sobota, 11 października 2025

50 000 km Kią cee'd 1,4 DOHC Optimum

Tym wpisem chciałbym z jednej strony zaproponować coś nowego, a z drugiej powrócić do opisu eksploatacyjnego auta, które przez dłuższy czas służyło mnie i mojej rodzinie w życiu codziennym. Co prawda Kia cee'd pierwszej generacji opuściła nasz garaż rodzinny ponad rok temu, ale w końcu zebrałem się za podsumowanie jej sześcioletniej służby. Jako drugie auto w domu dzielnie pomagała nam przez ten czas w życiu codziennym, logistyce dzieci w wieku przedszkolnym i szkolnym, czy w końcu w podobno najbardziej stresującym okresie w życiu każdego człowieka jakim jest przeprowadzka.


Dlaczego cee'd?

W sumie to nie wiem. Cee'd pozostał na placu boju do samego końca i tuż przed metą jedynym jej konkurentem był... bliźniaczy Hyundai i30. Nieco wcześniej z konkursu odpadła jeszcze Altea, ale w sumie to i nawet dobrze. Dwa SEATy w domu zakrawało już na jakieś zboczenie, a marki Kia tak naprawdę jeszcze nie znaliśmy. Owszem, jako miłośnik aut typu kombi, z uśmiechem spoglądałem w stronę odmiany SW, ale zdecydowana różnica w cenie oraz fakt, że auto w 90% miało być użytkowane w mieście (na wakacje mieliśmy Leona ST) sprawiły, że ostatecznie stanęło na równie funkcjonalnym hatchbacku. Od początku nie uległa zmianie decyzja o zakupie auta z silnikiem benzynowym, co więcej nieskażonym podtlenkiem LPG, a to z prostej przyczyny, o której już wspomniałem. Użytkowanie auta na krótkich, często kilkukilometrowych odcinkach i nocowanie go pod chmurką sprzyjały zasilaniu benzyną bezołowiową właśnie.

Październikowa tradycja

Nie wiem dlaczego, ale to w październiku kupiliśmy i sprzedaliśmy najwięcej z naszych dotychczasowych aut. Tak też było z Kią, która właśnie w październiku 2018 roku płynnie wypełniła lukę po Audi A4 B5 Avant, które w tym samym miesiącu odjechało do nowego właściciela. W chwili pożegnania było to już pełnoletnie auto z nalotem 380 000 km, z czego ja i po części moja żona odpowiadaliśmy za 187 000 km pokonane w 8,5 roku.

Wracając do historii naszego zmotoryzowanego życia, to w samym październiku kupiłem Fiata Punto i sprzedałem Audi A4, kupiłem i sprzedałem SEATa Leona, o którego ośmioletnim użytkowaniu napiszę Wam wkrótce. Żona zaś kupiła w październiku VW Jettę II i sprzedała swojego późniejszego Golfa IV, po którym kupiliśmy jej Kię cee'd właśnie, a potem przesiadła się do Lexusa LBX. Tak, to wszystko wydarzyło się tylko i wyłącznie w tym jednym, dziesiątym z dwunastu miesięcy w roku.


Cee'd był z nami prawie 6 lat, a dokładnie 71 miesięcy, w czasie których na liczniku przybyło mu 50 234 km (od 132 156 km do 182 390 km), co daje średnią 8 490 km rocznie lub jak kto woli 707,5 km miesięcznie. Kupiliśmy auto w 2018 roku za zawrotną kwotę 17 300 PLN, a sprzedaliśmy w roku 2024 za wciąż godne 12 000 PLN. Pozornie 5 300 PLN utraty wartości może wydawać się niewielką kwotą (ok. 31% ceny zakupu, 5% rocznie, odpowiednio 75 PLN miesięcznie lub 10,5 PLN / 100 km), ale należy wziąć pod uwagę całkiem sporą, bowiem dwucyfrową inflację i ostry wzrost cen aut nowych i używanych, które miały miejsce z początkiem lat 20.

Łapiemy się za portfele

Ile wydaliśmy na utrzymanie Kii cee'd w przeciągu tych 6 lat? Kwota może wydawać się na pierwszy rzut oka znacząca, bo w sumie to aż 40 120 PLN (oczywiście wliczając w to paliwo), czyli jakieś 565 PLN miesięcznie, albo jak kto woli 80 PLN / 100 km. Stosunkowo wysoki koszt przejechania 100 km wynika z tego, iż auto nie robiło rocznie zbyt dużych przebiegów (średnio było to niespełna 8 500 km), a jak wiadomo im większe auto robi przebiegi, tym stałe i te mniej spodziewane koszty rozkładają się w zdecydowanie lepszy sposób, zwłaszcza w przeliczeniu na przejechany dystans.

Doliczając jeszcze utratę wartości, nasza sześcioletnia przygoda z „siidem” kosztowała 45 420 PLN, czyli 640 PLN miesięcznie, albo inaczej 90,5 PLN / 100 km. Zapytacie pewnie skąd takie pieniądze, przecież to prawie trzykrotność kosztu zakupu tego auta.


Zatem po kolei

Postaram się rozłożyć wszystkie koszty w sposób malejący, ale ze względu na charakter części z nich, może się okazać, że w mniejszym lub większym stopniu zaburzę ten podział.

Oczywiście najdroższe było paliwo, które cee'd 1,4 „pijał” średnio 8,6 l/100 km. 197 tankowań na łączną kwotę 23 858 PLN to około 60% wszystkich poniesionych przez nas kosztów.

Na drugim miejscu są ubezpieczenia, które oprócz OC musiały zawierać NNW i Assistance bez ograniczeń ponieważ czasami wyjeżdżam daleko i na dłużej, więc potrzebne jest pewne wsparcie nawet, jeśli auto odmówi posłuszeństwa pod samym domem, o czym za chwilę. Przez te 6 lat ubezpieczalnie zainkasowały od nas 3 461 PLN, czyli średnio jakieś 577 PLN rocznie. Małe miasto i pełne zniżki robią swoje.


Skoro jesteśmy przy kosztach, których nie da się uniknąć, to wspomnieć muszę o opłatach administracyjnych (rejestracja i przeglądy), które łącznie wyniosły 752 PLN.

Niezbędna i nazwijmy to podstawowa obsługa techniczna auta to trzeci co do wysokości koszt utrzymania Kii. Na sumę 2 713 PLN złożyła się pięciokrotna wymiana oleju (Mobil 5W30, koszt samego oleju to 934 PLN) i kompletu filtrów (oleju, powietrza i kabiny) wraz z jednym kompletem świec zapłonowych (487 PLN za wszystko) oraz ogólnie pojęta robocizna i diagnostyka za którą warsztaty mechaniczne policzyły sobie 1 292 PLN.

Poniekąd częściami eksploatacyjnymi są również hamulce, o które rzadziej, ale również musimy zadbać. Obsługi wymagały jedynie te przy tylnych kołach, a konkretnie tarcze, klocki i linki ręcznego. Wszystko zamknęło się w kwocie 1 578 PLN.

Tuż po zakupie cee'd stanął na komplecie nowych opon całorocznych Matador MP62 All Weather 205/55R16. W 2018 roku 4 takie opony kosztowały 980 PLN i muszę przyznać, że przy naszym zastosowaniu było to wręcz idealne rozwiązanie, które pozwoliło zaoszczędzić kilkaset złotych na sezonowych wymianach.


Do wydatków poniesionych tuż po zakupie należały również dodatkowe akcesoria do wnętrza i brakujące elementy galanterii zewnętrznej (łącznie 383 PLN) oraz odrobina luksusu, a w zasadzie wygody, czyli przyciemnienie szyb folią Llumar 15% wykonane przez Wrapstera z Wrocławia, które w owym czasie kosztowało skromne z dzisiejszego punktu widzenia 500 PLN. Jakość folii i jej montażu nie pozostawiła cienia wątpliwości i po 6 latach wciąż wyglądało tak samo jak dzień po aplikacji. Polecam.

Następne w kolejce są pozostałe koszty eksploatacyjne, takie jak: mycie i odkurzanie 509 PLN, chemia, zapachy i żarówki 200 PLN, doraźne garaże i parkingi 122 PLN.

Co jednak z mniej lub bardziej nieprzewidzianymi kosztami, którymi obdarowała, czy może nawet nieco zaskoczyła nas Kia? Trochę tego było, ale w sumie tylko raz potrzebna była laweta, a skoro było assistance, to „why not”. Laweta spod domu do warsztatu oddalonego o jakieś 500 metrów...

Lista usterek, które wystąpiły w czasie sześciu lat użytkowania Kii cee'd pierwszej generacji wygląda następująco:

- zawieszenie (robione dwa razy) - 800 PLN,

- sprzęgło z wymianą - 750 PLN,

- rozrusznik - 600 PLN (tu właśnie była potrzebna laweta),

- układ wydechowy (wymiana plecionki i spawanie) - 530 PLN,

- naprawa skorodowanego rantu tylnego prawego nadkola - 477 PLN,

- akumulator - 358 PLN,

- układ kierowniczy - 340 PLN

- cewka zapłonowa z wymianą - 265 PLN,

- mikroprzełącznik klapy bagażnika z wymianą (bagażnik przestał się otwierać) - 257 PLN,

- kostka stacyjki z wymianą - 135 PLN

Na sam koniec pozostało już tylko przygotowanie auta do sprzedaży, w skład którego weszło mycie detailingowe, odświeżenie lakieru, pranie tapicerki i uzupełnianie ubytków w kokpicie. Dodając do tego koszt samego ogłoszenia w portalu internetowym wyszła nam dodatkowa kwota 552 PLN.

Podsumowując dało nam to 16 262 PLN, czyli jakieś 40% wszystkich kosztów poniesionych przez cały okres użytkowania auta. Przypomnę tylko, że wraz z pozostałymi 60%, które stanowiły koszty paliwa oraz z utratą wartości auta, całkowite poniesione koszty to 45 420 PLN, czyli 7 677 PLN rocznie.

Więc jeszcze raz, dlaczego Kia cee'd?

Bo z ciemnymi szybami wzbudzała swego czasu szacun na dzielni.

Bo to pierwszy projekt nad którego komponentami pracowałem w swojej karierze w automotivie.

Bo to samochód za rozsądną cenę, którym ścigali się celebryci na torze „Top Gear”.

Wystarczy?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz