niedziela, 10 maja 2020

Nr 8: 2013 Citroen C-Elysee 1,6 HDI

1. Czym jest?

Opis auta, które chciałbym przedstawić mógłbym zamknąć w jednym zdaniu: "patrz, Pug 301", albo jeszcze lepiej: "O! Turecka taksówka!"

Jako, że nie lubię iść na łatwiznę, zadałem sobie jednak trochę trudu, żeby i o tym samochodzie sklecić kilka zdań. Tym bardziej, że nazwana przeze mnie pieszczotliwie „Elyśka” posiada całkiem inne „serce”, niż również wypróbowane przeze mnie bliźniacze 301. O silniku jednak później.

2. Jak wygląda?

Standardowy opis zaczyna się od wyglądu zewnętrznego. Moim zdaniem Elysee może się podobać. W moim odczuciu ma nawet ładniejszą „twarz” niż 301 i nie wygląda tak „pudełkowato” jak on. Chociaż to i tak zapewne złudzenie wywołane miękko poprowadzonymi liniami przedniego pasa. Oczywiście mój opis dotyczy auta sprzed faceliftingu przeprowadzonego w ubiegłym roku. W tym jednak konkretnym wypadku lifting niczego nie zepsuł (o dziwo) ani nie zmienił diametralnie charakteru auta, jak to miało miejsce chociażby w przypadku C4 Cactusa.

Oczywiście każdy może mieć swoje zdanie, ale mnie osobiście jedyne co w oczy zakuło to nienaturalnie wydłużony rozstaw osi, zwłaszcza w jego tylnej części oraz stosunkowo długi tylny zwis. Przyczyna tego jest prozaiczna. Chodziło bowiem o uzyskanie jak największej przestrzeni pasażerskiej z tyłu i dużej, a wręcz ogromnej pojemności bagażnika. Miałem również nieodparte wrażenie, iż Elysee jest większe od 301. Musiałem wręcz dla upewnienia się spojrzeć w tabele z wymiarami. Oczywiście okazało się, że oba auta są niemal identyczne jeśli chodzi o wymiary. Jako ciekawostkę dodam, że wpasowują się one również idealnie w rozmiary konkurencyjnego Rapida od Skody i Toledo od Seata. O szczegółach wymiarowych wspomnę wkrótce, przy opisie kolejnego auta.

Skoro już wspomniałem o ogromnym bagażniku to pora do niego zajrzeć. Bagażnik jest naprawdę spory i długi na tyle, że człowiek o wzroście 180 centymetrów nie da rady sięgnąć do jego końca. 506 litrów pojemności to naprawdę dobry wynik.

Wrażenia jakie miałem podczas otwierania klapy bagażnika są identycznie słabe jak w 301. Po prostu te same rozwiązania, nie zawsze trafione moim skromnym zdaniem. Niestety w klapie tej poskąpiono jakiejkolwiek osłony wewnętrznej, w związku z czym zamykanie bagażnika może się skończyć skaleczeniem, nawet jeśli okolice uchwytów wewnętrznych posiadają plastikowe wstawki. Sam wygląd klapy od wewnątrz jest więcej niż mało imponujący. Spawy, wytłoczki, profile, wszystko to jest na wierzchu. Dodatkowym utrudnieniem mogą być zawiasy wnikające do przestrzeni bagażnika, które w skrajnych przypadkach będą ugniatać nasze bagaże, a także luźno podwieszone pod tylną półką (podszybiem) przewody i wężyki, które można bardzo łatwo uszkodzić upychając bagaż w bagażniku. No niestety, jest to auto budżetowe i to po prostu widać.

Z ciekawostek związanych z oszczędnościami, to po otwarciu klapki wlewu paliwa, poprzez szczeliny pomiędzy plastikowymi elementami obudowy korka można było dojrzeć… nawierzchnię, czego szczerze powiedziawszy nie doświadczyłem jeszcze w żadnym innym aucie. Zaskakujące sytuacje związane z elementami nadwozia Elysee miałem jeszcze dwie. Pierwsza dotyczyła dosyć mocno falującej pokrywy silnika przy wyższych prędkościach, a druga notorycznie „odskakującym” rogom tylnego zderzaka, który co jakiś czas należało po prostu dopchnąć. Wyglądało to tak, jakby poskąpiono zatrzasków w miejscu łączenia zderzaka z nadkolem. Poniekąd zaczynały mnie te oszczędności zastanawiać.

3. Jakie ma wnętrze?

Teraz jednak pora na kilka słów o wnętrzu. Wsiadam sobie i myślę: „kurcze, już to gdzieś widziałem”. Nic w tym dziwnego, Elysee ma identyczną deskę rozdzielczą jak Peugeot 301. Nawet jeśli wydawało mi się, że materiały będą nieco „lepszego sortu”, to nadal jest to jednak samo. Jedynymi miękkimi elementami we wnętrzu są fotele. Cała deska rozdzielcza i boczki drzwiowe to twarde tworzywo sztuczne.

Spójrzmy jeszcze przez moment na zegary. Ucieszyła mnie obecność komputera pokładowego, który przekazywał podstawowe informacje eksploatacyjne, ale osobiście brakowało mi wśród wskaźników informacji o temperaturze silnika i mam nadzieję, że odpowiednia kontrolka informująca o jego przegrzaniu w tym aucie jest. Na szczęście nie miałem okazji tego sprawdzać. Nie do końca jasna również była informacja o położeniu wlewu paliwa na cyferblacie.

W samym Elysee siedzi się stosunkowo wysoko, prawie jak w kompaktowym minivanie. Zaletą tego rozwiązania jest to, że długotrwała jazda w takiej pozycji mniej męczy. Jednakże, mimo iż podwozie dobrze tłumi nierówności, samochód nie zapewnia prócz tego wystarczającego komfortu podróżowania.

Wypunktujmy jeszcze pokrótce mocne i słabe strony wnętrza Citroena C-Elysee.

+ Duże powierzchniowo i wygodne zagłówki.

+ Termometr pokazujący na wyświetlaczu radioodtwarzacza temperaturę na zewnątrz.

+ Automatyczna regulacja głośności radia w zależności od prędkości jazdy.

- Radio wygląda jakby miało przynajmniej 20 lat. Odtwarza CD i MP3, posiada wyjście AUX, ale o USB już zapomniano.

- Sterowanie elektrycznymi szybami i lusterkami wymaga głębokiego sięgnięcia, czy to do konsoli środkowej przed dźwignię zmiany biegów, czy też pod kierownicę, co wiąże się z potrzebą oderwania pleców od oparcia fotela i mówiąc wprost rozproszeniem uwagi kierowcy.

- Poskąpiono regulacji mocowania górnego uchwytu pasów bezpieczeństwa.

- W daszku przeciwsłonecznym kierowcy próżno szukać lusterka, nawet bez podświetlenia.

- Brak podpórki pod lewą stopę kierowcy. Można ją tylko oprzeć o tapicerowane nadkole, ale wygięta w ten sposób stopa po jakimś czasie zaczyna po prostu boleć.

- Lampka oświetlenia wnętrza wygląda bardziej niż skromnie (patrz 301).

4. Jak jeździ?

C-Elysee, którym miałem możliwość pokonania około 1500 kilometrów napędzał dieslowski silnik HDI o pojemności 1560 cm3 i mocy 90 KM. Zapewniał on autu prędkość maksymalną na poziomie 190 km/h i realną prędkość podróżną, którą można było utrzymywać nawet na dłuższym dystansie na poziomie blisko 180 km/h. Spalanie podczas autostradowej podróży ze średnią prędkością około 160 km/h oscylowało w okolicach 5,6 litra na każde pokonane sto kilometrów. Oczywiście nawet z jednym pasażerem na pokładzie, jest to wynik godny naśladowania.

W zasadzie tylko nad dwoma cechami eksploatacyjnymi popracowałbym jeszcze. Na pewno przydatne byłoby powiększenie pojemności zbiornika paliwa oraz zwiększenie ładowności, która przy masie własnej wynoszącej 1095 kilogramów wynosi raptem 453 kg.

5. Podsumowując:

Wydawać się może, że mamy tu do czynienia z bliźniaczym modelem do Peugeota 301. Owszem, identycznych rozwiązań jest tu więcej niż wiele, jednakże ogólne wrażenie Elysee wywarło na mnie lepsze, aniżeli wcześniej przeze mnie używany Peugeot. Stojąc przed wyborem kupna, na pewno wybrał bym… Seata Toledo, ale o nim za chwilę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz