1. Czym jest?
W tym kolorze i płetwą anteny na dachu przypominać może delfina. Chociaż patrząc na zadziornie zaostrzony przód i zmrużone oczy reflektorów, to chyba bardziej rekina.
Hyundai z trzecią generacją rodziny i30 / Ceed zdecydował się ulec obecnej modzie w świecie motoryzacji. Otóż definitywnie zrezygnowano z trzydrzwiowych wersji nadwoziowych obu kompaktów, zastępując je bardziej „lajfstajlowymi” odmianami. W Kii możemy wybrać na przykład nowoczesną interpretację shooting brake, czyli takiego mniej utylitarnego kombi w postaci ProCeed GT (o proszę, nawet skrót „gran turismo” udało się wpleść) oraz crossovera XCeed, a Hyundai zaś oferuje nam namiastkę sedana coupe, który tak naprawdę jest liftbackiem, czyli popularnym 20-30 lat temu pięciodrzwiowym autem z silnie pochyloną klapą bagażnika otwierającą się wspólnie z tylną szybą, który dla niepoznaki nazwano i30 Fastback. Takie to teraz wszystko poplątane i pomieszane.
Jak już wspominałem przy okazji opisu pierwszej generacji Kii Ceed i drugiej generacji Hyundaia i30, oba modele są produkowane u naszych południowych sąsiadów i były projektowane typowo pod europejskie gusta i wymagania. Kia powstaje w słowackiej Żylinie, a Hyundai w czeskich Noszowicach.
2. Jak wygląda?
Fastback naprawdę może się podobać. Jest według mnie najładniejszą wersją nadwoziową trzeciej generacji i30 i w porównaniu z „golfowatym” hatchbackiem i „toyotowym” kombi wypada wręcz przebojowo. Model, który miałem okazję wypróbować wyposażono dodatkowo w pakiet N-Line, który nadaje mu nieco sportowego sznytu i prócz pakietu aerodynamicznego, większych kół (18 cali zamiast standardowych 16) i kilku dodatkowych literek „N” we wnętrzu cechuje się o 15% bardziej utwardzonym nadwoziem od pozostałych wersji (nie licząc prawdziwego N oczywiście).
Sam pakiet N-Line kosztuje równie 17 000 PLN i można go poszerzyć o dodatki, które w aucie demonstracyjnym nie były zamontowane, to jest pełne światła LED z przodu za 3 100 PLN i otwierany elektrycznie dach panoramiczny za 4 100 PLN. Auto pomalowany w uwielbiany przeze mnie szary, niepozorny kolor. W tym wypadku Hyundai, podobnie jak i inni producenci, również życzy sobie dopłaty za każdy kolor inny od standardowego. Rzecz w tym, że w standardzie, czyli bez dopłaty możemy zamówić auto białe lub czerwone. Każdy inny kolor wymaga dopłaty jednej i tej samej, która wynosi 2 300 PLN.
Przednie reflektory wyposażono w LED-owe światła do jazdy dziennej, projekcyjne światła mijania i inteligentne światła drogowe. Ponadto w N-Line mamy elektrycznie składane lusterka boczne pomalowane na czarny, połyskujący kolor, które są też oczywiście elektrycznie ustawiane i podgrzewane. Do tego groźnie wyglądający, pomalowany na czarno z chromowaną obwódką grill i przyciemnione tylne szyby mają dopełnić obraz zawadiackiego charakteru Fastbacka N-Line.
3. Jakie ma wnętrze?
Do linii słupków B Fastback jest taki sam jak hatchback i kombi. Potem, jak to mówią, zaczyna się zabawa. Rasowe poprowadzenie linii dachu zdecydowanie zmniejszyło miejsce nad głowami pasażerów tylnej kanapy. Można się tam poczuć nieco klaustrofobicznie, ale jeśli ktoś jest przedstawicielem rozwojowej rodziny typu 2+2, to miejsca będzie miał tam wystarczająco. Oczywiście kanapa posiada możliwość zamocowania fotelików z systemem Isofix oraz otwór do przewożenia nart czy innych długich przedmiotów zlokalizowany pod rozkładanym podłokietnikiem.
Rozstaw osi wszystkich trzech wersji nadwoziowych nowego i30 również jest taki sam i wynosi 2 650 mm, więc miejsca na nogi w każdej wersji mamy tyle samo. Długość nadwozia Fastbacka jest ulokowana gdzieś pośrodku, hatchback jest jakieś 15 cm krótszy, kombi zaś 70 mm dłuższe. Przekłada się to oczywiście na wielkość bagażnika, która w przypadku Fastbacka jest… w normie i wynosi minimum 450 litrów (w 5d jest to niespełna 400 litrów, w kombi nieco ponad 600 litrów). Oczywiście w bagażniku znajdziemy gniazdo 12V. Pod podłogą bagażnika zlokalizowano dodatkową półkę, na rzeczy niezbędne, dla których dobrze jest znaleźć miejsce w bagażniku oraz dojazdowe koło zapasowe.
Dodam jeszcze, że ustawiając przedni fotel pod pasażera o wzroście 180 cm, z tyłu podobna osoba również nie powinna narzekać na miejsca na nogi. O głowie już wspominałem, ale cóż zrobić, skoro taka jest natura tej wersji nadwoziowej.
Dobrze, wsiądźmy więc w końcu za kierownicę i30 Fastback N-Line. Biorę skórzaną kierownicę w dłonie i… nie chcę jej już wypuścić. Jest bardzo miła w dotyku, mięsista, o odpowiedniej grubości wieńca i średnicy, a do tego ze sterowaniem wieloma funkcjami w jej ramionach. Co więcej jest ona również podgrzewana, regulowana w dwóch płaszczyznach i posiada elektryczne wspomaganie.
O komfort pasażerów dba dwustrefowa klimatyzacja automatyczna. Kierowca i pasażer podróżujący z przodu mają możliwość regulowania wysokości siedziska swoich foteli i podparcia lędźwiowego w oparciu. Kierowca może ponadto wysunąć sobie przednią część siedziska i poprawić podparcie swoich ud oraz ustawić zadaną prędkość podróżowania przy pomocy tempomatu.
Ktoś może powiedzieć, że dzisiaj jest to standard w tej klasie pojazdów. Jest i owszem, ale jeśli porównać to z tym, co oferowały kompakty jakieś 20 lat temu (czyli trzy generacje wstecz) to widzimy jaki postęp poczynił się w motoryzacji w tym okresie czasu.
Na szczycie konsoli środkowej umieszczono 8-calowy dotykowy ekran systemu multimedialnego, który może na przykład pokazywać obraz z kolorowej kamery cofania umieszczonej nad wnęką tylnej tablicy rejestracyjnej. Samochód posiada łączność Bluetooth z urządzeniami zewnętrznymi, a ponadto umożliwia integrację swojego systemu multimedialnego z oprogramowaniem smartfonów z jabłuszkiem i robocikiem w logo.
Jeśli jesteśmy już przy logo, to warto wspomnieć, jak we wnętrzu możemy rozpoznać pakiet N-Line. Bo rozpoznać go możemy już na pierwszy rzut oka. Logo N znajdziemy bowiem na kierownicy, na dźwigni zmiany biegów oraz w wytłoczonej wersji na oparciach przednich, pseudo kubełkowych foteli. Ponadto w oczy rzucają się aluminiowe nakładki na pedały i podstopnicę.
W podsufitce znajdziemy i30 wielce przydatny schowek na okulary, co nie do końca jest pewnikiem w tej klasie pojazdu. Hyundai go ma i mu się to chwali. W końcu jest gdzie odłożyć okulary przeciwsłoneczne, gdy nie potrzebujemy ich już używać.
W dolnej części konsoli środkowej zlokalizowano dobrze dostępne gniazda AUX i USB i 2x 12V. Wokół dźwigni zmiany biegów ze skórzanym mieszkiem znajdziemy natomiast przyciski włączające podgrzewanie przednich foteli, podgrzewanie kierownicy, sterujące systemem Start-Stop i czujnikami parkowania (tylko z tyłu) oraz wyboru trybu jazdy, co w zasadzie ogranicza się do wyboru innego trybu sterującego skrzynią biegów. Mamy bodajże trzy: Eco, Normal i Sport.
4. Jak jeździ?
Wybór silniejszej, 140-konnej jednostki benzynowej kosztuje dodatkowe 3 000 PLN względem podstawowego 1,0 o mocy 120 koni. Nie będę ukrywał, że wybór ten się opłaca. 150 PLN za każdego konia więcej nie jest złą ceną. Jeśli jednak ktoś nie lubi machać dźwignią zmiany biegów, a woli skupić się na przyjemności z precyzji jazdy, za 6 000 PLN może zamówić sobie 7-biegową automatyczną przekładnię z możliwością ręcznego wyboru biegów przy użyciu łopatek znajdujących się na kolumnie kierownicy.
Samochód jeździ bardzo przyjemnie. Mocy ma pod dostatkiem, hamuje dobrze (4x tarcze, na przednich kołach wentylowane), a przyspiesza różnie. To już bowiem zależy od tego, jaki tryb jazdy wybierzemy. W trybie Eco biegi są zmieniane z opóźnieniem, a samochód rozpędza się wolniej, co przekłada się na mniejsze zużycie paliwa. W trybie Sport skrzynia wachluje biegami zdecydowanie szybciej, ale ma to potem odzwierciedlenie w zużyciu paliwa. Według tego, co się dowiedziałem, normalne średnie zużycie paliwa w tym aucie wynosi jakieś 7 litrów paliwa na każde przejechane 100 kilometrów. Oczywiście jeśli ktoś lubi używać trybu Sport i porusza się głównie w mieście, to i zużycie na poziomie 10 litrów nie powinno być zaskoczeniem.
Jeśli chodzi o bezpieczeństwo, to nad pasażerami czuwa w zasadzie wszystko to, co obecnie jest na czasie. Mamy więc system monitorujący zmęczenie kierowcy, system czuwający nad niekontrolowaną zmianą pasa ruchu, tylko sześć poduszek powietrznych (brakuje mi bocznych dla pasażerów tylnej kanapy, kurtyna to czasem zbyt mało), system zapobiegający przytrzaśnięciu palców przez elektrycznie sterowane szyby boczne, możliwość zablokowania tylnych drzwi, sygnalizację niezapiętych pasów i możliwość odłączenia czołowej poduszki dla pasażera przedniego siedzenia, statyczne doświetlanie zakrętów, systemy kontroli trakcji i stabilizacji pojazdu, system automatycznego hamowania w ruchu miejskim i system kontroli podjazdu pod wzniesienie.
Co ciekawe w aucie pozostawiono klasyczną dźwignię hamulca ręcznego, od której używania miałem już czas się odzwyczaić.
5. Podsumowując:
Hyundai i30 Fastback w pakiecie N-Line wygląda naprawdę atrakcyjnie. Hyundaiowi udało się na nowo zdefiniować zapomniane jakiś czas temu nadwozie liftback. Co prawda nazywa on je bardziej rasowo i chce przez to nawiązać do popularnych sportowych sedanów bardziej prestiżowych marek, ale według mnie jest to o wiele ciekawsza i ładniejsza propozycja od standardowego hatchbacka 5d.
Wyjściowa cena i30 w wersji Fastback to niespełna 73 000 PLN (dla klienta indywidualnego). Mam tu jednak na myśli odmianę z podstawowym wyposażeniem i najsłabszym dostępnym silnikiem 1,0 o mocy 120 KM i z sześciobiegową skrzynią manualną. Gdybyśmy się jednak skusili na opisywaną przeze mnie wersję N-Line z silnikiem benzynowym 1,4 140 KM i 7-biegowym automatem to musimy wysupłać z kieszeni 101 500 PLN, co jest ceną dosyć konkurencyjną. Wspomnę tylko, że za podobną kwotę znajomy niedawno stał się posiadaczem Seata Leona FR 1,5 TSI 150 KM ze skrzynią DSG. Obaj producenci oferują na swoje auta 5 lat gwarancji, więc przynajmniej przez ten czas nie powinniśmy się obawiać jakichkolwiek nieprzewidzianych wydatków.
Samochód został mi udostępniony przez Jaremko, autoryzowanego dealera marek Hyundai i Mazda.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz