środa, 12 października 2022

Nr 68: 2022 Toyota Highlander 2,5 Hybrid HSE 248 KM CVT4 AWD-i Executive

Angry Birds

Takie właśnie skojarzenie przyszło mi do głowy gdy tylko ją zobaczyłem. Stała sobie grzecznie pod lubińskim salonem Toyoty i czekała właśnie na mnie ponieważ w planach mieliśmy wspólne spędzenie pewnego ciepłego letniego weekendu.

1. Czym jest?

Zanim rozpiszę się o tym aucie na dobre, podzielę się kilkoma słowami o pochodzeniu tego mało znanego do niedawna (przynajmniej w Europie) modelu Toyoty. Otóż kiedy kilkadziesiąt lat temu japoński producent postanowił zdobyć rynek północnoamerykański wysłał za ocean małą jak na tamtejsze standardy Corollę. Szybko jednak zrozumiano, że jeśli się wejdzie między wrony, trzeba krakać jak i one. Sęk w tym, że Toyota postanowiła to zrobić lepiej i i głośniej. W ten oto sposób do Ameryki wysłano najpierw Camry, a potem stworzono całkiem nową marką, którą był Lexus (Sciona przez grzeczność przemilczę). Honoru pickupów starał się bronić Hilux (pewnie pamiętacie „czarnulkę” z „Back to the Future”) i zbudowany na jego bazie terenowy 4Runner (zwany gdzieniegdzie Hiluxem Surf). Było to jednak auto terenowe zbudowane według starej szkoły, czyli na ramie, a Toyocie ewidentnie zaczęło brakować reprezentanta w szybko rosnącym segmencie SUV. W ten oto sposób w 2000 roku światło dzienne ujrzała pierwsza generacja Highlandera (chyba już na zawsze jego nazwa będzie mi się kojarzyła z „Nieśmiertelnym” z Christopherem Lambertem w roli głównej). Co ciekawe, nie wszędzie Toyota mogła użyć tej nazwy i na wybranych rynkach model ten zaoferowano pod „imieniem” Kluger (takie zniemczone „clever”).

Highlander w odróżnieniu od 4Runner'a od samego początku oferował samonośne nadwozie, niezależne zawieszenie i siedmiomiejscowe wnętrze. Wszystkie te cechy odziedziczyła również czwarta generacja „górala”, która weszła na rynek w USA z początkiem 2020 roku, a w Europie pojawiła się rok później. Na tym właśnie aucie chciałbym się dzisiaj skupić.


Wydawać by się mogło, że ten blisko pięciometrowy SUV to największe auto tego typu, jakie ma w swojej ofercie Toyota (nie licząc oczywiście Land Cruisera). Nic bardziej mylnego, bowiem na rynku NA (North America) znaleźć możemy jeszcze większego SUV-a Sequoia, który spokrewniony jest z pickupem rozmiaru full size, którym jest Toyota Tundra. Tak, Ameryka rządzi się swoimi prawami czy tego chcemy czy nie i coś, co u nas wydaje się być duże, za oceanem jest co najwyżej średnich rozmiarów.

2. Jak wygląda?

Higlander wygląda silnie i bojowo, a jednocześnie względnie lekko i dynamicznie. Z jednej strony widzimy od razu z jakiej marki autem mamy do czynienia, a z drugiej designerom udało się utrzymać indywidualny styl dla tego modelu, przez co nie ma opcji, żeby pomylić go z mniejszymi SUV-ami spod znaku Toyoty. Jest jeszcze trzecia strona medalu – ewolucja. W liniach Highlandera IV (notabene czwarta części „Nieśmiertelnego” nosiła podtytuł „Endgame”) wyraźnie widać nawiązania do poprzednika, którego jednak możecie niezbyt kojarzyć, bowiem obecna generacja jest pierwszą oficjalnie dostępną w polskiej sieci sprzedaży Toyoty.


Dla mnie Highlander to wciąż jednak typowy amerykaniec z nieco przyciężkim „odwłokiem”, w którym kryją się dodatkowe dwa siedzenia. Nie jest to jednak klasyczny kanapowy amerykaniec, ale o wrażeniach z jazdy napiszę nieco później. Projektanci starali się jak mogli, żeby wizualnie wyszczuplić tylną partię nadwozia, chociażby podnosząc wyżej dolną krawędź zderzaka i dodając na klapie bagażnika perforowaną lotkę. Trzeba przyznać, że dzięki tym zabiegom udało się skutecznie zamaskować rozmiary tego auta, uzyskując nawet miłe dla oka proporcje.

Auto demonstracyjne, z którym mogłem spędzić trzy doby to najlepiej wyposażona wersja Executive w kolorem premium Tokyo Red (kod 3T3), którą postawiono na 20-calowych alufelgach z oponami 235/55 (w najniższym poziomie wyposażenia mamy koła 18-calowe). Z kolorem nadwozia kontrastowały dostępne tylko w topowej konfiguracji srebrne wstawki w zderzakach, a do plusów z pewnością zaliczyłbym praktyczne czarne, nielakierowane obwódki wokół nadkoli, dzięki którym z pewnością uda nam się uniknąć uszkodzenia tego ślicznego lakieru podczas... zakupów w centrum handlowym. Prócz prezentowanego Tokyo Red, w moim top 3 kolorów Highlandera umieściłbym jeszcze Platinum White Pearl (089) oraz Cypress Green (6X5).

W nadwozie Highlandera Executive nienachalnie wkomponowano również trochę chromu. Znajdziemy je chociażby w dyskretnej listwie biegnącej wzdłuż dolnej linii bocznych okien, w zintegrowanych relingach, czy w końcu w najbardziej rzucającym się w oczy elemencie stylistycznym, jakim bez wątpienia jest atrapa chłodnicy. Umieszczone na niej uskrzydlone logo marki niejako łączy ze sobą linie obu przednich reflektorów, przez co przednia część auta sprawia dynamiczne wrażenie, a jednocześnie jest tu schludne i elegancko.

Wracając jeszcze do gabarytów auta, to muszę przyznać, że niemały Highlander z ledwością mieści się w oszczędnych miejscach parkingowych przed tymi bardziej publicznymi centrami handlowymi. Samochód przy 4966 mm długości ma 1930 mm szerokości i 1755 mm wysokości, a jego rozstaw osi to 2850 mm. Mając takie rozmiary, prócz przednich i tylnych czujników parkowania nieodzowny staje się system kamer 360 stopni Panoramic View Monitor, w który Executive jest standardowo wyposażony. To dzięki niemu właśnie udawało mi się parkować Highlanderem w miejscach, w które wjechać na lusterka bym się nie odważył.

3. Jakie ma wnętrze?

O wygodę pasażerów dba trzystrefowa klimatyzacja, która sama jest w stanie rozpoznać ilu pasażerów znajduje się w aucie oraz podgrzewane fotele, kierownica i skrajne miejsca na tylnej kanapie. Przednie fotele w wersji Executive są dodatkowo wentylowane, a ten kierowcy ma nawet pamięć swoich ustawień. Siedzenia obite są czarną skórą z perforacją (jest to połączenie skóry naturalnej i syntetycznej), ale w topowej wersji możemy mieć ją również w kolorze beżowym i karmelowym.


U szczytu konsoli środkowej znajduje się „mostek kapitański”, którego zwieńczeniem jest przeogromny, 12,3-calowy ekran dotykowy HD z systemem multimedialnym Toyota Smart Connect Pro. Drugi wyświetlacz znajdziemy w miejscu klasycznych zegarów, a trzeci zastąpił wewnętrzne lusterko wsteczne. Nawigacja, w którą wyposażono Highlandera Executive może działać w trybie offline i gwarantuje nam 4-letnią darmową transmisję danych.


Patrząc poniżej, mniej więcej w połowie wysokości konsoli środkowej umieszczono bardzo przydatną półeczkę wyłożoną miłym w dotyku tworzywem, której kontynuację znajdziemy w poprzek deski rozdzielczej po stronie pasażera. Według mnie jest to bardzo fajne rozwiązanie, gdyż pomimo względnie wąskiego otworu, czy może raczej szczeliny, półki te są w stanie pomieścić naprawdę wiele: portfel, telefon, , karty, bilon, chusteczki, itp., itd. Jednym słowem wszystko co potrzebujemy mieć pod ręką, ale nie chcemy, żeby raziło po oczach i było porozrzucane po wszystkich zakamarkach deski rozdzielczej. O nasz komfort „energetyczny” zadbają zaś dwa gniazda 12V i aż pięć gniazd USB (3 z przodu i 2 z tyłu) z opcją ładowania oczywiście.

Nad głowami pasażerów dwóch przednich rzędów siedzeń znalazł się opcjonalny, sterowany elektrycznie dach panoramiczny Skyview z funkcją otwierania i uchylania, który nawet w Executive kosztuje dodatkowe 7 000 PLN. Pomimo zastosowania przyciemnienia szyb w tylnej części nadwozia, druga para drzwi wyposażona jest dodatkowo w roletki ukryte w boczkach drzwiowych, które zapewniają dodatkową dyskrecję we wnętrzu i ochronę przed promieniami słonecznymi.

Zapewne wielu z Was zastanawia się, jak to jest z tym trzecim rzędem foteli. Otóż jak to bywa z fotelami w bagażniku nadają się one głównie dla dzieci (również tych starszych, jak i nastolatków), ale również osoby dorosłe o ograniczonych gabarytach i raczej wysportowane również nie powinny narzekać tam na miejsce. Na pewno wsiadanie i wysiadanie ułatwia przesuwana w dużym zakresie kanapa drugiego rzędu, a wybierając jej najbardziej optymalne położenie, osoby podróżujące w obu tylnych rzędach nie powinny narzekać na brak przestrzeni na nogi. Co prawda bagażnik w tym momencie staje się symboliczny, ale coś za coś. W sytuacjach awaryjnych te siedem miejsc może uratować nam imprezę, albo pomóc dojechać gdzieś na przysłowiowy „raz”, a to czasami może mieć niebagatelne znaczenie.


Jeśli chodzi o pojemność przestrzeni bagażowej to nie da się jej określić jednoznacznie. Z jednej strony jest to związane ze składanym trzecim rzędem siedzeń, a z drugiej z asymetrycznie dzieloną i przesuwaną kanapą drugiego rzędu. Według danych producenta objętość bagażnika waha się od 268 litrów przy rozłożonym trzecim rzędzie siedzeń i pomiarze do wysokości rolety, przez 658 litrów mierzone w ten sam sposób, ale już ze złożonymi tylnymi siedzeniami, aż do 1177 litrów do wysokości rolety przy dostępnych jedynie dwóch przednich fotelach. Jeśli byśmy mierzyli po sam dach, to pojemność bagażnika kształtowałaby się następująco: 332 / 865 / 1909 litrów. Wartości te zwierają w sobie 27-litrowy schowek znajdujący się pod podłogą bagażnika, który idealnie nadaje się na wszystko to, co normalnie wędruje nam po bagażniku. W testowanym egzemplarzu znalazłem jeszcze sprytną gumowaną wykładzinę przestrzeni bagażowej, która była przytwierdzona rzepami do „pleców” oparcia trzeciego rzędu siedzeń i składała się razem z nim. Rozwiązanie sprytne i użyteczne zarazem. Nie muszę chyba wspominać, że klapa bagażnika w wersji Executive otwiera się i zamyka elektrycznie.



4. Jak jeździ?

W polskich salonach znajdziemy Highlandera z tylko jednym układem napędowym. Rzędowy, 4-cylindrowy silnik spalinowy o pojemności 2,5 litra sparowano z silnikiem elektrycznym, uzyskując w ten sposób 248 KM mocy (sama spalinówka ma 190 KM) i 239 Nm maksymalnego momentu obrotowego. Za przekazanie napędu odpowiada bezstopniowa skrzynia eCVT z możliwością sekwencyjnego sterowania manetkami na kolumnie kierownicy. Napęd na cztery koła AWD-i, jak sama nazwa wskazuje realizowany jest przez silnik elektryczny. Co ciekawe, w rejonach bardziej liberalnych jeśli chodzi o sposoby zasilania aut można kupić Highlandera z 3,5-litrową jednostką V6 o mocy sięgającej blisko 300 KM z klasycznym 8-biegowym automatem. No cóż...

Z dobrych informacji: Toyota podaje, że Highlander z 2,5-litrową hybrydą powinien zużywać jakieś 6,6 – 7,1 l/100 km. No i muszę przyznać, że wbrew obawom, te 7 litrów na 100 kilometrów to wartość jak najbardziej realna. Wiem, że się powtarzam, ale to kolejny przykład tego, że Toyota realnie szacuje spalanie swoich samochodów. Przy rozmiarach i wadze Highlandera, te 7 litrów jest wynikiem wręcz rewelacyjnym.

Przy tym wszystkim Highlander w hybrydzie jest w stanie przyspieszyć od zera do 100 km/h w czasie niewiele dłuższym niż 8 sekund i pociągnąć za sobą 2-tonową przyczepę z hamulcem. Łódź, konie, camping? Highlander nadaje się do takich zastosowań znakomicie.

Tuż obok dźwigni automatycznej skrzyni biegów znajdziemy dwa dodatkowe przyciski. Pierwszy nazwany „ev mode” pozwala na przejechanie krótkiego dystansu tylko z użyciem energii elektrycznej, a drugi „trail mode” pomoże nam wydostać się z terenowych opresji, gdy naszym Highlanderem zapuścimy się zbyt daleko. Co ciekawe po tunelu środkowym, a w zasadzie po jego szerokości widać jakie rozmiary ma Highlander. Prócz dźwigni wyboru trybu jazdy znalazło się w nim miejsce na dwa cupholdery ulokowane obok, a nie za wspomnianą dźwignią. Do tego mamy tu fajnie wyglądające i całkiem miłe w dotyku wykończenie w drewnianym stylu, które odnajdziemy również w boczkach drzwiowych.


O komfort i bezpieczeństwo kierowcy dba dostępny w standardzie topowego Executive wyświetlacz projekcyjny na przedniej szybie (head up display) oraz cała masa elektronicznych „wspomagaczy” wchodzących w skład układu Toyota Safety Sense (nie będę tutaj wszystkiego wymieniał, ale też nie napiszę czego w nim brakuje, bo takich systemów chyba na chwilę obecną nie ma). Zimą na pewno przyda nam się nam podgrzewana przednia szyba, grzane dysze spryskiwaczy i boczne lusterka.

Generalnie w Highlanderze siedzi się wysoko. Pozycję spokojnie można porównać z tą, jaką mają kierowcy busów. Patrzymy na wszystkich z góry i czujemy się panami drogi. Płyniemy po autostradzie i nic ani nikt nie jest w stanie nas zatrzymać... No dobrze, hamulce Highlander ma skuteczne, zawieszenie również łączy w sobie miękkość tłumienia nierówności i pewność pokonywania zakrętów (czasem nawet sam sobie nie dowierzałem, jak ten „mastodont” ładnie wziął ten zakręt, a wiem o czym piszę, bo wybraliśmy się tym autem na małą wycieczkę w góry, gdzie o kręte odcinki wąskich dróg wcale nie było trudno. Tak więc jeśli chodzi o komfort podróżowania i pewność prowadzenia, to Highlander naprawdę potrafi pozytywnie zaskoczyć.


5. Podsumowując:

Ile kosztuje Toyota Highlander? Podstawową wersję Comfort możemy mieć za 242 800 PLN, ceny średniego poziomu nazwany Prestige zaczynają się od 264 200 PLN, a prezentowany Executive to wydatek przynajmniej 285 500 PLN.

Kolejny raz wypadałoby napisać, dla kogo jest to auto. Po części już zdradziłem, do jakich zastosowań Highlander nada się znakomicie. Dodałbym tylko do tego, że może być on idealnym autem rodzinnym, zwłaszcza dla rodzin spędzających więcej czasu w trasie poza miastem lub na przysłowiowej wsi. Jeśli jednak pogodzimy się z pewnymi wadami tej dużej Toyoty, również w mieście powinniśmy sobie spokojnie dać z nią radę.

Tak, mnie ta duża Toyota ewidentnie kupiła i po trzech dniach spędzonych razem trafiła na listę aut, które chciałbym mieć. Pytanie tylko skąd wziąć wolne 300 tysięcy polskich złotych. Szybkich również nie posiadam...

Samochód został mi udostępniony przez Toyota Lubin, autoryzowanego dealera marki Toyota. Więcej zdjęć znajdziecie na Facebooku i Instagramie, a filmową prezentację auta na YouTube.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz