piątek, 22 maja 2020

Nr 34: 2019 Opel Astra K Hatchback 1,4 Turbo 150 KM 6MT Enjoy

1. Czym jest?

Ale nuda… Taka właśnie była moja reakcja na widok podjeżdżającej Astry K Hatchback w kolorze Mineral Black. Owszem, auto miałem już okazję poznać wcześniej i to nawet dwa razy. Oba przypadki to były samochody z nadwoziem hatchback, ale za to w innych wersjach silnikowych i wyposażeniowych: 1,4 Twinport1,6 CDTI Risk.

Astra K występuje tylko w dwóch wersjach nadwoziowych: pięciodrzwiowy hatchback i kombi (używane przez naszą policję). Nie wygląda to może zbyt ciekawie biorąc pod uwagę ilość wersji nadwoziowych, w jakich występowały poprzednie generacje Astry (hatchback 3d i 5d, sedan, kombi, coupe, cabrio, lub też coupe-cabio i minivan Zafira). Należy mieć jednak na uwadze, że krótko po wprowadzeniu na rynek najnowszej Astry, GM wystawiło markę Opel na sprzedaż. Opel został przejęty przez PSA i mogę tylko domniemywać, że praca nad innymi odmianami nadwoziowymi została wstrzymana w związku z planowaną na najbliższą przyszłość unifikacją z konstrukcjami francuskimi. Cieszyć może fakt, że obecna Astra jest produkowana w Gliwickim zakładzie Opla, a w zasadzie już PSA. Niestety cieszyć się będziemy już niedługo, gdyż kolejna generacja Astry wróci do macierzystej fabryki Opla zlokalizowanej w Russelsheim nieopodal Frankfurtu nad Menem.

2. Jak wygląda?

Astra zawsze prezentowała dosyć zachowawczy styl. Nie nudny, jak chociażby jej odwieczny rywal. Wielu osobom Astra może się po prostu podobać właśnie przez jej miękkie linie i lekko narysowane nadwozie.

Czarny kolor, który w tym wypadku nazywa się Mineral Black (że niby węglowy?) utwierdził mnie za to w przekonaniu, że jest to najgorszy kolor z możliwych jeśli chodzi o utrzymanie go w czystości. Czarnego auta nie da się po prostu porządnie domyć, a jeśli już się uda, to efekty starannego domycia znikają bezpowrotnie już po kilku kilometrach.

Wersja Enjoy nie posiadała w tym wypadku chromowanych listew wzdłuż bocznych okien, co tylko pogłębia efekt czerni. Na „szczęście” srebrne kołpaki i brak przyciemnienia szyb przełamywało ten żałobny wręcz widok. Jeśli chodzi o kołpaki, to umieszczono je na felgach strukturalnych, co ma imitować felgi aluminiowe. Niestety łapią one niemiłosiernie pył z klocków, który jeśli nie będzie systematycznie zmywany, z dużym prawdopodobieństwem szybko weżre się w tworzywo. Same koła mają rozmiar 16x6,5 cala, a w bagażniku znajduje się dojazdówka o rozmiarze 16x4 cala.

Uwagę moją zwróciła jeszcze umieszczona na dachu antena w kształcie płetwy rekina, niczym w rasowym BMW sprzed lat kilkunastu. Ponadto odbiór estetyki pojazdu zepsuło mi nieco słabe spasowanie zderzaka pod dosyć wysoko poprowadzoną dolną linią maski.

3. Jakie ma wnętrze?

W poziomie wyposażenia Enjoy mamy między innymi: kierownicę wielofunkcyjną, fotel kierowcy i kierownicę regulowane w dwóch płaszczyznach, czujniki zapięcia pasów na obu przednich fotelach, podgrzewane przednie fotele i kierownicę oraz dwustrefową klimatyzacją automatyczną.

Z plusów wyposażenia warto odnotować automatycznie uruchamiane oświetlenie z czujnikiem tunelu, który zmienia samoczynnie tło ekranu w konsoli centralnej z białego na czarne i działa bardzo czule uaktywniając się nawet podczas przejazdu pod wiaduktem w pochmurny dzień.

Minusami, które udało mi się dostrzec były niepodświetlany schowek przed pasażerem oraz tylko jedno gniazdo USB schowane głęboko w podłokietniku, który można zaś regulować tylko na odległość, ale już nie na wysokość, czy też zmieniać jego kąt pochylenia.

4. Jak jeździ?

Pod maską znajdowała się chyba najmocniejsza wersja silnikowa „cywilnej” Astry napędzanej benzyną bezołowiową (bo innych w zasadzie nie ma). Turbodoładowane 1,4 osiągające moc 150 KM / 110 kW sprzęgnięto z sześciobiegową manualną przekładnią. Same biegi wchodzą miękko, dla mnie nawet nieco za miękko, bo osobiście wolę konkretniejszy przekaz „bieg wszedł poprawnie” wyczuwalny pod prawą ręką. Dźwignię zmiany biegów umieszczono nieco pod skosem, prawie jak w Polonezie. Tuż poniżej dźwigni zmiany biegów umieszczono tradycyjny drążek hamulca pomocniczego.

Astra K Hatchback z silnikiem 1,4 Turbo waży 1242 kg, a masa dopuszczalna to 1810 kg, więc jej ładowność wynosi 568 kg. Co ciekawe masa własna astry piątej generacji jest o jakieś 200 kg mniejsza od jej poprzedniczki (Astra J) i co ciekawe, niewiele mniejsza również od modeli trzeciej generacji (Astra K). Czyżby dieta cud?

Według producenta spalanie powinno wahać się pomiędzy 5 i 8 l/100 km. W rzeczywistości po przebiegu blisko 600 km wyszło mi średnie spalanie na poziomie 7,5 l/100km i nawet system start / stop nie wiele tu pomaga. Przyznam się jednak uczciwie, że świadomość posiadania 150 koni mechanicznych pod stopą jakoś nie nastawiała mnie bardzo pro ekologicznie.

5. Podsumowując:

Astra, z którą miałem okazję spędzić kilka grudniowych dni pachniała jeszcze świeżością gdyż była po raz pierwszy zarejestrowana w końcówce września 2019 roku. Było to auto z końcówki produkcji przed przezbrojeniem się na wersję po faceliftingu. W chwili obecnej nie ma już modeli sprzed modernizacji w konfiguratorze na stronie Opla. Jeszcze do niedawna były dostępne jedynie „stokowe” auta w wersji sprzed modernizacji w cenie 70-kilku tysięcy PLN. Jeśli jednak nadal gdzieś taki znajdziecie, może być to dobrą okazją, żeby „wyhaczyć” takie auto z godnym rabatem. Czy jednak da się zejść z ceną do kwoty zaczynającej się od 6? Kto wie…

A znacie to o srebrnej Astrze F? Spokojnie, oszczędzę Wam tego tym razem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz