wtorek, 12 maja 2020

Nr 21: 2017 Renault Symbol 1,5 dCi 90 KM

1. Czym jest?

Turecki Symbol, którego trzecią generację zaprezentowano w 2012 roku i poddano faceliftingowi w 2017 roku to tak naprawdę Logan ze znaczkiem Renault, co ma mu dodać bardziej prestiżowy charakter. Co ciekawe Sandero i Logan MCV również są oferowane na tureckim rynku, ale już pod znaną i nam marka Dacia. Najwidoczniej białe sedany są tam najbardziej pożądaną formą samochodowych marzeń. Wspomnę tylko, że trzeci Symbol bazuje na Loganie, ale jego dwie poprzednie generacje bazowały na dwóch ewolucjach zjawiskowej skądinąd Thalii.

Symbol produkowany jest w tureckiej Bursie i Algierii pod marką Renault. W Europie jest to Dacia Logan, a w Ameryce Południowej występuje jako Renault Logan (produkowany w Brazylii) lub Renault Symbol (sprzedawany w Chile). Proste, nie? Ogólnie rodzina Dacii (Renault) Logan i Sandero to światowe auto produkowane poza wyżej wymienionymi miejscami także w Rumunii, Maroko, Rosji, Kolumbii, Argentynie i RPA, a jako idealna taksówka sprzedawana od jakiegoś czasu również w Arabii Saudyjskiej, Emiratach Arabskich i Katarze.

2. Jak wygląda?

Dodanie rombu na masce dodało moim zdaniem uroku pudełkowatej formie Logana. Oczywiście auto miało mieć jak najbardziej utylitarny charakter, ale przy okazji udało się uniknąć gryzienia w oczy nieproporcjonalną sylwetką, jaką można było spotkać w sedanach tej klasy jeszcze dekadę temu. Oczywiście ze względu na budżetowy (nadal) charakter auta i jego przeznaczenie na rynki (wciąż) rozwijające się, nie oczekujmy po aucie jakichś stylistycznych wodotrysków. Ważne, że nie razi, a jego nudna stylistyka dla niektórych może być zaletą (łatwiej stać się anonimowym w morzu białych sedanów).

3. Jakie ma wnętrze?

Wnętrze to może czarnego twardego plastiku, gdzieniegdzie upstrzonego nie pasującymi do siebie fortepianowymi wstawkami (konsola środkowa) i elementami udającymi aluminium (kierownica), a w oczy rzucają się niewykorzystane powierzchnie. Puste miejsca, w których ewidentnie brakuje jakiegoś przycisku lub elementu obsługi. Wspomniana kierownica sprawia wrażenie jakiejś takiej biednej, zapewne przez niewykorzystane puste pola na przyciski do sterowania niektórymi funkcjami pojazdu. Do tego dwa wskaźniki zegarowe (prędkościomierz i obrotomierz) oraz trzecie „okienko”, w którym można odczytać cyfrowe wskazanie poziomu paliwa (jak w tetrisie), czy też licznika przebiegu.

W Symbolu siedzi się dosyć wysoko, prawie jak w kompaktowym minivanie, czy jakimś SUVie. Krzesełkowa pozycja może i pogarsza czucie auta w czasie jazdy, ale wpływa pozytywnie na kondycję kierowcy i pasażerów po dłuższej przejażdżce. Co prawda miałem możliwość wypróbowania tylko przednich siedzeń, ale muszę przyznać, że jakoś nieszczególnie miałem na co narzekać pod tym względem. Podwyższona pozycja skutkuje tym, że do niektórych schowków ulokowanych wzdłuż środkowego tunelu nie da się dosięgnąć bez odrywania pleców od oparcia fotela i powoduje potrzebę zastosowania karykaturalnie długiej dźwigni zmiany biegów, niczym w dostawczaku.

Jeśli chodzi o bagażnik, to jest on duży, ale wygodę jego użytkowania ogranicza, jak to bywa w sedanach, stosunkowo mały otwór załadunkowy oraz zawiasy i sprężyny o grubości dziecięcego ramienia wchodzące w głąb przestrzeni ładunkowej.

4. Jak jeździ?

No jeździ. Startuje jak typowy diesel dzięki momentowi maksymalnemu rzędu 220 Nm. Niestety w wyższych zakresach prędkości jest już gorzej, a to dzięki tylko 5-biegowej manualnej skrzyni biegów, w którą było wyposażone auto. Mimo stosunkowo mocnego kręcenia obrotami, walce w specyficznym tureckim ruchu ulicznym i przegonieniu jakichś 250 kilometrów po ich autostradach, sumaryczne średnie spalanie stanęło na poziomie 6,2 l/ 100 km w ruchu mieszanym. To całkiem znośny wynik, nawet jeśli weźmiemy pod uwagę stosunkowo małe wymiary pojazdu (chociaż powierzchnia czołowa, która stawiała opór powietrzu należy raczej do większych w klasie) oraz tylko dwie osoby na pokładzie.

5. Podsumowując:

Wiecie dlaczego większość samochodów w Turcji ma biały kolor? Nie chodzi tu tylko o względnie mniejsze nagrzewanie się jasnego auta w słońcu, ale raczej o niższe koszty naprawy blacharsko-lakierniczej, gdy już dojdzie do stłuczki, o co w tamtejszych warunkach drogowych nie jest trudno (silniejszy, a raczej mocniej zmotywowany zawsze ma pierwszeństwo, a znaki ustąp pierwszeństwa i czerwone światło są tylko sugestią). Tyle w temacie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz