poniedziałek, 11 maja 2020

Nr 13: 2016 Skoda Octavia 5E Combi 1,6 TDI DSG7 Ambition

1. Czym jest

Możecie sobie wyobrazić moją przeszczęśliwą minę, gdy ujrzałem na parkingu kolejny egzemplarz Octavii, z którą miałem spędzić następne trzy dni? Kolejna Octavia 5E. Kolejna z silnikiem 1,6 TDI i poziomem wyposażenia zwanym Ambition. Porywające, prawda? Jedyne, co ją różniło wizualnie od dotychczas „zjechanych” Octavii to elegancki srebrny kolor i wielce praktyczne nadwozie kombi. No i fakt, że nie brała oleju silnikowego, ale o tym później.

Jest jednak jeszcze coś, co od razu rzuciło mi się w oczy po zajęciu miejsca wewnątrz tej konkretnej Octavii. To dźwignia dwusprzęgłowej skrzyni biegów DSG. Doppelkupp… czyli co dwa (sprzęgła) to nie jedno. Pomyślałem sobie „będzie zabawa”. Gwoli ścisłości DSG to skrót od Doppelkupplungsgetriebe (jak ja uwielbiam niemiecki język).

2. Jak wygląda?

Zanim jednak przejdziemy do napędu, standardowo rzućmy okiem na nadwozie. Chciałoby się rzec „nic ciekawego”, ale w przypadku tego auta jest to raczej jego zaletą. Na szczęście nadal mówimy tu o wersji sprzed faceliftingu, bo to co zrobiono z autem przy jego okazji woła o pomstę do nieba. Idąc śladem Kodiaqa, podzielono przednie światła Octavii III FL w sposób przywodzący na myśl nieudane wprawki stylistyczne projektantów Mercedesa W212. Na szczęście ten zaułek poszukiwania nowej linii stylistycznej przez Skodę okazał się być ślepą uliczką. Wiadomo już bowiem, że czwarta generacja Octavii straciła swoje podwójne reflektory.

No dobrze, ale skoro mowa o naszym kombi, to ma ono jeszcze większy bagażnik niż ten, który pamiętam z liftbacka. Całe 610 litrów przy rozłożonym oparciu tylnej kanapy połknęło bagaże trzech osób bez najmniejszego zająknięcia.

3. Jakie ma wnętrze?

Wnętrze to również klasyka według Skody. Gdyby nie wspomniana już dźwignia zmiany biegów, to nie wspominałbym o nim wcale.

Za to kolejny raz muszę pochwalić Octavię za ilość miejsca na tylnej kanapie. Owszem, miałem przyjemność w końcu przejechać się kawałek na jednym z miejsc w drugim rzędzie i również z tego punktu widzenia Octavii należą się same pochwały.

4. Jak jeździ?

Przejdźmy jednak w końcu do napędu. Silnik dokładnie ten sam, jak w znanych mi już liftbackach. Jeśli zaś chodzi o skrzynię DSG to oczywiście na samym początku trzeba było przestawić się w tryb jazdy automatem, co skutkowało kilkoma „kangurkami” wykonanymi w momencie nieświadomego użycia lewej stopy podczas hamowania, która jak wiemy jest wyuczona do obsługi miej wrażliwego na nacisk pedału sprzęgła. Potem jednak ujawniła się drobna wada tego typu skrzyń biegów, a mianowicie odczuwalna zwłoka w ich działaniu. Gdy zmieniamy biegi sami, wiemy kiedy spodziewać się dociśnięcia pleców do oparcia fotela, gdyż to my sami zwalniamy sprzęgło po zmianie biegu i zaczynamy dodawać gazu. W skrzyniach automatycznych typu DSG czuje się pewnego rodzaju zwłokę, ułamek sekundy między wciśnięciem gazu, a automatycznym wyborem kolejnego biegu przez skrzynię, która musi myśleć za nas i być gotowa do działania w strony zawsze i wszędzie, nie mogąc przewidzieć co będzie dalej. Mnie to odrobinę przeszkadzało, więc nadal pozostaję w grupie tych kierowców, którzy wolą machać wajchą i tańczyć stopami po pedałach. Nawet jeśli DSG nie ujmuje nic z prędkości maksymalnej i gwarantuje praktycznie niewyczuwalną różnicę w czasie przyspieszania, to przynajmniej ta ewolucja doppelkupp… tfu, DSG mnie nie porwała.

No i na koniec gra, która nas urzekła. Graliśmy w zielone próbując uzyskać jak najwyższą ilość eko punktów, ale jeśli chodzi o spalanie to potwierdził mi się wynik jaki osiągnął liftback, czyli 7,5 litra oleju napędowego na każde przejechane sto kilometrów w ruchu bardzo autostradowym. Uważam to za wynik naprawdę miły dla kieszeni.

5. Podsumowując:

Jakiś czas temu stanąłem przed wyborem samochodu właśnie tej klasy i z tym nadwoziem. Pomimo iż względy praktyczne (pies i dzieci) przemawiały za wyborem jednego z największych i najobszerniejszych aut w klasie, podryfowałem nieco w kierunku mniej rozsądnego, ale milszego dla oka wyboru, jakim był Seat Leon ST… ale o tym napiszę innym razem.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz