auto osobowe, niejako spadkobierca popularnych do niedawna minivanów. Auto wręcz idealne dla dużej, wielodzietnej lub wielopokoleniowej rodziny, które w razie potrzeby może się zamienić w pojemnego vana, którym przewieziemy o wiele więcej niż w zwykłym kombi, czy SUV-ie.
Swoją drogą Caddy eHybrid nie jest autem lekkim. Kombi w stanie gotowym do jazdy waży 1986 kg wraz z kierowcą, a jego dopuszczalna masa całkowita wynosi 2560 kg. Jeśli mowa o dwuosobowej odmianie Cargo, to wagi te wynoszą odpowiednio 1800 i 2500 kg. Możliwości pociągowe hybrydowego Caddy są następujące: przyczepa z hamulcem do 1500 kg, bez hamulca 750 kg.
Pytanie o cenę oznacza, że cię na niego nie stać
Tak mawiano kiedyś o autach marki Rolls-Royce. Volkswagen Caddy eHybrid aż tak drogi nie jest, ale cena to jego... największa wada. Cennik Cargo w większej wersji Maxi startuje od 182 000 PLN + VAT, a prezentowana specyfikacja wyceniona jest na jakieś 226 500 PLN + VAT. Jak już wspominałem Kombi wydaje się być względnie tańsze w ostatecznym rozrachunku. Ceny Kombi Maxi z hybrydą plug-in zaczynają się od od 198 100 PLN + VAT, zaś testowana odmiana Style jest warta około 220 000 PLN + VAT. Na swoje samochody dostawcze Volkswagen daje obecnie 5 lat gwarancji.
Może i ceny Caddy PHEV są spore, ale musimy pamiętać, że to obecnie najdroższa, ale i w moim odczuciu najbardziej sensowna forma napędu we współczesnych samochodach. Skutecznie łączy ona zalety auta elektrycznego i spalinowego, dzięki czemu jednocześnie tracą one swoje główne wady, czy może raczej ograniczenia. Być może do sukcesu brakuje nieco niższych cen, ale patrząc na te auta nie przez pryzmat ich ceny trzeba stwierdzić, że to naprawdę udane konstrukcje zaspokajające tyle potrzeb, ile chyba jeszcze żadnemu autu się nie udało... i to nie tylko Volkswagena mam tu na myśli.
*wszystkie ceny to stan na maj 2025
Materiał powstał we współpracy z Volkswagen Centrum Wrocław Samochody Dostawcze. Więcej zdjęć znajdziecie na Facebooku i Instagramie, a filmową prezentację na YouTube.