poniedziałek, 18 maja 2020

Nr 31: 2018 Renault Captur 1,3 TCe 130 FAP Limited

1. Czym jest?

Renault Captur zastąpił w 2013 roku niezbyt udanego Modusa, czyli zgodnie z modą ostatnich lat jest crossoverem wyrosłym z minivana. W 2018 roku przeszedł on facelifting i właśnie tak zwana „faza 2” trafiła na krótko w moje ręce w ostatnim czasie. Wspomnę tylko, że nie tak dawno prezentację miała druga generacja Captura, które jest ewolucją pierwszego małego crossovera od Renault.

C
aptur swoimi rozmiarami idealnie wpasowuje się w segment "wysokiego" B, a jego naturalnymi konkurentami są Nissan Juke, Hyundai Kona, Fiat 500X, Mazda CX-3, czy Peugeot 2008.

Captur produkowany jest (lub w przypadku pierwszej generacji był) w Hiszpanii (na rynki europejskie) i w Malezji (na rynki azjatyckie). Co ciekawe w Korei samochód ten oferowany jest pod marką Samsung, model QM3. W 2016 roku zaś Renault pokazało model Kaptur przeznaczony na rynki rozwijające się i tam też produkowany (Rosja, Ameryka Południowa, Indie), który jest zbudowany na innej platformie, jest dłuższy szerszy i wyższy, ale z Capturem łączy go to... że również jest on crossoverem.


2. Jak wygląda?


„O matko, jaki cukiereczek!” to naturalna reakcja na widok „kapturka”. Zważywszy na to, że najczęściej za jego kierownicą można dostrzec kobietę, łatwo się domyślić, kto jest klientem docelowym dla tego auta. To auto naprawdę sympatycznie wygląda. Widać w nim powiązania ze stylistyką marki Renault, ale jednocześnie udało się zachować indywidualny charakter auta. To coś więcej niż tylko Clio na sterydach.

Auto bardzo ciekawie skonfigurowano kolorystycznie. Biel nadwozia dobrze współgra z czernią dachu. Nie wiem dlaczego, ale przez te kolory samochód skojarzył mi się od razu z misiem panda.


Całości kontrastowego doboru barw dopełniają przednie reflektory główne z czarnym tłem, czarne obudowy lusterek i przyciemnione tylne szyby. Niestety za zastosowanie dwukolorowego malowania Renault życzy sobie dopłatę. Za białą Perłę i czarny Etoile trzeba zapłacić dodatkowe 2 400 PLN.

Captur Limited toczy się na obręczach kół ze stopu metali lekkich 16" wzór Celsium. Widać dobrze spod nich bębny tylnych hamulców, które już niejako odstają od dzisiejszej rzeczywistości. Tym bardziej są one widoczne, bo pokrywa je srebrny kolor, jak gdyby producent chciał je na siłę wyeksponować.

Jeśli chodzi o reflektory, to LED mamy tylko w światłach do jazdy dziennej. Ponadto w zderzakach zamontowano seryjnie światłą przeciwmgłowe.


3. Jakie ma wnętrze?


Do samochodu można wsiąść bez wyciągania kluczyka z kieszeni. Przycisk na klamce umożliwia zamknięcie i otwarcie auta osobie posiadającej kartę w kieszeni. Dopiero uruchomienie silnika wymaga jej umieszczenie w przeznaczonej do tego szczelinie. Poza tym na karcie umieszczono standardowe przyciski ryglujące zamek, jak na klasycznych kluczykach.


Na desce rozdzielczej wykończonej dekorami w kolorze chromu satynowanego znajdziemy system multimedialny Media Nav Evolution z ekranem dotykowym o przekątnej 7 cali. Do tego wersja Limited oferuje w standardzie system wspomagania parkowania tyłem, kierownicę pokryta skórą ekologiczną, centralny zamek zdalnie sterowany kartą, manualną klimatyzację, fotel kierowcy regulowany na wysokość, system mocowania fotelików na tylnej kanapie zgodny ze standardem Isofix, wszystkie cztery boczne szyby sterowane elektrycznie oraz lusterka regulowane i składane również elektrycznie.


Fotele wyłożono standardową tapicerką materiałową, moim zdaniem niezbyt miłą w dotyku. Oczywistą zaletą crossoverów jest wyższa pozycja podróżujących nią osób. Siedzi się wyżej, widzi się więcej, ma się poczucie większej przestrzeni, przynajmniej z przodu.

Captur bagażnik ma symboliczny, jego pojemność to niespełna 400 litrów. Oczywiście jest to wartość porównywalna z rynkowymi konkurentami. Koszyk z warzywami i dwie bagietki do takiego bagażnika może i wejdą, ale o wakacyjnych wojażach lepiej zapomnieć. Owszem, bagażnik zyskuje po złożeniu tylnej kanapy rozmiary iście królewskie, ale wtedy możemy myśleć o podróżowaniu tylko we dwoje.


4. Jak jeździ?


Silnik uruchamia się i gasi przyciskiem start/stop, po wcześniejszym wsunięciu karty w szczelinę na konsoli środkowej. Do tego auto wyposażono w podpowiadacz zmiany biegów na tablicy wskaźników i system Stop & Start. Silnik o pojemności 1,33 litra i mocy 130 koni mechanicznych osiąga maksymalny moment obrotowy 220 niutonometrów już przy 1500 obrotach na minutę.

No i niestety tego nie czuć. Może chodzi o masę pojazdu, może o jego rozmiar i zestrojenie układu napędowego, ale cały czas czegoś mi brakowało. Owszem, auto się zbiera wystarczająco dobrze, przyspiesza i w ogóle, ale gdzieś mi brakowało tych deklarowanych 130 koni.

Silnik sparowano z sześciobiegową przekładnią manualną (w wyjściowej wersji 90 KM jest tych biegów tylko pięć). Niestety nie było mi dane przekonać się ile Captur pali, może kiedyś będzie jeszcze okazja wypróbować go na dłuższym dystansie.


5. Podsumowując:


Cena wyjściowa Captura Limited u schyłku jego dostępności wynosiła 65 900 PLN z bazowym silnikiem o mocy 90 KM. Za jednostkę mocniejszą o 40 KM i dodatkowy bieg w skrzyni trzeba było dopłacić 5 000 PLN. Wypróbowana przeze mnie konfiguracja to koszt niespełna 75 000 PLN. Za tą cenę można było mieć równie dobrze wyposażonego i o wiele bardziej funkcjonalnego w moim mniemaniu kompakta, który jednak nie będzie wyglądał tak „szałowo” jak nasza panda, tfu kaptur. Z tym, że poza wyglądem, według mnie „kapturkowi” brakuje jednak tego „czegoś”.

Dla mnie Renault Captur jest dobrym autem na miasto, dla Pani domu, która robi codzienne sprawunki na mieście i czasem musi bezstresowo wjechać na wyższy krawężnik. Poza miasto? Okazyjnie i tylko czasami. Na wakacje? Zapomnijcie. No chyba, że jesteście rodziną 2+2 i możecie sobie pozwolić na rezygnację z tylnej kanapy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz