czwartek, 14 maja 2020

Nr 25: 2017 Seat Leon 5F ST 1,4 TSI 125 KM Copa

1. Czym jest?

Trzecia generacja Seata Leona zadebiutowała w 2012 roku i powstała na platformie MQB, na której bazuje obecnie większość średniej wielkości modeli całej grupy VW. Co ciekawe jest to pierwsza generacja Leona, która oprócz pięciodrzwiowego hatchbacka jest oferowana także z nadwoziem trzydrzwiowym oraz jako kombi, które poniekąd zastąpiło modele Altea i Toledo III, które były blisko spokrewnione z Leonem drugiej generacji.

2. Jak wygląda?

Leon II był w swoim czasie najbardziej ekstrawagancko zaprojektowanym kompaktem. Gdy przyszła pora jego wymiany na nowy model, styliści mieli zapewne twardy orzech do zgryzienia. Jak zaprojektować auto, które zastąpi auto narysowane przez Waltera de'Silva? Osobiście uważam, że udało się podołać zadaniu, gdyż Leon 5F nadal pozostaje jednym z ciekawszych aut kompaktowych na rynku. Również w nadwoziu kombi udało się zachować dynamiczną i zgrabną sylwetkę, unikając częstego „przeciążania” optycznego tego typu nadwozia. Zespołem projektującym Leona trzeciej generacji kierował Alejandro Mesonero-Romanos, który odpowiadał w przeszłości między innymi za śliczne Renault Laguna Coupe.

Mój egzemplarz „przyszedł na Świat” 28 września 2017 roku w macierzystej fabryce Seata w hiszpańskim Martorell. Jego nadwozie pokrywa szary lakier metaliczny o nazwie Pirineos Grey (lub jak kto woli Grau), a wnętrze wykończono w standardzie Coffeeblack, czyli w czerni z grafitowymi wstawkami na desce rozdzielczej zdecydowanie ożywiającymi jej wygląd.

W standardzie Copa mamy 16-calowe felgi aluminiowe DESIGN 30/2 oraz srebrne relingi na dachu.

3. Jakie ma wnętrze?

Z minusów niewątpliwie należy wspomnieć o bardzo łatwo rysującej się szybce zegarów. Dotyczy to również dolnych partii deski rozdzielczej, boczków drzwi, słupków i progów, które są wykonane z twardego plastiku. Na szczęście środkowe i górne obszary deski rozdzielczej są już miękkie w dotyku, co zdecydowanie poprawia odbiór wnętrza, w którym jak wiadomo kierowca spędza najwięcej czasu. Jedyne, czego mi osobiście brakowało, to zamykanego schowka w konsoli środkowej lub pomiędzy fotelami, chociażby na przykład klapki lub roletki jakie występują w bliźniaczym Golfie siódmej generacji.

Ja swoim Leonem pokonałem w półtora roku równe 40 000 kilometrów ze średnią prędkością 58 km, co daje nam bite cztery tygodnie przebywania non stop za jego kierownicą. Więc raczej wiem, o czym mówię.

Bardzo przypadły mi do gustu pseudo kubełkowe fotele, które w pierwszej chwili mogą sprawiać wrażenie ciasnych, zwłaszcza dla ludzi „size+”, ale odwdzięczają wygodą w pokonywaniu dłuższych tras. Kolejną rzeczą, która zawsze w autach mi się podoba i podobać będzie, to zwrócenie konsoli środkowej ku kierowcy. Dzięki temu unika się refleksów świetlnych na dotykowym wyświetlaczu ulokowanym u szczytu konsoli, jak i umożliwia sięganie palcem do jego skrajnych prawych narożników bez potrzeby odrywania ramienia od oparcia fotela.

W tym miejscu chciałbym jeszcze raz wspomnieć o słabym materiale szybki zegarów. Bardzo łatwo się rysuje, więc trzeba zawczasu przygotować sobie ściereczkę z odpowiedniego materiału do utrzymywania jej w czystości i przejrzystości.

Jeśli chodzi o miejsce na tylnej kanapie, to byliśmy z rodziną mile zaskoczeni przestrzenią porównywalną do aut klasy średniej wyższej. Również bagażnik może się podobać. Zwłaszcza w wersji z dwupiętrową podłogą. Nawet wnęka na dojazdowe koło zapasowe znacząco nie uszczupla dostępnej przestrzeni. Co prawda brakuje w nim rozwiązań "simply clever” znanych chociażby ze Skody, a dynamiczna sylwetka z mocno pochyloną tylną szybą zmniejsza możliwości przewozowe Leona ST, to dla rodziny 2+2+pies miejsca będzie wystarczająco. Mocne pochylenie tylnej klapy powoduje również to, że po jej otwarciu podczas, a zwłaszcza tuż po opadach, deszczówka kapie nam do środka bagażnika. Kombi wypada bardzo dobrze pod względem bagażnika nie tylko w porównaniu z wersją hatchback, ale również z Seatem Ateca, którego można nazwać u-suv-ioną wersją Leona (zwróćcie uwagę na podobieństwo wnętrz obu aut).

4. Jak jeździ?

Benzynowy silnik 1,4 TSI drugiej generacji (na pasku) o mocy 125 KM to ostatni prawdziwy czterocylindrowiec, bez koła dwumasowego i systemu odłączania dwóch cylindrów w czasie spokojnej jazdy. Co ciekawe moc podawana przez producenta jest zaniżoną wartością i często na hamowniach wychodzi, że ma on od kilku do kilkunastu koni więcej. W związku z tym dyskusyjne stają się rozważania nad wyborem najmocniejszej wersji tego silnika (140 KM, w wersji silnika evo 150KM).

Samochód wyposażony jest w układ start/stop, którego niestety nie da się wyłączyć na stałe. Należy wyrobić sobie nawyk wyłączania go zaraz po uruchomieniu silnika. U mnie jest to jednoznaczne z wyłączeniem czujników parkowania na czas wyjazdu tyłem z garażu. Są one zbyt czułe i ustawiając je na minimalną odległość 30 centymetrów od przeszkody potrafią bezceremonialnie wyhamować auto hamulcem pomocniczym, gdy zignorujemy ich sygnały dźwiękowe i wizualne. Kolejną rzeczą, która może nieco irytować w codziennym użytkowaniu jest automatyczna regulacja podświetlenia zegarów i ekranu dotykowego systemu multimedialnego, która jest najwyraźniej sterowana tym samym czujnikiem, który steruje pracą świateł zewnętrznych. Regulacja „gubi się” się czasami, zwłaszcza w porannym słońcu i wieczornej "szarówce".

Jeśli chodzi o dynamikę jazdy to maksymalny moment obrotowy na poziomie 200 Nm jak najbardziej wystarcza do sprawnego ruszania spod świateł. Oczywiście każdego pojedynku nie wygramy, ale też nie będą nas szybsi (i wścieklejsi) poganiać światłami.

Średnie spalanie z dystansu 40 000 km to 6,25 l/100km. Komputer pokładowy zaniża to zużycie średnio o 0,3 l/100km.

5. Bonus, czyli koszta:

Wyjściowa cena auta w chwili jego konfiguracji to było jakieś 92 000 PLN, ale koniec końców udało się ją zbić o dobre kilkanaście procent i to bez wpływu wyprzedaży rocznika. W tamtym okresie czasu Seat dawał na swoje auta 4 lata gwarancji. Obecnie okres ten wydłużono do lat pięciu.

Dodatkowe pozycje dobrane z listy opcji kosztowały wtedy:

Kolor Pirineos Grey (0C0C) – 2 752 PLN.

Przyciemniane tylne szyby – 980 PLN.

Boczne poduszki powietrzne z tyłu – 1 069 PLN. W sumie w aucie mamy maksymalną dostępną ilość 9 poduszek powietrznych, wliczając w to poduszkę kolanową dla kierowcy.

Odblokowanie funkcji składania bocznych lusterek – 545 PLN.

Skumulowane pakietów praktycznego zimowego i comfort+ za 4 000 PLN, w skład których wchodzą:

- czujniki parkowania z przodu i z tyłu z optycznym i dźwiękowym systemem ostrzegania;

- czujniki zmierzchu i deszczu umożliwiające automatyczne sterowanie światłami zewnętrznymi i wycieraczkami, a także odpowiednio dostosowujące podświetlenie zegarów i wyświetlacza systemu multimedialnego, który zlokalizowano u szczytu deski rozdzielczej;

- spryskiwacze przednich reflektorów i podgrzewanie płynu do spryskiwaczy;

- Media System Plus z ośmiocalowym wyświetlaczem dotykowym.

Jeśli chodzi o koszty eksploatacji, to pomimo posiadania gwarancji, musimy liczyć się z przykładowo pierwszą wymianą oleju zalecaną już po 5 000 kilometrów, która kosztuje niespełna 600 PLN. Kolejna wymiana oleju połączona z przeglądem po 30 000 km wyceniono na nieco ponad 660 PLN. Oczywiście można sobie wykupić pakiet standardowych serwisów, dzięki czemu nie musimy się przejmować niczym innym, jak tylko umówieniem się w określonym czasie w serwisie.

Z dodatkowo poznanych kosztów napraw w autoryzowanej stacji obsługi warto nadmienić, że wymiana żarówek oświetlenia tablicy rejestracyjnej kosztuje około 100 PLN, regulacja dyszy spryskiwaczy 30 PLN, a serwis klimatyzacji z wymianą filtru kabinowego "po promocji” 280 PLN.

Ponadto w związku z zastosowaniem spryskiwaczy reflektorów uruchamianych bodajże co trzecie zmycie szyby czołowej, należy mieć na uwadze nieco większe zużycie płynu do spryskiwaczy.

Co do kosztów ubezpieczenia, to o ile pierwszy rok mieliśmy „w cenie”, to już za drugi rok koszt pełnego ubezpieczenia wraz z ubezpieczeniem szyb to niespełna 2 800 PLN, biorąc pod uwagę roczny przebieg na poziomie 25 000 km i wycenie wartości rocznego auta na blisko 70 000 PLN. Na pierwszy rzut oka nie wygląda to zbyt miło, ale tak naprawdę po roku od zakupu wartość auta spadła tylko o jakieś 10%. Dodatkowo świadomość, że koszt ubezpieczenia wynosi raptem około 4% wartości auta potrafi złagodzi znacząco obraz całej sytuacji.

Oczywiście kupując nowe auto trzeba ogarnąć temat kół na zimę, bo standardowo każdy nowo dostarczony samochód stoi na oponach letnich. Tutaj nie będę rzucał kosztami, bo rozrzut cen jest naprawdę ogromny, a może i uda się wytargować komplet kół na zimę podczas negocjacji ceny zakupu samego auta. Wspomnieć jednak warto, że wymiana kół w autoryzowanym serwisie to koszt około 150 zł, ale oczywiście nie trzeba wymieniać ich w ASO.

Tak więc kto liczy, ten wie, czy go może już stać, czy też jeszcze nie ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz